Buddyzm dla początkujących
THE DALAI LAMA
Słowo wstępne
Z radością przyjąłem wiadomość o ukazaniu się Buddyzmu
dla początkujących autorstwa Thubten Cziedryn. Książka
powstała głównie z myślą o tych, którzy pragną zrozumieć
podstawowe zasady buddyzmu i dowiedzieć się, jak można
wcielić je w życie. Chciałbym im w kilku słowach doradzić,
jaki powinien być ich stosunek do buddyzmu.
Na początku trzeba być sceptykiem — dużo pytać
i sprawdzać, czy dobrze rozumiemy otrzymywane nauki.
Dopiero wtedy można im zaufać. Sam Budda w rozmowach
z uczniami zalecał poddawanie jego nauk gruntownej
analizie, przestrzegał przed ślepą wiarą i bezmyślnym
oddaniem. Podstawą zaufania musi zatem być rozsądek. To
on umacnia w nas przekonanie do praktyki, dzięki niemu
nabieramy zaufania do własnego doświadczenia. Im bardziej
kierujemy się w myśleniu rozsądkiem, tym więcej
nabieramy pewności, co z kolei rozwija nasze doświadczenie,
w wyniku czego umacnia się nasza wiara.
XIV Dalajlama Tenzin Giaco
Przedmowa
Byłam już od kilku dni w Singapurze, gdy do moich drzwi
zapukał młody człowiek. „Czy mógłbym cię spytać o parę
rzeczy związanych z buddyzmem?" — zagadnął. Usiedliśmy
i zaczęliśmy rozmawiać. Niektóre z jego pytań słyszałam
już wcześniej od ludzi z Zachodu, którzy stykali się
z buddyzmem po raz pierwszy. Inne były typowe dla mieszkańców
Azji, wychowanych w społeczeństwie, w którym
— zgodnie z powszechnym przekonaniem — buddyzm
ma dużo wspólnego z tradycyjnymi wierzeniami ludowymi.
Kiedy zaczęłam nauczać w Singapurze, zauważyłam,
że większość ludzi zadaje podobne pytania.
Wkrótce potem odwiedził mnie inny człowiek, który
w trakcie rozmowy powiedział: „Chcemy słuchać nauk Buddy
wykładanych codziennym, zwyczajnym językiem, jasno
i zwięźle — bez tych wszystkich niezrozumiałych terminów
w pali i sanskrycie. Może napisałabyś taką książkę?
Mógłbym ci pomóc".
Pomysłodawcami tej książki są więc moi obaj rozmówcy-.
Li Sju Czeng i Robert Gwee. Została ona wydana w 1988
roku nakładem Ośrodka Buddyjskiego „Amitabha" — nosiła
wówczas tytuł / Wonder Why. Z biegiem czasu czytelnicy
zadawali mi dalsze, nowe pytania — zostały one włączone
do obecnego wydania.
Zadawanie pytań to zdrowy odruch. Możemy dzięki niemu
wyjaśnić wątpliwości i uzyskać nowe informacje. Wielu
ludzi dręczą podobne problemy, dlatego też wielu
10 Przedmowa
moich słuchaczy — zbyt nieśmiałych, by pytać osobiście
— powitało z wdzięcznością książkową wersję odpowiedzi
na te pytania.
Osobiście jednak uważam, że bliższe duchowej praktyce
jest stawianie pytań niż otrzymywanie odpowiedzi. Poszukiwanie
jedynie słusznej odpowiedzi wynika często
z pragnienia, by życie — o którym mówi się przecież, że
płynie — stało się czymś trwałym, pewnym i stabilnym.
Taka postawa może prowadzić do sztywności i ciasnoty
umysłowej, a także nietolerancji. Tymczasem odkrywanie
stale nowych przejawów dręczącego nas problemu pozwala
na żywy kontakt z tajemnicą życia. Dzięki wątpliwościom
oswajamy się z nieuchwytną naturą istnienia i zyskujemy
umiejętność widzenia rzeczy z różnych stron. A zatem, choć
książka ta udziela odpowiedzi na pytania, powinniśmy rozmyślać
nad jednymi i drugimi, powracać do nich wciąż od
nowa, dostrzegać coraz to nowe ich aspekty i uzyskane
zrozumienie wcielać w życie.
Książka Buddyzm dla początkujących powstała z myślą
o tych, którzy interesują się buddyzmem, jak również
o tych, którzy praktykują go od lat, lecz pewne kwestie są
dla nich ciągle nie dość jasne. Pierwsze tłumaczenia buddyjskich
tekstów ukazały się na Zachodzie dziesiątki lat
temu; ich język był często niejasny, co niejednokrotnie prowadziło
do nieporozumień — nawet wśród tych, którzy
profesjonalnie zajmują się buddyzmem jako wykładowcy
wyższych uczelni. Mam nadzieję, że moja książka będzie
pomocna zarówno dla nauczycieli, jak i dla uczniów.
Można ją czytać od deski do deski łub też zacząć od
razu od rozdziału, który wydaje się nam interesujący. Nie
jest to bowiem spójny wykład podstaw buddyzmu, lecz
próba wyjaśnienia wątpliwości, spojrzenia z buddyjskiego
punktu widzenia na niektóre problemy współczesności oraz
pobudzenia ciekawości i dociekliwości czytelników.
Podziękowania
Wyrazy mojego najgłębszego szacunku i wdzięczność kieruję
do buddów. Dziękuję wszystkim moim nauczycielom,
w szczególności Jego Świątobliwości Dalajlamie, Cenzabowi
Serkongowi Rinpocze oraz Zopie Rinpocze za ich nauki
i kierownictwo duchowe. Dziękuję także członkom Ośrodka
Buddyjskiego „Amitabha" w Singapurze oraz Stowarzyszenia
Przyjaciół Dharmy w Seattle za inspirację i pomoc
przy pisaniu tej książki. Jestem też szczególnie wdzięczna
Monice Faulkner, która pomagała mi w pracach redakcyjnych.
Odpowiedzialność za popełnione błędy ponoszę
wyłącznie ja sama.
Nota redakcyjna
Niektórych buddyjskich terminów używam w tekście książki
synonimicznie. Dotyczy to między innymi terminów „umysł",
„świadomość", „strumień świadomości", odnoszących się do
tej części w nas, która postrzega i doświadcza. Terminy te
obejmują również to, co na Zachodzie nazywamy sercem
— w buddyjskich naukach jedno słowo oznacza zarówno
umysł, jak i serce.
Określenie „Budda" odnosi się do historycznego Buddy
Śakjamuniego, który żył w Indiach ponad 2500 lat temu.
„Buddowie" natomiast to wszystkie oświecone istoty, do
których zalicza się również Śakjamuni.
Starałam się definiować buddyjską terminologię w miarę
pojawiania się jej w tekście. Zamieściłam również na końcu
książki słowniczek.
Thubten Cziedryn
Seattle
16 czerwca 2000
Rozdział pierwszy
SEDNO BUDDYZMU
Co jest najważniejsze w naukach Buddy?
Sedno nauk Buddy to po prostu: nie krzywdzić innych i pomagać
im na tyle, na ile to możliwe.
Można też wyrazić to inaczej, jak w wierszu:
Porzuć złe uczynki, •
Postępuj szlachetnie,
Opanuj swój umysł —
Oto nauka Buddy.
Kiedy porzucamy złe uczynki, a więc wyrządzanie innym
krzywdy, oraz destrukcyjne nastawienie, wypływające z gniewu,
przywiązania i ignorancji, przestajemy szkodzić zarówno
innym, jak i sobie. Kiedy postępujemy szlachetnie,
czyli stwarzamy zasługę — rozwijamy postawę równości,
miłości, współczucia i radości i działamy konstruktywnie.
Kiedy potrafimy opanować umysł i towarzyszy temu zrozumienie
rzeczywistości, odchodzimy od fałszywych wyobrażeń,
dzięki czemu stajemy się łagodniejsi i uspokajamy
się.
Sedno nauk Buddy można również objaśniać, odwołując
się do Czterech Szlachetnych Prawd: prawdy o cierpieniu,
prawdy o przyczynie cierpienia, prawdy o końcu cierpienia
16 Buddyzm dla początkujących
i jego przyczyn oraz prawdy o drodze, która do jego zakończenia
prowadzi. Kiedy Budda mówił o cierpieniu, miał
na myśli to, że nie jesteśmy szczęśliwi. Nawet jeśli szczęście
jest naszym udziałem, nie trwa wiecznie, nie przynosi
więc ostatecznie zadowolenia. Przyczyna naszych problemów
nie tkwi w innych ani w świecie zewnętrznym, lecz
w naszym własnym umyśle. Są to szkodliwe nastawienia
i niszczące emocje, takie jak przywiązanie, gniew i ignorancja.
Ponieważ biorą się one z błędnego rozumienia
natury rzeczywistości, możemy je ze swojej świadomości
usunąć. Doświadczymy wówczas pełnego błogości stanu
nirwany, w którym nie ma już cierpienia ani jego przyczyn.
Droga praktyki istnieje po to, abyśmy uświadomili
sobie naturę rzeczywistości i rozwijali swoje dobre cechy.
Budda tę drogę opisał, a my możemy nią iść.
Droga praktyki bywa też często opisywana jako Trzy
Wyższe Ćwiczenia: dyscyplina moralna, ugruntowanie
w medytacji i mądrość. Najpierw musimy stać się po prostu
dobrym człowiekiem, który właściwie funkcjonuje w społeczeństwie
i utrzymuje harmonijne stosunki z innymi. Pomoże
nam w tym ćwiczenie się w dyscyplinie moralnej.
Kiedy nasze postępowanie i mowa staną się bardziej umiarkowane,
będziemy mogli pracować nad opanowaniem
umysłu, ćwicząc się w wyostrzonej koncentracji (czyli uprawiać
wyższe ćwiczenie ugruntowania w medytacji). Dzięki
temu odetniemy korzeń cierpienia — ignorancję, która
wiąże się z przekonaniem, że nasza egzystencja ma charakter
trwały. To nam pomoże doświadczyć rzeczywistości
takiej, jaka jest.
Trzy Wyższe Ćwiczenia można też przedstawić jako Szlachetną
Ośmioraką Ścieżkę. W tym ujęciu dyscyplina moralna
obejmie, po pierwsze, właściwą mowę, czyli mówienie
prawdy oraz mówienie w sposób łagodny i stosowny do
okoliczności, po drugie, właściwe działanie, czyli uczynki,
Sedno buddyzmu 17
które nie szkodzą innym, i po trzecie, właściwe życie,
czyli zdobywanie środków utrzymania w uczciwy sposób.
W skład wyższego ćwiczenia ugruntowania w medytacji
wejdą: po czwarte, właściwy wysiłek, czyli pokonywanie
szkodliwych nastawień i negatywnych emocji przez medytowanie
nad drogą praktyki, po piąte, właściwa uważność,
czyli przeciwdziałanie ospałości bądź ekscytacji umysłu podczas
medytacji, i po szóste, właściwe samadhi, czyli skupienie
umysłu w wyostrzonej, jednoupunktowionej koncentracji
na szlachetnych obiektach. I wreszcie, wyższe ćwiczenie
mądrości obejmie: po siódme, właściwy wgląd, czyli mądrość
rozumiejącą pustkę, i po ósme, właściwe zrozumienie,
czyli umiejętność jasnego objaśniania drogi innym, motywowaną
pragnieniem, by wyzwolili się z cierpienia.
Sedno buddyjskiej drogi zawiera się także w jej trzech
najważniejszych przejawach: pragnieniu wyzwolenia, altruistycznej
postawie (bodhiczitcie) oraz mądrości, która
rozumie rzeczywistość. Na początku musimy wypracować
w sobie silne pragnienie wyzwolenia się z kołowrotu naszych
problemów i ich przyczyn. Zobaczymy wówczas, że
inni ludzie też mają problemy. Z miłością i współczuciem
rozwiniemy w sobie altruistyczną chęć osiągnięcia stanu
buddy, aby skuteczniej pomagać innym. By to zrealizować,
musimy dopracować się mądrości, która pozwala rozumieć
prawdziwą naturę nas samych i wszystkich zjawisk, dzięki
czemu rozprasza wszelkie fałszywe wyobrażenia.
Co jest celem buddyjskiej drogi?
Buddyjska droga prowadzi do odkrycia stanu trwałego szczęścia
dla nas i dla innych. Staje się to możliwe, kiedy wyzwalamy
się z cyklicznej egzystencji — z kręgu nieustających
problemów, których stale doświadczamy. Rodzimy
się i umieramy pod wpływem ignorancji, szkodliwych
18 Buddyzm dla początkujących
postaw i nieczystych działań (karmy). Chociaż wszyscy
chcemy być szczęśliwi i tak dużo robimy, aby sobie to
szczęście zapewnić, nikt nie jest w pełni zadowolony ze
swojego życia. I choć nikt z nas nie chce mieć kłopotów,
one i tak się pojawiają — pozornie niezależnie od nas.
Ludziom przydarza się wiele dobrego, ale kiedy porozmawiamy
z kimkolwiek dłużej niż pięć minut, usłyszymy też
o jego problemach. Ci z nas, którzy są w takiej właśnie
sytuacji, czyli nie są jeszcze buddami, są nazywani czującymi
istotami.
Główną przyczyną cyklicznej egzystencji jest ignorancja:
nie rozumiemy, ani kim jesteśmy, ani na czym polega
nasze istnienie i istnienie otaczających nas zjawisk. Nieświadomi
własnej ignorancji, projektujemy swoje wyobrażenia
o istnieniu na siebie i innych; wydaje nam się, że
wszystko ma trwałą naturę i istnieje niezależnie, samo
w sobie i z siebie. To prowadzi do przywiązania, czyli
takiej postawy, kiedy przeceniamy dobre strony rzeczy czy
osób albo przypisujemy im zalety, których nie mają, po
czym chwytamy się ich kurczowo, sądząc, że nas uszczęśliwią.
Gdy jednak sprawy nie układają się tak, jak byśmy
sobie tego życzyli, kiedy coś mąci nasze zadowolenie,
wpadamy w złość. Te trzy zasadnicze szkodliwe postawy
— ignorancja, przywiązanie i gniew — dają początek wielu
innym, na przykład zazdrości, urazie czy dumie, po czym
wpływają na motywy naszego działania, mówienia i myślenia.
A działania zostawiają w naszej świadomości ślady,
które z kolei wpływają na to, czego będziemy doświadczać
w przyszłości.
Z cyklu odrodzeń możemy się wyzwolić, rozwijając mądrość
rozumiejącą pustkę, czyli stan, w którym nie ma „ja".
Taka mądrość jest głęboką świadomością nieistnienia w nas,
w innych i we wszystkich zjawiskach trwałej i niezależnej
natury. Eliminuje ona wszelką ignorancję, błędne poglądy,
Sedno buddyzmu 19
szkodliwe nastawienia i negatywne emocje, kładąc w ten
sposób kres pomieszanym i nieczystym działaniom. Taki
właśnie stan nazywa się nirwaną, czyli wyzwoleniem.
Wszystkie istoty mają możliwość osiągnięcia wyzwolenia
— stanu trwałego szczęścia.
Czym są Trzy Klejnoty? Jak powinniśmy się do nich
odnosić? Co oznacza przyjęcie schronienia w Trzech
Klejnotach?
Trzy Klejnoty to Budda, Dharma i Sangha. Budda jest kimś,
kto uwolnił się od wszystkich splamień umysłu — szkodliwych
postaw i negatywnych emocji, a także ich zarodków,
śladów działań nimi powodowanych i szkód wyrządzonych
bezpośrednio przez nie. Budda rozwinął również
najwyższe przymioty, takie jak bezstronna miłość i współczucie,
głęboka mądrość i skuteczne metody wskazywania
drogi innym. Dharma to środki zapobiegawcze, które chronią
nas od problemów i cierpienia. Obejmuje ona nauki
Buddy i dobroczynne stany umysłu, do których prowadzi
ich praktykowanie. Sangha to istoty, które mają bezpośrednie,
wolne od pojęć zrozumienie rzeczywistości. Termin
ten może się także odnosić do wspólnoty mnichów, którzy
praktykują nauki Buddy. Jednak tak rozumiana sangha wyłącznie
symbolizuje Klejnot Sanghi i nie w niej przyjmujemy
schronienie.
Trzy Klejnoty są dla nas tym, czym dla chorego jest lekarz,
lekarstwo i pielęgniarka. Cierpimy w życiu z powodu
licznych niesprzyjających okoliczności. Budda jest niczym
lekarz, który trafnie diagnozuje przyczyny naszych problemów
i przepisuje odpowiednie lekarstwo. Lekarstwem jest
Dharma, która eliminuje nasze problemy i ich przyczyny.
Z kolei Sangha, wspierając nas w drodze, jest niczym pielęgniarka,
która pomaga nam przyjmować lekarstwo.
20 Buddyzm dla początkujących
Przyjęcie schronienia oznacza zawierzenie całym sercem,
że Trzy Klejnoty będą nas wspierać i prowadzić we
właściwym i dobroczynnym kierunku. Ale nie polega ono
bynajmniej na biernym uciekaniu się pod opiekę Buddy,
Dharmy i Sangi. Schronienie to aktywny proces postępowania
po wskazanej przez Trzy Klejnoty drodze, dzięki
któremu poprawia się jakość naszego życia.
Dla tego, kto przyjmuje schronienie, staje się jasne,
w jakim kierunku idzie, kto go prowadzi i kto będzie towarzyszył
mu w drodze. Unika on niezdecydowania i pomieszania,
jakie powstają, kiedy człowiek nie jest pewien swojej
duchowej drogi. Niektórzy traktują duchowość jak magazyn
osobliwości: w poniedziałek eksperymentują z kryształami,
we wtorek z kanałami energetycznymi, w środę
zajmują się medytacją hinduistyczną, w czwartek hatha jogą,
w piątek uprawiają medycynę holistyczną, w sobotę siadają
do medytacji buddyjskiej, by wreszcie w niedzielę
wróżyć z kart tarota. Uczą się dużo o rozmaitych rzeczach,
ale ich przywiązanie, złość i ignorancja nie zmniejszają się
ani na jotę. Przyjęcie schronienia jest równoznaczne z decyzją
wyboru swojej głównej drogi. Niemniej jednak można
też praktykować nauki Buddy i odnosić z nich korzyści,
nie przyjmując formalnego schronienia i nie stając się
buddystą.
Czy trzeba być buddystą, aby praktykować nauki Buddy?
Nie. Budda udzielił wielu bardzo różnych nauk i, jeśli któreś
z nich pomagają nam lepiej żyć, rozwiązywać problemy
i stawać się kimś lepszym — możemy z nich korzystać
bez ograniczeń. Nie trzeba zaraz uważać siebie za buddystę.
Celem nauk Buddy jest przynoszenie nam pożytku,
więc jeżeli stosowanie niektórych z nich pomaga nam żyć
w większej zgodzie z sobą samym i z innymi, to właśnie to
się liczy.
Rozdział drugi
BUDDA
Kim jest budda? Jeśli jest tylko człowiekiem, to jak
może nam pomóc?
Można udzielić wielu rozmaitych wyjaśnień na temat tego,
kim jest budda. Wszystkie one pochodzą z buddyjskich
nauk. Po pierwsze więc, można mówić o historycznym
Buddzie — człowieku który żył 2500 lat temu, oczyścił
swój umysł ze wszelkich splamień i w pełni wykorzystał
swój potencjał. Każda istota, której się to uda, również staje
się buddą — jest ich bowiem wielu. Po drugie, konkretny
budda czy buddyjskie bóstwo może być rozumiane jako
oświecony umysł, który przejawia się w określony sposób,
aby się z nami komunikować. I wreszcie, można traktować
buddę czy buddyjskie bóstwo jako tego buddę, którym
i my się staniemy, gdy całkowicie oczyścimy umysł ze
splamień i w pełni rozwiniemy swój wrodzony potencjał.
Przyjrzyjmy się bliżej każdej z tych możliwości.
Historyczny Budda
Historyczny Budda Śakjamuni urodził się jako książę Siddhartha
Gautama w krainie leżącej w pobliżu obecnej granicy
indyjsko-nepalskiej. Miał wszystko, czego można oczekiwać
od życia: dostatek, kochającą rodzinę, sławę, szacunek
22 Buddyzm dla początkujących
i władzę. Wkrótce po jego narodzinach pewien wróżbita
przepowiedział, że Siddhartha będzie albo wielkim królem,
albo wielkim duchowym mistrzem. Ojciec przyszłego
Buddy chciał uczynić z niego swego następcę, dlatego
więc chronił młodego księcia przed kontaktem z jakimikolwiek
sytuacjami, które mogłyby go zniechęcić do objęcia
tronu.
Młody Siddhartha wymykał się jednak z pałacu. Wędrując
po mieście, natknął się kiedyś na chorego człowieka,
następnie na starca, wreszcie na martwe ciało — zaskoczony,
zobaczył, czym jest cierpienie. Zdał sobie sprawę, że
światowe życie daje, owszem, doczesne zadowolenie, ale
nie przynosi rozwiązania podstawowych ludzkich problemów.
W czasie następnej wyprawy do miasta spotkał wędrownego
ascetę i dowiedział się od niego, że poszukuje
on wyzwolenia z koła narodzin, w którym znalazł się
z powodu ignorancji i karmy. Siddhartha porzucił wówczas
swoje książęce życie i również został poszukującym prawdy
ascetą.
Po sześciu latach surowych umartwień zrozumiał, że skrajne
wyrzeczenia nie są drogą do ostatecznego szczęścia.
Zrezygnował więc z radykalnej ascezy i, usiadłszy pod
drzewem bodhi, które rosło w okolicach miejsca znanego
obecnie w Indiach jako Bodhgaja, osiągnął stan głębokiej
medytacji, w którym ostatecznie oczyścił umysł ze wszelkich
błędnych pojęć i splamień, a wszystkie swoje przymioty
doprowadził do doskonałości. Przez następnych
czterdzieści pięć lat ze współczuciem, mądrością i wielką
wprawą zajmował się nauczaniem. Pokazywał innym,
w jaki sposób mogą stopniowo oczyszczać umysł, rozwijać
swój pozytywny potencjał i osiągać taki poziom
świadomości i szczęścia, na jakim był on sam. Słowo „buddha"
znaczy „ten, kto się przebudził". To ten, kto całkowicie
oczyścił umysł i w pełni rozwinął wrodzony potencjał
oświecenia.
Budda 23
W jaki sposób ktoś taki może uwolnić nas od problemów
i cierpienia? Budda nie jest przecież w stanie usunąć
z naszego umysłu ignorancji, gniewu i przywiązania tak,
jak można usunąć drzazgę ze stopy. Nie potrafi również
zmyć naszych splamień ani też napełnić nas doskonałością.
Jest pełen bezstronnego współczucia dla wszystkich
istot, o które troszczy się bardziej niż o samego siebie —
gdyby więc mógł uwolnić nas od cierpienia, na pewno już
by to zrobił.
Nasze doświadczenie szczęścia bądź cierpienia jest uwarunkowane
stanem naszego umysłu, a ten z kolei zależy
od tego, czy opanujemy szkodliwe postawy i nieczyste
działania (karmę). Budda pokazał nam metodę, dzięki której
można to osiągnąć: metodę, której sam kiedyś użył, aby
ze zwykłej, pomieszanej istoty — takiej, jaką my teraz
jesteśmy — stać się buddą. Od nas zależy, czy wykorzystamy
tę metodę i przekształcimy dzięki niej swój umysł. Budda
Śakjamuni osiągnął to, czego wszyscy pragniemy — stan
trwałego szczęścia. Jego przykład i nauki pokazują, jak
możemy osiągnąć to samo. Budda nie może jednak zapanować
nad naszym umysłem. Tylko my sami możemy to
zrobić. Nasze oświecenie zależy nie tylko od Buddy, który
wskazuje nam drogę, lecz również od wysiłku, jaki wkładamy
w to, by nią podążać.
Odwołajmy się do analogii. Załóżmy, że chcemy pojechać
do Londynu. Najpierw musimy ustalić, czy miejsce
zwane Londynem rzeczywiście istnieje. Następnie poszukamy
kogoś, kto już tam był i ma odpowiednią wiedzę,
możliwości i chęci, by udzielić nam niezbędnych wskazówek.
Słuchanie kogoś, kto nigdy nie był w Londynie, byłoby
niemądre — ktoś taki mógłby wprowadzić nas w błąd.
Podobnie jest z Buddą, który osiągnął oświecenie: ma niezbędną
mądrość, współczucie i umiejętności, by ukazywać
innym drogę. Byłoby z naszej strony niemądrze, zamiast
Buddzie, zaufać komuś, kto oświecenia nie osiągnął.
24 Buddyzm dla początkujących
Kompetentny przewodnik może poradzić, w co warto
się wyposażyć, a czego lepiej ze sobą nie zabierać. Może
nam wytłumaczyć, gdzie i jak się przesiąść, opowiedzieć
o miejscach, które będziemy mijać po drodze, ostrzec przed
niebezpieczeństwami i doradzić, jak się przed nimi uchronić.
Podobnie postąpił Budda. Opisał kolejne etapy drogi
i wyjaśnił, jak przejść z jednego na drugi. Doradził,
w jakie pozytywne cechy warto się wyposażyć i jakich
niewłaściwych lepiej ze sobą nie zabierać. Przewodnik nie
może nas jednak zmusić do odbycia podróży — może nam
jedynie wskazać właściwy kierunek. Sami musimy udać
się na lotnisko i wsiąść do samolotu. Budda nie zmusi nas
również do wkroczenia na duchową drogę. Udziela on nauk
i na swoim przykładzie uczy, jak wykorzystać je w praktyce.
Samo działanie należy już jednak do nas.
Buddowie jako przejawienia oświeconego umysłu
Można też myśleć o buddach w inny sposób: jako o przejawianiu
się oświeconego umysłu — pod postacią rozmaitych
buddów i buddyjskich bóstw. Buddowie są wszechwiedzący:
postrzegają wszelkie zjawiska tak jasno i wyraźnie, jak
widzimy wnętrze własnej dłoni. Osiągnęli oni tę zdolność
dzięki pełnemu rozwinięciu mądrości i współczucia, eliminując
przez to wszystkie zaciemnienia. My jednak nie możemy
bezpośrednio kontaktować się z wszechwiedzącym
umysłem buddów — nasz umysł nie został oczyszczony.
Ponieważ jednak, aby spełnić najgorętsze pragnienie swojego
serca — prowadzić istoty do oświecenia — buddowie
muszą się z nami porozumiewać, przybierają fizyczne formy.
Z tego punktu widzenia możemy pojmować Śakjamuniego
jako istotę, która już oświecona pojawiła się w postaci
księcia, aby nas nauczać.
Jeśli jednak Śakjamuni był już wcześniej oświecony, to
dlaczego musiał się odrodzić? Otóż nie narodził się pod
Budda 25
wpływem szkodliwych postaw i nieczystych działań, jak
zwyczajne istoty, ponieważ usunął już ze swojego umysłu
te zaciemnienia. Przyszedł na ten świat powodowany współczuciem.
Podobnie bodhisattwowie na wysokim poziomie
— istoty, które żywią nieustanne i silne pragnienie stania
się buddą, aby przynosić pożytek innym — mogą odradzać
się dobrowolnie, powodowani nie niewiedzą, jak zwyczajne
istoty, lecz współczuciem.
Kiedy myślimy o buddzie jako przejawieniu oświecenia,
nie traktujemy go jako osoby. Koncentrujemy się raczej
na właściwościach jego wszechwiedzącego umysłu,
które przejawiają się w postaci osobowej. Ten rodzaj rozumienia
buddy jest dosyć abstrakcyjny; myślenie w ten sposób
wymaga więc od nas znacznego wysiłku.
Podobnie możemy rozumieć oświecone buddyjskie bóstwa:
jako przejawienia właściwości wszechwiedzącego
umysłu. Dlaczego jednak tych bóstw jest tak dużo, skoro
wszystkie istoty, które osiągnęły oświecenie, osiągnęły to
samo? Dlatego, że każde z owych przejawień komunikuje
się z innym aspektem naszej osobowości. Świadczy to
o stosowaniu przez buddów skutecznych metod, aby kierować
poszczególnymi osobami stosownie do ich skłonności.
Na przykład Awalokiteśwara (Kuan Jin [chin.], Czenrezig
[tybet.], Kannon [jap.]) uosabia współczucie wszystkich
buddów. I choć odznacza się on takim samym współczuciem
i mądrością jak wszyscy buddowie, przejawia współczucie
w szczególny sposób.
Oświecone współczucie jest niewidoczne dla oczu.
Gdyby jednak mogło pojawiać się w jakiejś postaci — to
jak by wyglądało? Podobnie jak artyści, którzy symbolicznie
wyrażają samych siebie, malując obrazy, buddowie
dają symboliczny wyraz swego współczucia, pojawiając
się w formie Awalokiteśwary. Na niektórych malowidłach
jest on biały i ma tysiąc rąk. Biały kolor symbolizuje czystość
— w tym wypadku oczyszczenie się z egoizmu drogą
26 Buddyzm dla początkujących
współczucia. Tysiąc rąk z oczami na dłoniach wyraża bezstronne
współczucie, z jakim bodhisattwa patrzy na wszystkie
istoty i dociera do nich z pomocą. Cała postać Awalokiteśwary
wyobraża współczucie. Jeżeli wizualizujemy współczucie
właśnie pod tą postacią, możemy kontaktować się
z nim w pozasłowny, symboliczny sposób.
Bóstwo zwane Mandżuśrim jest z kolei przejawieniem
mądrości wszystkich buddów. Mandżuśri osiągnął to samo,
co wszyscy inni buddowie. Tybetańska tradycja przedstawia
go w postaci złotego bodhisattwy z płonącym mieczem
i kwiatem lotosu, na którym leży Sutra doskonałości
mądrości. Postać ta symbolizuje wewnętrzne osiągnięcia.
Złoty kolor wyobraża mądrość, która rozświetla umysł, jak
złote promienie słońca oświetlają ziemię. Sutra doskonałości
mądrości oznacza, że aby rozwinąć mądrość, musimy
studiować i kontemplować treść tej sutry i medytować nad
jej znaczeniem. Miecz wyobraża mądrość, która przezwycięża
opór niewiedzy. Jeżeli wizualizujemy Mandżuśriego
i medytujemy nad nim, możemy osiągnąć właściwości buddy
— zwłaszcza mądrość.
Powyższe przykłady pomagają nam zrozumieć, dlaczego
jest tak wiele bóstw. Każde z nich uwydatnia inny aspekt
oświeconych właściwości i mówi nam o nim w języku
symboli. Nie oznacza to wszakże, że Awalokiteśwara nie
istnieje. Na jednym poziomie możemy postrzegać Buddę
Współczucia jako osobę zamieszkującą jakąś czystą krainę
— miejsce, w którym wszystkie okoliczności sprzyjają duchowemu
rozwojowi. Na innym poziomie możemy go widzieć
jako uosobienie współczucia. W Tybecie Awalokiteśwara
przedstawiany jest w postaci męskiej, w Chinach —
w żeńskiej. Rzecz jasna, oświecony umysł nie jest ani męski,
ani żeński. Te najróżniejsze postacie ukazują się po to,
by kontaktować się z nami — zwyczajnymi istotami uwikłanymi
w świat form. Oświecona istota może przejawiać się
w najróżniejszych ciałach. Jeśli w jednym kręgu kulturowym
Budda 27
bardziej pożyteczne będzie pojawienie się oświeconej istoty
jako kobiety, a w innym jako mężczyzny, istota ta dostosuje
się do sytuacji.
Istota wszystkich tych przejawień oświecenia jest ta sama:
szczęśliwy, wszechwiedzący umysł pełen mądrości i współczucia.
Buddowie i bóstwa nie są różnymi bytami w taki
sposób, jak jabłko i pomarańcza są różnymi owocami. Mają
tę samą naturę. Przejawiają się tylko pod różnymi postaciami,
aby kontaktować się z nami na różne sposoby. Z grudki
gliny można ulepić garnek, wazon, talerz lub figurkę.
Ich natura jest ta sama — to glina — chociaż w zależności
od tego, jak je ukształtowano, pełnią różne funkcje. Podobnie
jest z buddami i bóstwami: szczęśliwy, wszechwiedzący,
pełen mądrości i współczucia umysł, który jest ich naturą,
przejawia się w różnych postaciach, aby pełnić różne
funkcje. Dlatego, chcąc rozwinąć współczucie, położymy
nacisk na medytację nad Awalokiteśwarą, a kiedy nasz umysł
będzie tępy i ospały — zastosujemy praktykę Mandżuśriego,
Buddy Mądrości. Wszyscy buddowie mają takie samo
zrozumienie, chociaż każdy z nich działa w inny sposób.
Budda, którym się staniemy
Trzeci sposób rozumienia buddy mówi o ukazaniu się naszej
własnej natury buddy w jej w pełni rozwiniętej postaci.
Wszyscy możemy stać się buddami, ponieważ umysł
każdego z nas cechuje wrodzona czystość. Teraz jednak
czystość tę przysłaniają chmury szkodliwych postaw, niszczących
emocji (kleśa) i nieczystych działań, czyli karmy.
Dzięki regularnej praktyce możemy usunąć ze swojej świadomości
te zanieczyszczenia i zarazem troskliwie hodować
kiełki naszego wrodzonego, wspaniałego potencjału. Kiedy
ten proces oczyszczania i rozwoju się zakończy, każdy
z nas może stać się buddą. Tym właśnie buddyzm różni się
od większości religii, które głoszą, że pomiędzy tym, co
28 Buddyzm dla początkujących
boskie, a tym, co ludzkie, istnieje nieprzekraczalna przepaść.
Budda nauczał, że każda istota może osiągnąć oświecenie.
To tylko kwestia podążania drogą duchową i stwarzania
przyczyn, z których wynika oświecenie. Dlatego wiele
istot stało się buddami — my też możemy ten stan osiągnąć.
Kiedy wizualizujemy buddę lub bóstwo jako kogoś, kim
staniemy się w przyszłości, wyobrażamy sobie swoją nieprzebudzoną
jeszcze naturę buddy w jej całkowicie rozwiniętej
postaci. Myślimy o przyszłości, o chwili, kiedy dojdziemy
do końca swojej drogi do oświecenia. Wyobrażając
sobie przyszłość dzisiaj, umacniamy w sobie wrodzone
nam dobro. Ten przyszły budda, którym się staniemy, już
teraz chroni nas przed cierpieniem, ponieważ w procesie
stawania się nim usuwamy przyczyny swoich obecnych
problemów.
Każdy z omówionych sposobów pojmowania buddy jest
niełatwy do zrozumienia; każdy kolejny trudniejszy od poprzedniego.
Być może nie ogarniemy ich od razu. To zrozumiałe.
Warto jednak przedstawiać różne interpretacje dlatego,
że ludzie rozumują na wiele różnych sposobów. Nikt
nie oczekuje, że wszyscy będziemy myśleć tak samo ani
też rozumieć wszystko za pierwszym podejściem.
Jeżeli wśród naszych współczesnych są ludzie, którzy
osiągnęli stan buddy, to dlaczego nie mówią, kim są,
i nie demonstrują na przykład mocy jasnowidzenia,
aby pobudzić naszą wiarę? Czemu wszyscy wielcy mistrzowie
zaprzeczają, gdy mowa o ich duchowych osiągnięciach?
Jedną z najważniejszych zalet oświeconego jest pokora.
Nie przystoi buddom szczycić się swoimi osiągnięciami
i egoistycznie gromadzić uczniów. Wielcy duchowi mistrzowie
dają nam doskonały przykład swoim zachowaniem:
Budda 29
autentycznym szacunkiem, jakim darzą wszystkich, i chęcią
uczenia się od każdego. My, zwyczajni ludzie, mamy
skłonność do popisywania się swoimi zaletami; zdarza nam
się też przechwalać zdolnościami i osiągnięciami, których
nie mamy. Ludzie rozwinięci duchowo postępują odwrotnie:
są pokorni.
Budda zabronił swoim uczniom ujawniania daru jasnowidzenia
i innych nadzwyczajnych mocy, o ile nie zachodziły
nadzwyczajne okoliczności; nie zezwalał nawet na
rozmowy na ten temat. Jest kilka tego przyczyn. Jeżeli ktoś
ma na przykład dar jasnowidzenia i demonstruje go, może
wbić się w pychę, co przyniesie uszczerbek jego praktyce.
Co więcej, inni mogą uznać, że celem buddyjskiej praktyki
jest osiągnięcie cudownych mocy. To prawda, są one
ubocznym efektem praktyki, ale przynoszą pożytek tylko
wtedy, kiedy praktykujący ma właściwą motywację: bezstronną
miłującą dobroć wobec wszystkich bez wyjątku.
Wyobraźmy sobie, co by się działo, gdyby nagle pojawił
się wśród ludzi budda o promieniującym, świetlistym ciele:
zszokowani niezwykłym zjawiskiem, nie poświęciliby należytej
uwagi jego naukom. Znacznie większą korzyść odnosimy
wtedy, kiedy ci, którzy osiągnęli wysoki poziom
na drodze duchowej, pojawiają się w zwykłej postaci. Być
może zwrócimy uwagę na ich wyjątkowe zalety, ale dzięki
temu, że wyglądają tak jak my, będziemy czuli się im bliżsi.
Łatwiej będzie nam wówczas uwierzyć, że możemy rozwinąć
w sobie te same oświecone właściwości, które mają
buddowie.
Co znaczy „wiara" w buddyzmie? Czy buddowie mogą
obdarzyć nas łaską?
Buddyzm zachęca do poznawania nauk Buddy i osobistego
sprawdzania ich skuteczności, aby tą drogą rozwinąć
30 Buddyzm dla początkujących
w sobie wiarę i zaufanie do nich. Buddyzm mówi o trzech
rodzajach zaufania.
Pierwsze z nich to zaufanie zwane czystym lub pełnym
podziwu. Kiedy poznajemy przymioty Buddy, Dharmy
i Sanghi, podziwiamy je.
Drugie to zaufanie wynikające z pragnienia. Kiedy rozumiemy
przymioty Trzech Klejnotów, pragniemy się do
nich upodobnić.
I trzecie, to zaufanie, które wypływa z przekonania.
Kiedy sprawdzamy efekt nauk i wcielamy je w życie, rozwijamy
przekonanie o ich skuteczności.
Pojęcie łaski jako takiej nie istnieje w buddyzmie. Istnieje
natomiast pojęcie zbliżone, które oddajemy w tłumaczeniu
jako otrzymywanie inspiracji lub błogosławieństwa
od Buddy, Dharmy i Sanghi. Oznacza ono, że nasz umysł
ulega przekształceniu nie tylko pod wpływem Trzech Klejnotów,
lecz również w rezultacie naszej własnej praktyki
i otwartości.
Rozdział trzeci
MIŁOŚĆ I WSPÓŁCZUCIE
Czym są miłość i współczucie z buddyjskiego punktu
widzenia? Dlaczego są one tak ważne?
Miłość to pragnienie, aby wszystkie czujące istoty (wszelkie
istoty o nie w pełni oświeconym umyśle) osiągnęły
szczęście i jego przyczyny. Współczucie zaś jest pragnieniem,
aby uwolniły się one od cierpienia i jego przyczyn.
Nasze zadanie polega na rozwijaniu w sobie tych uczuć
wobec wszystkich istot bez wyjątku — wobec samego siebie,
tych, których znamy, i tych, których nie znamy.
Miłość i współczucie przynoszą pożytek zarówno nam
samym, jak i innym. Stwarzają warunki do bliskości i porozumienia
ze wszystkimi żywymi istotami. Dzięki nim znika
poczucie wyobcowania i rozpacz, a zamiast tego pojawia
się optymizm. Kiedy działamy z takim nastawieniem, osoby
z naszego otoczenia czerpią niewątpliwe korzyści z kontaktu
z życzliwym człowiekiem. Pozytywną różnicę odczuwa
zarówno nasza rodzina, jak i znajomi, a nawet ludzie,
których spotykamy przypadkiem. Rozwijanie miłości i współczucia
daje nam szansę udziału w budowaniu pokoju na
świecie. Uczucia te pozostawiają trwały ślad w świadomości,
dzięki czemu nasza duchowa praktyka rozwija się lepiej
i łatwiej nam rozumieć duchową drogę.
32 Buddyzm dla początkujących
Buddyzm mówi o bezstronnej miłości do wszystkich
istot. Czy taka miłość jest możliwa?
Tak, miłość do wszystkich istot jest możliwa. Wymaga jednak
patrzenia w głąb zewnętrznych zjawisk, docierania do
ludzkich serc i zrozumienia, że każda istota pragnie być
szczęśliwa i wolna od cierpienia tak samo jak my. Przy
takim podejściu wszystkie istoty są równe. Pamiętanie
o tym stopniowo wytrąca broń naszemu krytycznemu, oceniającemu
umysłowi, który uwielbia zajmować się cudzymi
błędami. Kiedy na przykład czekamy w kolejce, prowadzimy
o ludziach wokół cichy monolog: „Ten jest za chudy.
A tamta — ale się ubrała! Tamten wygląda mi na agresywnego,
a ten obok — co za pozer!". Taka rozmowa z samym
sobą opiera się na powierzchownym spojrzeniu i błędnych
przypuszczeniach, służy wzmocnieniu uprzedzeń i potęguje
poczucie wyobcowania. Jeśli jednak zadamy sobie
trud, aby spojrzeć głębiej, zrozumiemy, że każda z tych
osób tak samo jak my pragnie szczęścia i unika cierpienia
— wówczas zrodzi się w nas poczucie wspólnoty i będziemy
życzyć dobrze każdemu bez wyjątku. Nie trzeba dodawać,
że nad takim nastawieniem należy ciągle pracować.
Nie wystarczy pomyśleć sobie w ten sposób od czasu do
czasu, by raz na zawsze pozbyć się uprzedzeń.
Jesteśmy niewolnikami swoich przyzwyczajeń, musimy
więc włożyć sporo wysiłku w to, by wyzbyć się tendencji do
nawykowych osądów, emocji i zachowań w relacjach z innymi.
Każda chwila naszego życia jest nowa, każda niesie
szansę podjęcia eksperymentu i uwolnienia się od rutyny.
Stale spotykamy ludzi, z którymi możemy się porozumieć,
wymienić uprzejmość, którym możemy dać coś dobrego. Gdybyśmy
tylko umieli oprzytomnieć i korzystać z nadarzających
się okazji, których tak wiele podsuwa nam każdy dzień!
Miłość i współczucie 33
Jeśli będziemy kochać wszystkich tak samo, czy nie
wprowadzi to chaosu w nasze codzienne relacje
z ludźmi?
Miłość to uczucie, które chcemy tak rozwijać, by móc dawać
je każdemu. Ale to nie znaczy, że traktujemy wszystkich
jednakowo. Przykładowo, ponieważ zdajemy sobie
sprawę z możliwości i ograniczeń dzieci, traktujemy je jak
dzieci, nie jak dorosłych. Jasne, że znajomych traktujemy
inaczej niż nieznajomych — przyjęte role społeczne obowiązują.
Jeżeli kogoś zdenerwowaliśmy, powinniśmy go
wysłuchać, porozmawiać z nim i spróbować zażegnać konflikt.
Nie udawajmy, że nic się nie stało — druga strona
czułaby wówczas, że ją lekceważymy. Tak czy owak, bez
względu na to, jaki rodzaj relacji łączy nas w danej chwili
z danym człowiekiem, w głębi serca wszyscy mogą nas
obchodzić jednakowo.
Jaka jest różnica między współczuciem a litością?
Współczucie jest pragnieniem, by wszystkie istoty uwolniły
się od cierpienia i jego przyczyn. Podobnie jak miłość
rozwija się ono, kiedy postrzegamy szczęście i cierpienie
każdej istoty jako jednakowo ważne. Litując się nad kimś
natomiast, nierównomiernie rozkładamy siły: widzimy samego
siebie jako kogoś lepszego i protekcjonalnie, z fałszywą
troską litujemy się nad tymi, których mamy za gorszych
od siebie. Współczucie jest bardzo bezpośrednie
i nie czyni różnic. Współczujący pragnie ulżyć w cierpieniu
każdemu, bez względu na to, kto cierpi, i jeżeli ma
okazję pomóc — choćby trochę — po prostu pomaga.
Jeżeli na przykład nadepniemy na drzazgę, ręka sięga
do stopy, wyciąga drzazgę i zakłada opatrunek. Przy czym
34 Buddyzm dla początkujących
ręka nie mówi: „Stopo, aleś ty głupia! Mówiłam ci: uważaj,
gdzie leziesz — ale ty zawsze swoje! No i muszę się tobą
zajmować. Teraz pamiętaj, że jesteś mi winna wdzięczność".
Dlaczego ręka tak nie „myśli"? Bo zarówno ręka, jak
i stopa są częściami jednego organizmu — pomagają sobie
odruchowo, nie zastanawiając się nad tym. Podobnie, jeśli
uważamy siebie za część tego samego organizmu, w którego
skład wchodzą wszystkie żywe istoty, będziemy wychodzić
im naprzeciw tak, jakby byli nami. Taki właśnie
rodzaj współczucia próbujemy rozwinąć w sobie dzięki
praktyce.
A co z miłością do siebie samego i współczuciem
sobie?
Troska o siebie samego jest bardzo ważna. Buddyzm nie
zaleca zaniedbywania siebie w imię współczucia dla innych
— idąc tą drogą, stajemy się dla nich ciężarem i w końcu
muszą się nami opiekować. Powinniśmy kochać samych
siebie i opiekować się sobą w zdrowy, wolny od obsesji
sposób. Dbajmy o czystość ciała i o zdrowie. Pielęgnujmy
pogodę ducha, żebyśmy mogli, robiąc coś dla innych, robić
to chętnie i z radością. Miłość do siebie samego nie
oznacza folgowania każdej swojej zachciance ani stawiania
siebie na pierwszym miejscu. Jeśli będziemy nadmiernie
się przejmować wszystkim, co nas spotyka, i przywiązywać
nadmierną wagę do każdej swojej emocji, staniemy
się przewrażliwieni i obrażalscy. A to jeszcze bardziej nas
unieszczęśliwi. Obsesja na własnym punkcie i miłość do
samego siebie to dwie zupełnie różne rzeczy.
Jego Świątobliwość Dalajlama mawia: Jeśli chcesz być
samolubny, rób to z głową. Troszcz się o innych!". Jeżeli
koncentrujemy się tylko na sobie i ignorujemy cudze potrzeby
albo stawiamy je na drugim miejscu, unieszczęśliwimy
Miłość i współczucie 35
innych. W efekcie będziemy żyć wśród nieszczęśliwych
ludzi, co z kolei stanie na przeszkodzie naszemu własnemu
szczęściu. Kiedy zaś troszczymy się o innych, polepsza
się ich samopoczucie i całe otoczenie staje się radośniejsze,
a więc i my sami jesteśmy szczęśliwsi. Warto dodać,
że działania wypływające z zaabsorbowania sobą zasiewają
w świadomości nasiona złej karmy, które dojrzeją
w postaci nieprzyjemnych doświadczeń. Natomiast działania
powodowane autentyczną troską o innych są źródłem
dobrej karmy, która przyniesie nam szczęście.
Gorące pragnienie wyzwolenia się z kołowrotu wcieleń
i osiągnięcia nirwany, które jest pierwszym z trzech najważniejszych
przejawów buddyjskiej drogi duchowego rozwoju
(pozostałe to altruistyczna postawa i mądrość rozumiejąca
pustkę), polega właśnie na współczuciu dla siebie
samego. Kiedy nie chcemy już dłużej znosić cierpienia kołowrotu
wcieleń, rodzi się w nas pragnienie uwolnienia się
od niego. Taki rodzaj współczucia jest niezbędny dla naszego
duchowego rozwoju. Jest także warunkiem wstępnym
pogłębiania współczucia wobec wszystkich pozostałych
istot.
Czym różni się przywiązanie do kogoś od kochania
go? Dlaczego przywiązanie stwarza problemy?
W buddyzmie przywiązanie rozumie się jako nastawienie
polegające na tym, że przeceniamy dobre strony jakiejś osoby
albo przypisujemy jej zalety, których nie ma, a w konsekwencji
wiążemy się z nią emocjonalnie. Kiedy jesteśmy
przywiązani, troszczymy się o innych, ponieważ są dla nas
mili. Dają nam prezenty, chwalą nas, pomagają i podtrzymują
na duchu. Kiedy kochamy, pragniemy, aby wszystkie
żywe istoty osiągnęły szczęście i jego przyczyny, ponieważ
są takie same jak my. Przez pryzmat przywiązania nie
36 Buddyzm dla początkujących
widzimy innych takimi, jacy są naprawdę, więc obciążamy
ich wieloma oczekiwaniami, myśląc że powinni być tacy,
a nie inni, i robić to, a nie tamto. A kiedy nie żyją według
naszego scenariusza, czujemy się zranieni, rozczarowani
i — wściekli.
Kiedy kochamy innych, nie oczekujemy niczego. Akceptujemy
ludzi takimi, jacy są, i staramy się im pomagać,
nie oczekując w zamian żadnych korzyści. Prawdziwa miłość
nie zazdrości, nie jest zaborcza ani ograniczona do
kręgu bliskich osób. Jest bezstronna i ogarnia wszystkich.
Jeśli jednak przestaniemy mieć oczekiwania i zrezygnujemy
z przywiązania, czy nie zagrozi nam utrata
wiary w ludzi i nie staniemy się cynikami?
W społeczeństwie są przyjęte określone zasady grzeczności
i stosownego zachowania. Jeżeli na przykład witamy
się ze współpracownikiem, spodziewamy się, że nam się
odkłoni. Od ludzi, z którymi nad czymś pracujemy, oczekujemy
wywiązywania się ze zobowiązań. To zdrowe oczekiwania.
Problem zaczyna się wtedy, kiedy się złościmy
albo czujemy pokrzywdzeni, bo ktoś nie spełnia naszych
oczekiwań. Możemy, rzecz jasna, pomyśleć: „W porządku.
Nie będę już niczego od nikogo oczekiwać". Taki
wybór jest właśnie przejawem cynicznego podejścia, czyli
kolejną niszczącą emocją, która nie ma nic wspólnego
z rezygnacją z przywiązania.
Tym, co pragniemy w sobie wyrobić, jest postawa niepodawania
w wątpliwość możliwości polegania na innych,
ale też nieoczekiwania, że będą zawsze idealni. Nie tracimy
wiary w ludzi, ale potrafimy tolerować sytuacje, kiedy
bywają wobec nas nie w porządku — rozumiemy, że innych,
tak jak i nas samych, ogarniają czasami złe uczucia
i zamęt myślowy.
Miłość i współczucie 37
Jeśli człowiek odetnie przywiązanie, czy może być blisko
ze swoją rodziną i przyjaciółmi?
Słowo „odcięcie" nie oddaje właściwie buddyjskiego pojęcia.
„Brak przywiązania" odpowiada mu lepiej. Odcięcie
sugeruje brak zaangażowania i chłód emocjonalny. Tymczasem
z buddyjskiego punktu widzenia chodzi o taką postawę,
kiedy jesteśmy zrównoważeni i nie czepiamy się
innych kurczowo. Kiedy nie jesteśmy przywiązani, nie mamy
wobec innych nierealistycznych oczekiwań ani nie czepiamy
się ich z lęku, że gdy ich zabraknie, będziemy cierpieć.
Brak przywiązania to podejście spokojne, realistyczne,
otwarte i pełne akceptacji. Nie ma nic z wrogości,
paranoi czy nieprzystosowania społecznego. Tego rodzaju
zrównoważone nastawienie nie oznacza odrzucenia przyjaciół
czy rodziny. Oznacza natomiast odnoszenie się do
nich w inny sposób. Kiedy nie jesteśmy przywiązani, nasze
stosunki z innymi są harmonijne, a uczucia, jakimi ich
darzymy, stają się cieplejsze.
Nauki buddyjskie zalecają, by troszczyć się o innych
bardziej niż o siebie. Czy taka postawa może prowadzić
do relacji współuzależnienia, w której jedna osoba
stale rezygnuje z własnych potrzeb, by zadowolić
drugą?
Nie może, o ile właściwie ją rozumiemy. Trosce o innych
mogą towarzyszyć dwie zupełnie różne motywacje. Jedna
jest podszyta strachem lub przywiązaniem — poświęcenie
jest tu pozorne, a dbałość o innych nosi cechy czegoś niezdrowego,
neurotycznego. Ludzie, którzy cenią sobie pochwały,
sławę, stosunki i temu podobne, i boją się je utracić,
mogą — na pokaz — zaniedbywać własne potrzeby,
by troszczyć się o innych. Postępując tak, chronią samych
38 Buddyzm dla początkujących
siebie, ale w sposób mało owocny. Ich troska nie wynika
z autentycznej miłości, lecz z egocentrycznych wysiłków,
by być szczęśliwym. To jednak tak naprawdę jeszcze bardziej
ich unieszczęśliwia.
Inny sposób troszczenia się o bliźnich wynika z autentycznego
uczucia — i do tego właśnie zachęcał Budda.
Taki rodzaj miłości i szacunku wobec innych nie wiąże się
z oczekiwaniem niczego w zamian. Jego źródłem jest zrozumienie,
że wszystkie istoty, tak samo jak my, pragną być
szczęśliwe i nie chcą cierpieć. Co więcej, pomagały nam
one — czy to w poprzednich, czy też w tym życiu —
robiąc to, co do nich należało w danym społeczeństwie.
Jeśli będziemy myśleć w ten sposób, miłość do innych
przyjdzie spontanicznie, a pragnienie, by im pomagać, zacznie
wypływać ze szczerego życzenia im szczęścia.
Nie może być mowy o współuzależnieniu, kiedy manipuluje,
uzależnia się czy stawia żądania jedna ze stron. Ze
współuzależnieniem mamy do czynienia wtedy, kiedy przywiązanie,
agresja czy lęki dwóch lub więcej osób podsycają
się wzajemnie w niezdrowy sposób. Jeśli ktoś uwolnił
się od przywiązania i kieruje się prawdziwą miłością i współczuciem,
to nawet jeśli druga strona (świadomie bądź nie)
próbuje nim manipulować, to człowiek taki, dzięki swej czystej
motywacji, nie da się wciągnąć w grę uzależnień.
Rozdział czwarty
MEDYTACJA
Czym jest medytacja?
W dzisiejszych czasach medytacja bywa mylona z innymi
czynnościami. Trzeba wiedzieć, że nie sprowadza się ona
do relaksu ciała i umysłu. Nie polega również na wizualizowaniu
siebie jako odnoszącej sukcesy, nieprawdopodobnie
bogatej osoby, która ma dobre stosunki z ludźmi i cieszy
się sławą i uznaniem. To jest tylko śnienie na jawie o tym,
do czego jesteśmy przywiązani. Medytacja nie polega również
na siedzeniu w pozycji pełnego lotosu z prostym jak
strzała kręgosłupem i miną świętego. Medytacja to praca
duchowa. Nawet jeśli siedzimy w idealnej pozycji, ale nasz
umysł, gnany złością i przywiązaniem, pędzi jak oszalały
od jednego obiektu do drugiego — nie medytujemy. Medytacja
nie ma też nic wspólnego ze stanem koncentracji,
jaki osiągamy, kiedy malujemy, czytamy lub zajmujemy się
czymkolwiek, co nas interesuje. Nie jest też po prostu świadomością
tego, co w danej chwili robimy.
Tybetańskie słowo oznaczające medytację brzmi „gom".
Ma ono ten sam rdzeń, co czasownik „przyzwyczajać się
do czegoś", „oswajać się z czymś". Medytacja oznacza
więc przyzwyczajanie samego siebie do konstruktywnych,
realistycznych i pożytecznych emocji i postaw. Rozwija
40 Buddyzm dla początkujących
pozytywne nawyki duchowe. Służy przekształcaniu myśli
i poglądów tak, aby stały się bardziej współczujące i bliższe
rzeczywistości.
Jak się nauczyć medytować? Jakie są rodzaje medytacji?
W dzisiejszych czasach wielu różnych ludzi naucza medytacji
i drogi duchowej. Kiedy spotykamy nauczyciela, powinniśmy
dobrze sprawdzić jego kompetencje, nie zaś rozentuzjazmowani,
rzucać się na oślep w coś nowego. Albo
może się nam wydawać, że wynaleźliśmy swój własny
sposób medytowania i nie musimy się uczyć od wykwalifikowanego
nauczyciela. To bardzo nierozsądne. Jeśli chcemy
medytować, musimy zacząć od uzyskania objaśnień od
kogoś, kto jest biegły w tej dziedzinie. Słuchanie nauk pochodzących
ze źródła, które jest godne zaufania — jak nauki
Buddy — działa na naszą korzyść, były one bowiem
przez całe stulecia zgłębiane przez uczonych i praktykowane
przez biegłych w medytacji. Wiedząc o tym, możemy
przyjąć, że ten przekaz nauk i praktyki medytacji ma
uznany rodowód i warto wcielać go w życie; że nie jest to
efekt czyjejś „radosnej twórczości".
Zaczynamy od słuchania nauk i rozmyślania nad nimi,
dzięki czemu coraz lepiej je rozumiemy. Następnie, medytując,
integrujemy to, czego się nauczyliśmy, z własną psychiką.
Jeśli uczyliśmy się na przykład o rozwijaniu bezstronnej
miłującej dobroci w stosunku do wszystkich istot,
powinniśmy zacząć od dociekania, czy to jest w ogóle możliwe.
Potem, stopniowo, dochodzimy do zrozumienia każdego
kroku tej praktyki. Wreszcie, integrując nauki ze swoją
psychiką i stopniowo rozwijając bezstronną miłość, utrwalamy
w sobie ten pożyteczny duchowy nawyk. Na tym
polega medytacja.
Medytacja 41
Są dwa podstawowe rodzaje medytacji: stabilizująca umysł
i analityczna. Pierwsza służy rozwinięciu koncentracji, druga
— uzyskaniu zrozumienia i wglądu. W obrębie tych
dwóch ogólnych kategorii Budda nauczał wielu różnorodnych
technik medytacyjnych, których przekaz trwa nieprzerwanie
do dzisiaj. Przykładem medytacji stabilizującej
umysł jest skupianie się na oddechu i obserwowanie wszystkich
wrażeń pojawiających się podczas oddychania. Wycisza
to umysł i uwalnia od właściwej mu gonitwy myśli,
dzięki czemu zyskujemy więcej spokoju na co dzień
i przestajemy zamartwiać się swoimi problemami. Funkcję
przedmiotu medytacji, służącego uspokajaniu umysłu
i rozwijaniu koncentracji, może również pełnić wizualizowana
przez nas postać buddy. Niektóre niebuddyjskie tradycje
doradzają, aby ćwiczyć koncentrację, patrząc na kwiat
lub płomień świecy. Buddyzm takich ćwiczeń zasadniczo
nie zaleca, wychodzi bowiem z założenia, że medytacja
nie polega na aktywności zmysłów lecz na aktywności
duchowej.
Z kolei techniki medytacji, które polegają na rozwijaniu
pozytywnego i realistycznego nastawienia wobec innych,
pomagają zapanować nad gniewem, przywiązaniem i zazdrością.
Należą one do kategorii medytacji analitycznej,
„sprawdzającej". Przykładem tego rodzaju praktyki jest między
innymi kontemplacja cennego ludzkiego ciała, nietrwałości
oraz nieistnienia trwałej i niezależnej natury zjawisk.
W tym wypadku ćwiczymy konstruktywne myślenie, które
prowadzi nas do właściwego rozumienia zjawisk i, z czasem,
do wyjścia poza myślenie pojęciowe.
Są też medytacyjne techniki oczyszczające, które usuwają
ślady złych uczynków i uwalniają od poczucia winy. Niektóre
szkoły zen z kolei posługują się koanem — paradoksalnym
tekstem-zagadką, który ma służyć przezwyciężeniu
nawyków myślenia. Jeszcze inne techniki medytacyjne
42 Buddyzm dla początkujących
opierają się na wizualizacji i recytowaniu mantry. Wymieniłam
tu zaledwie kilka spośród bardzo wielu ćwiczeń
medytacyjnych, jakich naucza się w buddyzmie.
Jakie są korzyści z medytacji?
Medytując, wyrabiamy w sobie pozytywne nawyki psychiczne,
dzięki czemu stopniowo i niepostrzeżenie zmienia
się nasze codzienne życie. Rzadziej odczuwamy gniew,
sprawniej podejmujemy decyzje, nasze frustracje i niepokoje
słabną. Tych efektów medytacji możemy doświadczyć
stosunkowo szybko. Powinniśmy jednak zawsze
starać się, by nasza motywacja do medytowania była głębsza
i ogarniała coś więcej niż tylko doraźne dobre samopoczucie.
Jeżeli będzie ona polegała na dążeniu do przygotowania
gruntu pod przyszłe odrodzenia i uwolnienie się
z kołowrotu nieustannie powracających problemów, czy
wreszcie na dążeniu do osiągnięcia oświecenia dla pożytku
wszystkich istot, wówczas naturalną koleją rzeczy doświadczymy
efektów praktyki także w codziennym życiu.
Co więcej, będziemy w stanie osiągnąć również owe wzniosłe
i szlachetne cele.
Regularna praktyka medytacji, nawet jeżeli jest to zaledwie
kilka minut dziennie, jest niesłychanie pożyteczna.
Niektórzy myślą: „W ciągu dnia jestem tak zajęty pracą
i rodziną, mam tak wiele obowiązków, że nie mogę medytować.
Wezmę się za medytację na starość, kiedy nie
będę już tak zajęty. Codzienna medytacja — to dobre dla
mnichów i mniszek". To niewłaściwe podejście. Jeżeli
medytacja ma nam rzeczywiście pomóc, musimy znaleźć
na nią czas codziennie. A jeśli nie chcemy medytować, to
przynajmniej powinniśmy postarać się codziennie o chwilę
spokoju. To bardzo ważne. Potrzebujemy czasu, żeby
spokojnie posiedzieć i pomyśleć, co i dlaczego robimy,
Medytacja 43
poczytać jakąś poświęconą dharmie książkę, zaśpiewać modlitwę.
Musimy się nauczyć lubić swoje własne towarzystwo
i cieszyć samotnością. To jest potrzebne do szczęścia.
Najlepiej sobie zapewnić taką spokojną chwilę samotności
wcześnie rano, zanim jeszcze zacznie się codzienna krzątanina.
To ważne zwłaszcza dla nas, żyjących w nowoczesnych
społeczeństwach, w których życie dostarcza nam
tylu zajęć i obowiązków.
Zawsze mamy czas, żeby dbać o ciało. Rzadko kiedy
rezygnujemy z jedzenia — rozumiemy, że jest niezbędne.
W podobny sposób powinniśmy traktować umysł i serce;
one także są ważne dla naszego samopoczucia. W końcu
to umysł, a nie ciało, będzie istniał w przyszłych żywotach,
do których zabierze ze sobą karmiczne ślady naszych uczynków.
Nie praktykujemy dharmy, by sprawić przyjemność
buddom, lecz dla swojej własnej korzyści. Dharma mówi, jak
stwarzać przyczyny szczęścia — więc, skoro pragniemy szczęścia,
powinniśmy praktykować ją wszelkimi siłami.
W niektórych szkołach buddyzmu uczy się technik medytacyjnych
opartych na wizualizacji i recytacji mantr,
w innych zaś nie poleca się tych metod. Dlaczego?
Budda nauczał różnorodnych technik medytacji, ponieważ
zdawał sobie sprawę, jak różne są ludzkie charaktery
i skłonności. Każda technika prowadzi do podobnego celu
w odmienny sposób. Kiedy na przykład ćwiczymy świadome
oddychanie, kładziemy nacisk na koncentrację na oddechu
jako takim. Dodatkowa wizualizacja mogłaby nas
rozproszyć — podstawowym przedmiotem medytacji jest
w tym wypadku oddech.
Inne techniki medytacyjne opierają się na wizualizacji
buddów. Na przykład podczas medytacji oczyszczającej
wizualizujemy buddę i światło płynące od niego do nas
44 Buddyzm dla początkujących
i do wszystkich istot, które — jak sobie wyobrażamy —
siedzą wokół nas. Ta medytacja polega na wykorzystaniu
naturalnych skłonności naszej wyobraźni i przekształceniu
ich w techniki prowadzące do oświecenia. Zamiast wyobrażać
sobie wakacje z dziewczyną czy chłopakiem, co
zwiększyłoby jedynie nasze przywiązanie, wyobrażamy
sobie jasną i spokojną postać buddy, co służy równoważeniu
i uspokajaniu naszego umysłu.
Na podobnej zasadzie działa recytowanie mantr: polega
na przekształceniu właściwej nam gadatliwości w technikę
medytacyjną. Zamiast prowadzić z samym sobą nieustanny
dialog o tym, co nam się podoba, a co nie, wykorzystujemy
ten wewnętrzny głos, by recytował mantry. Ich powtarzanie
rozwija koncentrację i oczyszcza umysł.
Czy lepiej praktykować jeden czy też wiele rodzajów
medytacji?
Zależy, którą szkołę buddyzmu wybraliśmy i jakich wskazówek
udzielił nam nasz duchowy mistrz. W tradycji tybetańskiej
ćwiczymy się w różnych rodzajach medytacji, ponieważ
chcemy rozwijać różne strony naszej osobowości.
A zatem, by wyciszyć umysł, wykonujemy ćwiczenia oddechowe.
Aby wzbudzić w sobie współczucie i bezinteresowność,
medytujemy nad miłującą dobrocią. Aby oczyścić
ślady złej karmy, wizualizujemy buddów i bóstwa i recytujemy
mantry, zaś aby rozwijać mądrość, która rozumie pustkę,
praktykujemy medytację analityczną i koncentrację.
Jeżeli osiągniemy ogólne zrozumienie stopniowej drogi do
oświecenia, będzie dla nas również jasny cel poszczególnych
technik medytacyjnych i ich miejsce w tym systemie.
Wówczas stopniowo rozwiniemy rozmaite swoje zdolności
i możliwości.
Medytacja 45
Czy dzięki buddyjskim praktykom można osiągnąć
moc jasnowidzenia? Czy jest to cel wart zachodu?
Owszem, można, jednak nie jest to główny cel praktykowania
dharmy. Niektórych bardzo podnieca perspektywa
stania się jasnowidzem. „Niech no tylko znajomi się dowiedzą!
Każdy się przekona o mojej wyjątkowości. Ludzie
zaczną pytać mnie o radę...". Cóż za egoistyczna motywacja!
Jeżeli stale wpadamy w złość i nie umiemy panować
nad tym, co mówimy, myślimy i robimy, to dążenie do
jasnowidzenia jest bezcelowe. Dążenie takie, motywowane
pragnieniem sławy i szacunku, jest nie tylko przeszkodą
w praktyce — w istocie jest jej zaprzeczeniem. O wiele
więcej uzyskamy dla siebie i innych, gdy zamiast jasnowidzem
będziemy po prostu dobrym, bezinteresownym człowiekiem.
Kiedyś jakieś dziecko zapytało mnie, czy jestem jasnowidzem.
A czy potrafiłabym wygiąć łyżeczkę siłą woli?
Czy zatrzymałabym zegar lub przeszła przez ścianę? Odpowiedziałam,
że nie, a gdyby nawet, to co by to dało?
Czy ograniczyłoby cierpienie na świecie? Może nawet człowiek,
któremu zniszczyłabym łyżeczkę, cierpiałby bardziej?
Celem ludzkiego życia nie jest umacnianie naszego ego,
lecz rozwijanie dobroci serca i poczucia powszechnej odpowiedzialności
za pokój na świecie. To miłująca dobroć
jest prawdziwym cudem!
Jeśli ktoś ma kochające serce, to gdyby rozwinął też dar
jasnowidzenia, mogłoby to być pożyteczne dla innych. Jednakże
ci, którzy praktykują szczerze, nie chwalą się naokoło
takimi mocami. Raczej nawet nie przyznają się do
nich. Są pokorni. Budda przestrzegał przed publicznym
demonstrowaniem na przykład jasnowidzenia, o ile nie było
to nieodzowne dla czyjegoś dobra. Skromność robi na
46 Buddyzm dla początkujących
ludziach większe wrażenie niż przechwałki. Spokój umysłu
i szacunek dla innych promieniują większym blaskiem
niż nadprzyrodzone moce i przynoszą większą radość naszym
sercom. Na zaufanie zasługują przede wszystkim ci,
którzy poskromili własną dumę, obdarzają innych miłującą
dobrocią i pogłębiają mądrość. Działają oni dla pożytku
innych, a nie dla własnego prestiżu czy bogactwa.
Czy medytacja może być niebezpieczna? Podobno
można od niej oszaleć. Czy to prawda?
Jeśli uczymy się medytacji od doświadczonego nauczyciela,
który prowadzi nas według sprawdzonej metody, i jeśli
właściwie stosujemy jego wskazówki, to nie ma żadnego
niebezpieczeństwa. Medytacja to po prostu wdrażanie pożytecznych
nawyków duchowych. Dzieje się to stopniowo.
Dlatego właśnie wykonywanie zaawansowanych praktyk
bez odpowiednich instrukcji jest niewskazane. Jeśli
wyrabiamy w sobie nowe umiejętności stopniowo, to
z czasem bez trudności dojdziemy do bardziej zaawansowanych
praktyk i pewnego dnia staniemy się buddą,
Rozdział piąty
NIETRWAŁOŚĆ I CIERPIENIE
Buddyzm dużo mówi o nietrwałości, śmierci i cierpieniu.
Czy takie podejście do życia nie jest niezdrowe
i pesymistyczne?
Słowo „cierpienie" nie jest precyzyjnym tłumaczeniem palijskiego
i sanskryckiego „duhkha", które oznacza brak zadowolenia,
brak satysfakcji. Duhkha znaczy, że nic w naszym
życiu nie jest doskonałe. Większość z nas nie cierpi
bez przerwy, na pewno jednak zgodzi się ze stwierdzeniem,
że nie wszystko w życiu układa się idealnie. Nawet
jeśli jesteśmy w miarę szczęśliwi teraz, nie ma żadnej gwarancji,
że nasze sprawy będą dalej toczyć się pomyślnie.
Zawsze może wydarzyć się coś, co pogorszy nasze położenie.
Taki stan rzeczy mamy na myśli, kiedy mówimy
„brak satysfakcji", „duhkha" czy „cierpienie". Budda Śakjamuni
przedstawił po prostu naszą normalną sytuację. Nie
był pesymistą. Był realistą. Mówił o cierpieniu, aby nam
pomóc szukać sposobów uwolnienia się od niego.
Celem rozmyślania nad nietrwałością, śmiercią oraz brakiem
trwałego zadowolenia nie jest pogrążanie się w depresji
ani wykluczenie z życia radości. Chodzi raczej
o pozbycie się przywiązania i nierealnych oczekiwań. Jeśli
48 Buddyzm dla początkujących
w czasie takich rozmyślań zaczynamy się bać lub wpadamy
w depresję, to znaczy, że nie medytujemy właściwie.
Medytacja nad nietrwałością i cierpieniem powinna wykształcić
w nas spokój i przytomność umysłu, prowadzi
bowiem do zmniejszenia przywiązania i zamieszania, jakie
to przywiązanie wprowadza w nasze życie.
Na co dzień nasz umysł bardzo łatwo poddaje się fałszywym
wyobrażeniom i przywiązaniu. Patrzymy na ludzi
i rzeczy nierealistycznie. Z każdą chwilą wszystko się zmienia,
ale nam się wydaje, że rzeczywistość jest trwała
i niezmienna. Dlatego w obliczu zmiany wpadamy w popłoch.
Możemy powtarzać: „Wszystko jest nietrwałe", ale
nasze słowa nie będą zgodne z naszym wewnętrznym,
niesłusznym przekonaniem, że my i nasi bliscy nie podlegamy
zasadzie nietrwałości. Takie nierealistyczne podejście
przysparza nam wiele bólu, gdyż oczekujemy niemożliwego.
Ukochane istoty nie mogą żyć wiecznie, związki
międzyludzkie także nie pozostaną niezmienne. Nawet najnowszy
model auta nie będzie zawsze tym samym, lśniącym
nowością samochodem wprost z wystawy. Dlatego
przeżywamy niekończące się rozczarowanie: musimy rozstawać
się z ukochanymi, tracimy majątek, chorujemy i starzejemy
się. Gdybyśmy pojmowali świat bardziej realistycznie
i, tym samym, akceptowali jego nietrwałość — nie
tylko w słowach, lecz także w głębi serca — nie doznawalibyśmy
takich rozczarowań.
Rozmyślanie nad nietrwałością i śmiercią pomaga uwolnić
się od niepotrzebnych trosk, które nie pozwalają nam się
odprężyć i być szczęśliwym. Zazwyczaj czyjaś krytyka lub
obraźliwe słowa wytrącają nas z równowagi. Wściekamy
się, gdy nas okradną, i czujemy zawiść, kiedy awansują kogoś
innego. Jesteśmy dumni ze swojego wyglądu i sprawności
fizycznej. Wszystko to są przejawy niszczących emocji, które
zostawiają szkodliwe ślady w świadomości, a w przyszłych
Nietrwałość i cierpienie 49
żywotach przyniosą nam problemy podobne do obecnych.
Jeżeli jednak będziemy rozmyślać nad przemijającą naturą
zjawisk, to pogodzimy się z faktem, że nasze życie kiedyś
się skończy i że żadna z nietrwałych rzeczy nie przyda
nam się w chwili śmierci. Kiedy to zrozumiemy, nie będziemy
już przeceniać spraw tego świata i nie będą nam
już one sprawiać kłopotów.
Nie oznacza to jednak, że stajemy się obojętni wobec
otoczenia. Wręcz przeciwnie, jeśli uwolnimy się od błędnej
koncepcji trwałości i pozbędziemy szkodliwych nastawień,
które z niej wynikają, nasz umysł się rozjaśni,
nauczymy się cieszyć wszystkim — takim, jakie jest. Będziemy
intensywniej żyć teraźniejszością, ciesząc się tym,
co jest właśnie teraz, a nie snując fantazje, jak powinno
albo mogłoby być. Będziemy się mniej przejmować drobiazgami
i mniej rozpraszać podczas medytacji. Przestaniemy
być drażliwi — nie będzie już miało większego
znaczenia, jak inni nas traktują. Dzięki rozmyślaniu nad
nietrwałością i brakiem satysfakcji będziemy lepiej znosić
wszelkie przykrości, które pojawią się tak czy inaczej —
gdyż wciąż pozostajemy w kręgu odnawiających się problemów.
Krótko mówiąc, rozważanie tych prawd we właściwy
sposób wpłynie korzystnie na nasz stan psychiczny.
Będziemy zdrowsi.
Zrozumienie własnej śmiertelności działa inspirująco:
zaczynamy sobie uświadamiać, co tak naprawdę jest
w życiu ważne i jaka hierarchia wartości ma sens. Jeśli
mądrze ją ustawimy, nasze istnienie stanie się pełniejsze,
a kiedy nadejdzie chwila śmierci, nie będziemy musieli
niczego żałować. Umierając, nikt nie myśli: „Szkoda, że nie
pracowałem po godzinach". Żałuje się raczej, że się kogoś
źle traktowało lub zbyt rzadko mówiło ukochanej osobie,
iż się ją kocha. Umierający często żałują, że tak mało czasu
poświęcili sprawom duchowym. Rozmyślając zawczasu nad
50 Buddyzm dla początkujących
śmiercią, zyskujemy szansę, że zrealizujemy w życiu to, co
naprawdę ważne — tak abyśmy nie musieli w chwili śmierci
żałować niewykorzystanych możliwości.
Dlaczego istnieje cierpienie? Czy możemy je przerwać?
Brak zadowolenia pojawia się, ponieważ istnieją po temu
przyczyny. Jedną z nich są nasze szkodliwe nastawienia,
takie jak ignorancja, przywiązanie i gniew. Inna to wynikające
z nich nasze szkodliwe działania: zabijanie, kradzież,
kłamstwo. Jeśli rozwiniemy w sobie mądrość świadomą
nieistnienia „ja", to wyeliminujemy owe szkodliwe postawy
i ich efekty — niszczące działania, likwidując tym
samym przyczyny naszych kłopotów. Przestaną się wówczas
pojawiać przykre konsekwencje naszych działań
i będziemy mogli doświadczyć nirwany — stanu trwałej
szczęśliwości. Zanim jednak osiągniemy tę mądrość, przed
doświadczeniem rezultatów wcześniejszych szkodliwych
działań uchronią nas praktyki oczyszczające. Budda nauczał
także wielu technik mentalnego przekształcania niesprzyjających
okoliczności w drogę do oświecenia. Możemy się
ich nauczyć i stosować je, kiedy mamy problemy.
Czy trzeba cierpieć, aby się wyzwolić? Czy trzeba się
wyrzec świata, aby stać się buddą?
Praktykowanie nauk Buddy przynosi szczęście, a nie cierpienie.
Droga duchowego rozwoju nie jest bolesna ani przykra,
a cierpienie nie jest cnotą. Mamy wystarczająco dużo
problemów. Przysparzanie sobie dodatkowych w imię religii
nie ma sensu. Nie oznacza to jednak, że praktykując
dharmę, nie będziemy mieć żadnych problemów. Zawsze
mogą nas dosięgnąć konsekwencje dawnych uczynków,
z których nie udało nam się jeszcze oczyścić. Jeśli się to
zdarzy, możemy przekształcić tę sytuację w część drogi do
Nietrwałość i cierpienie 51
oświecenia, używając którejś z nauczanych przez Buddę
metod. Czasami, kiedy próbujemy się skupić na praktyce,
może nas niepokoić silna złość, pożądanie i zazdrość. Dzieje
się tak, ponieważ nie usunęliśmy jeszcze wszystkich szkodliwych
nastawień. No cóż, by zostać buddą, nie wystarczy
kilka chwil... Możemy stosować nauki Buddy, aby opanować
te przykre emocje, wymaga to jednak cierpliwości
i zrozumienia, że oczyszczenie umysłu wymaga czasu.
W tłumaczeniach buddyjskich tekstów mówi się często
o „wyrzeczeniu", nie jest to jednak precyzyjny przekład.
Bliższe oryginalnemu znaczeniu byłoby powiedzenie, że
musimy rozwinąć pragnienie uwolnienia się z kołowrotu
wcieleń i osiągnięcia wyzwolenia. Nie musimy wyrzekać
się ludzi ani rzeczy. Chodzi raczej o wyrzeczenie się przywiązania,
jakie wobec nich żywimy. W świecie nie tkwi
żadne wrodzone zło. Prawdziwym problemem są nasze
szkodliwe nastawienia. Pieniądze, na przykład, nie są problemem
same w sobie; przecież to tylko papierki! Kiedy
jednak zaczynamy je kochać i uganiać się za nimi, pojawiają
się problemy. To takich właśnie błędnych i szkodliwych
postaw mamy się wyrzekać. Jeśli jesteśmy do czegoś
bardzo przywiązani, dobrze byłoby odrobinę się od
tego zdystansować, aby trochę osłabić nasze przywiązanie.
Nałogowi zjadacze lodów nie powinni przesiadywać w lodziarni!
Później, kiedy rozwiniemy już w sobie bardziej
zrównoważoną i bezinteresowną motywację, będziemy
mogli posługiwać się obiektami naszego dawnego pożądania
dla pożytku innych.
Buddyzm mówi, ze trzeba się pogodzić ze swoim cierpieniem,
a jednocześnie — uwolnić od niego. Czy to
nie sprzeczność?
W żadnym wypadku. Akceptacja pojawiających się trudności
nie jest przecież równoznaczna z apatią i poddaniem
52 Buddyzm dla początkujących
się cierpieniu. Chodzi raczej o świadomość, że nasze doświadczenie
w każdej chwili — czymkolwiek jest — jest
rzeczywistością. Jeśli tej prawdy nie uznamy, popadniemy
w konflikt z rzeczywistością. Z drugiej strony, możemy
zaakceptować nasz obecny brak satysfakcji i pracować na
rzecz wyzwolenia się z podobnych doświadczeń w przyszłości.
Jeśli na przykład pogodzimy się z faktem, że wszystko
przemija, to zrezygnujemy z prób kontrolowania rzeczy,
które z natury są poza wszelką kontrolą. Będziemy
przyjmować ze spokojem to, co przynosi życie, i jednocześnie
bezinteresownie działać dla dobra innych, widząc, że
każdy ma możliwość wyzwolenia się z cierpienia i osiągnięcia
oświecenia.
Rozdział szósty
BRAK JA"
Czy „nieistnienie ego" i „pustka" znaczą to samo? Jaki
jest pożytek z ich zrozumienia?
Ogólnie rzecz biorąc, oba wyrażenia są bliskoznaczne. Gdy
jednak głęboko wnikniemy w buddyjską filozofię, dostrzeżemy
między nimi pewne różnice. Jeśli zrozumiemy pustkę,
będziemy w stanie oczyścić umysł z wszelkich splamień
i zaciemnień. Nasz umysł zasnuty jest mgłą ignorancji:
sposób, w jaki postrzegamy istnienie wszystkich zjawisk
i nasze własne, nie jest tym sposobem, w jaki istnieją
one naprawdę. Można się posłużyć przykładem człowieka,
który nie zdejmuje okularów przeciwsłonecznych.
Wszystko, na co patrzy, wydaje mu się ciemne, więc myśli,
że takie jest naprawdę. Tymczasem, jeśli zdjąłby okulary,
odkryłby, że jest zupełnie inaczej.
Można też odwołać się do innego porównania. Wyobraźmy
sobie, że publiczność w kinie myśli, iż postacie na
ekranie są prawdziwe. Widzowie przeżywają perypetie
filmowych bohaterów; polubiwszy jednego, zaczynają nawet
żywić wrogie uczucia wobec jego nieprzyjaciół. Czasem
wręcz, gdy bohaterowi coś się przytrafi — krzyczą,
kulą się ze strachu albo podskakują w fotelach. Reakcje te
są całkowicie nieadekwatne — na ekranie nie ma przecież
54 Buddyzm dla początkujących
żywych ludzi. To tylko wyświetlany obraz, uzależniony od
takich przyczyn i warunków jak taśma filmowa, projektor
i ekran. Zrozumienie pustki można porównać do uświadomienia
sobie, że w filmie są filmowi, nie prawdziwi
ludzie. Istnieją oni jednakże jako przedstawiane postaci,
i jako takie są uzależnieni od taśmy, aktorów czy ekranu.
Jeśli to rozumiemy, nie przestajemy dobrze się bawić
w kinie, ale już nie reagujemy tak emocjonalnie na filmowe
przygody bohaterów.
Kiedy rozwiniemy mądrość rozumiejącą pustkę, zaczniemy
dostrzegać, w jaki sposób istnieją wszystkie zjawiska
i my sami: niezależnie od naszych projekcji, zwłaszcza
zaś od projekcji samoistnej, wrodzonej egzystencji. Z tą
rozumiejącą rzeczywistość mądrością uwolnimy się stopniowo
z kajdan ignorancji, która sprawia, że błędnie pojmujemy
rzeczywistość. Oswoiwszy się z pustką, powoli
usuniemy ze świadomości całą głupotę, gniew, przywiązanie,
dumę, zawiść i inne szkodliwe nastawienia i negatywne
emocje. Kiedy to zrobimy, przestaniemy angażować
się w niszczące działania, które z nich wypływają. Wolni
od ignorancji, negatywnych emocji i ich efektu — niszczących
działań — uwolnimy się od przyczyn naszych problemów,
a tym samym znikną także i same problemy. Innymi
słowy, mądrość rozumiejąca pustkę jest prawdziwą drogą
do szczęścia.
Co to znaczy, że „żadne osoby ani zjawiska nie istnieją
w trwały, niezależny sposób"?
Znaczy to tyle, że osoby (na przykład ty i ja) i wszystkie
inne zjawiska (na przykład stoły) nie mają tych wszystkich
wyimaginowanych właściwości, które na nie projektujemy.
Przypisujemy im zwłaszcza niezależne, samoistne istnienie
— chcemy je widzieć jako istniejące niezależnie od
Brak „ja" 55
przyczyn i uwarunkowań, od ich części składowych oraz
od świadomości, która je pojmuje i nazywa. Ze zwykłego,
potocznego punktu widzenia wydaje się przecież, że natura
rzeczy jest autentyczna i niezależna, że istnieją one naprawdę,
że są realnymi, autonomicznymi bytami, które
moglibyśmy znaleźć, gdybyśmy tylko poszukali. Wydaje
nam się, że rzeczy po prostu są — niezależne od przyczyn
i warunków, które je powołały do życia, niezależne od
elementów, z których się składają, i niezależne od umysłu,
który je pojmuje i nazywa. Na tym właśnie polega złudzenie
realnego i autonomicznego istnienia zjawisk, które nasz
umysł bierze za rzeczywistość.
Kiedy jednak prowadzimy dogłębną analizę, aby zbadać,
czy rzeczy istnieją niezależnie, odkrywamy, że nie
jest tak, jak się z pozoru wydaje. Są one puste (w swej
najgłębszej naturze wolne od naszych projekcji). Owszem,
zjawiska istnieją, ich sposób istnienia jest jednak uzależniony
od przyczyn i warunków, które je powołały do życia,
od elementów, z których się składają, oraz od umysłu, który
je pojmuje i nazywa.
Skoro wszyscy ludzie i wszystkie zjawiska nie mają ego,
czyli są puste, czy to oznacza, że nic nie istnieje?
Zjawiska i ludzie są, istnieją. Było nie było, to ja piszę te
słowa, a ty — czytasz. Pustka to nie nicość. Chodzi o zrozumienie,
że ludzie i zjawiska są wolne od projekcji, jakie
mamy na ich temat. Że nie mają cech, które w swoim
błędnym postrzeganiu im przypisujemy. Nie istnieją w taki
sposób, w jaki nam się w tej chwili ukazują — jednakże
istnieją. To znaczy, że nie istnieją niezależnie — ale
w sposób zależny. Przypuśćmy, że ktoś widzi przez swoje
ciemne okulary rząd ciemnych drzew. W istocie nie ma
tam niezależnych ciemnych drzew, nie możemy jednak
56 Buddyzm dla początkujących
powiedzieć, że żadnych drzew tam nie ma. Drzewa są —
nie istnieją jednak w taki sposób, w jaki widzi je ktoś
w przeciwsłonecznych okularach.
Czy zrozumienie pustki jest tym samym co czysty
umysł, w którym nie ma żadnych myśli?
Nie. Kiedy następuje bezpośrednie doświadczenie pustki,
umysł jest wolny od myśli i pojęć. Jednakże sam proces
usuwania z umysłu myśli, chociaż może przynieść nam
dużo spokoju, nie oznacza zrozumienia pustki. Na przykład
umysł krowy jest dosyć pusty — cóż, krowy raczej
nie myślą pojęciowo, ale przecież nie rozumieją pustki!
Zrozumienie pustki oznacza przede wszystkim uświadomienie
sobie, że zjawiska są pozbawione samoistnego istnienia
i że owo samoistne istnienie jest halucynacją —
nigdy go nie było.
Czasem ludzie czują, że ich życie jest „puste". Czy to
jest ta pustka, o której mówił Budda?
Nie. Potocznie używa się określenia „pusty", kiedy komuś
brakuje w życiu celu, kiedy nie ma bliskich relacji z ludźmi
albo czuje, że jego życie nie ma sensu. Chodzi zatem o brak
związków z otoczeniem, wyraźnych celów i spokoju wewnętrznego.
Można temu zaradzić, rozwijając poczucie własnej
wartości, ustanawiając rozsądną hierarchię życiowych
dążeń i rezygnując z nierealistycznych oczekiwań.
Pustka, o której mówił Budda, dotyczy sposobu, w jaki
rzeczy istnieją. Chodziło mu o nieobecność samoistnego
istnienia. To znaczy o to, że zjawiska nie istnieją samoistnie,
same z siebie, niezależnie od wszystkiego innego.
Zrozumienie tej pustki prowadzi do poczucia pełni i sensu
życia, ponieważ uwalnia nas od wszystkich błędnych
pojęć, które nas ograniczają, i od wszystkich niszczących
Brak „ja" 57
emocji. Możemy je osiągnąć dzięki studiowaniu i rozważaniu
nauk Buddy i medytowaniu nad nimi.
Psycholodzy mówią, że silne poczucie własnego „ja"
jest podstawą zdrowia psychicznego. Według nauk
buddyjskich natomiast, jak się wydaje, „ja" nie istnieje.
Jak pogodzić ze sobą te dwa poglądy?
Kiedy psycholodzy mówią o silnym „ja", mają na myśli
osoby pewne siebie, wiarygodne, efektywne, zdolne do
konstruktywnego działania w świecie. Buddyści podzielają
ten pogląd: tak pojmowane „ja" jest zarówno realistyczne,
jak i niezbędne do życia. Natomiast „ja", które buddyzm
określa jako nierealistyczne, odnosi się do pojmowania „ja"
jako czegoś trwałego, niezmiennego, istniejącego niezależnie.
Takiego „ja" nigdy nie było i nie będzie. Uświadomienie
sobie tego oznacza zrozumienie pustki.
Zabrzmi to może dziwnie, ale ktoś, kto ma psychologicznie
słabe poczucie „ja", może z buddyjskiego punktu
widzenia być uznany za osobę silnie przywiązaną do „ja".
Na przykład osoba o niskim poczuciu własnej wartości może
być bardzo skupiona na sobie i bardzo silnie odczuwać
istnienie niezależnego „ja", które jest czymś gorszym, nieudanym
i niegodnym miłości. Z buddyjskiego punktu widzenia
takie niezależne „ja" nie istnieje, chociaż konwencjonalne
„ja" — jak najbardziej.
Jaka jest najlepsza droga do osiągnięcia zrozumienia,
że samoistne istnienie jest puste?
To zrozumienie trudno osiągnąć, dochodzi się do niego
w dalszych etapach praktyki — dlatego trzeba je rozwijać
powoli i stopniowo. Droga do wyzwolenia i oświecenia
składa się z kolejnych etapów, praktykujemy ją krok po
kroku. Najpierw ćwiczymy się w podstawach praktyki:
58 Buddyzm dla początkujących
rozmyślamy o nietrwalości, przyjmujemy schronienie, rozwijamy
w sobie pragnienie wyzwolenia się z kołowrotu
wcieleń oraz miłość i współczucie. Następnie, od wykształconych
i współczujących mistrzów, słuchamy nauk o pustce.
Kiedy rozważamy te nauki i dyskutujemy o nich, rozumiemy
je coraz lepiej. A kiedy już pojmujemy je jasno
i precyzyjnie, możemy zacząć integrować je ze swoim umysłem
przez medytację.
Jedna z technik medytacji nad pustką „ja" jest znana jako
„czteropunktowa analiza". Pierwszy jej etap polega na wyodrębnieniu
niezależnie istniejącej rzeczy — czyli de facto
nieistniejącego obiektu, bo jak wiadomo, coś takiego nie
istnieje. Próbujemy na przykład przypomnieć sobie swoje
silne negatywne emocje — kiedy, powiedzmy, ktoś nas
niesłusznie oskarżył, więc mieliśmy silne poczucie niezależnie
istniejącego „ja". Etap drugi to ustalenie, że gdyby
takie niezależne „ja" istniało, musiałoby być bądź tożsame
albo z ciałem, albo z umysłem, bądź też zupełnie niezwiązane
ani z jednym, ani z drugim. Następnie, koncentrując
uwagę na poczuciu niezależnie istniejącego „ja", dociekamy,
czy uda się je zlokalizować. Badamy swoje ciało, sprawdzając,
czy którakolwiek z jego części jest „ja". Badamy
umysł, próbując się przekonać, czy może któryś z naszych
stanów psychicznych lub nasza świadomość jest naszym
„ja". To trzeci krok. I wreszcie krok czwarty: dociekamy,
czy „ja" jest może gdzieś indziej, całkowicie poza naszym
ciałem i umysłem. Kiedy stwierdzamy, że nie da się nigdzie
znaleźć niezależnie istniejącego „ja", musimy dojść
do wniosku, że coś takiego nie istnieje. Ten brak samoistnego,
niezależnie istniejącego „ja" to inaczej pustka „ja".
Następnie koncentrujemy się na tym w medytacji.
Medytując nad pustką, musimy uważać, aby nie popaść
w skrajność: w nihilistyczne myślenie, że nie istnieje żadne
„ja". Nie istnieje „ja" niezależne, natomiast „ja" konwencjonalne,
relatywne — istnieje.
Rozdział siódmy
NAUKA, STWORZENIE I ODRODZENIE
Jaki jest związek między buddyzmem a nauką?
Mają one ze sobą wiele wspólnego. Na przykład zarówno
buddyzm, jak i nauka, aby poznawać istotę zjawisk, odwołują
się do logiki i postępowania badawczego. Odradzają
ślepą wiarę i zachęcają do swobodnych poszukiwań. Buddyzm
nie neguje najnowszych teorii naukowych dotyczących
pochodzenia wszechświata czy fizycznej ewolucji gatunku
ludzkiego. Jego Świątobliwość Dalajlama powiedział
nawet, że gdyby okazało się, iż buddyjskie pisma są sprzeczne
z najnowszymi odkryciami naukowymi, to buddyści muszą
przyjąć to, co stwierdza nauka. O ile jednak nauka jednoznacznie
nie zaprzecza przekazowi pism, nie ma podstaw,
aby z niego rezygnować. Na przykład naukowcom nie udało
się dotychczas udowodnić istnienia reinkarnacji, ale nie mają
też argumentów, by mu zaprzeczyć.
Zarówno buddyzm, jak i nauka odwołują się w swoich
wyjaśnieniach do teorii przyczyny i skutku. Nauka bada
funkcje przyczyn i skutków w fizycznym, materialnym
świecie, podczas gdy buddyzm interesuje się nimi ze względu
na umysł.
I naukowcy, i buddyści podkreślają zależną naturę zjawisk.
Mówią, że zjawiska zależą od przyczyn, od składających
60 Buddyzm dla początkujących
się na nie elementów i od świadomości, która pojmuje je
i nazywa. Fizycy kwantowi jasno zdają sobie sprawę z tej
roli świadomości podczas swoich eksperymentów. Przyznają,
że badacz nie jest niezależną osobą, która obiektywnie
obserwuje zewnętrzne zjawiska, lecz że wpływa on na
wynik eksperymentu po prostu dlatego, że go obserwuje.
Ma to niewątpliwy związek z nauczaniem Buddy na temat
braku niezależnego istnienia, podkreślającym relację zależności
między świadomością a postrzeganymi przez nią
obiektami.
Wielu naukowców jest przekonanych, że nie da się znaleźć
najmniejszych niepodzielnych cząsteczek, z których
składa się materia. Buddyzm zgadza się z tym: nie da się
wyodrębnić najmniejszych, niezależnych cząsteczek. Mimo
to na spotkaniu z naukowcami Jego Świątobliwość Dalajlama
mówił o relatywnej „cząsteczce przestrzeni", zawierającej
w sobie potencjalnie wszystkie inne elementy
wszechświata. Co dokładnie jest rozumiane przez ten termin
i jak ma się „cząsteczka przestrzeni" do teorii i odkryć
naukowych, objaśnię nieco dalej.
Buddyjskie pojęcie zależnego powstawania da się również
stosować w neurologii — nauka ta nie traktuje percepcji
jako izolowanego zjawiska, lecz jako zespół różnorodnych
czynników. Podobnie jak naukowcy twierdzą, że
nie da się wydzielić określonej komórki czy też procesu
chemiczno-elektrycznego odpowiedzialnego za percepcję,
również buddyści uważają, że poznanie zależy od różnorodnych
czynników, przy czym żaden z nich nie jest percepcją
ani też jej nie tworzy.
Wielu naukowców interesuje się buddyzmem i wielu
buddyjskich uczonych poznaje współczesną naukę. Jego
Świątobliwość Dalajlama wziął udział w kilku konferencjach
naukowych, które okazały się nadzwyczaj owocne.
Co więcej, zachęca mnichów i mniszki, by interesowali się
Nauka, stworzenie i odrodzenie 61
nauką i uwzględniali naukowy punkt widzenia w prowadzonych
debatach.
Jak doszło do stworzenia świata?
Wszystko, co powstaje, ma swoje przyczyny. Coś nie może
powstać z niczego. Fizyczny świat, który nas otacza, powstał
z poprzednio istniejących form. Jest to dla nauki istotny
problem i pole intensywnych badań. Wielu z naukowców
przychyla się dziś do teorii „wielkiego wybuchu", według
której wszystkie elementy składowe naszego wszechświata
były kiedyś maksymalnie skondensowane. Ale nawet
materia istniejąca przed owym wielkim wybuchem miała
swoje przyczyny. Była kontynuacją ledwo uchwytnych fizycznych
cząsteczek, które z kolei pochodziły z wcześniej
istniejących wszechświatów. Ciągłość świata form można
śledzić wstecz w nieskończoność.
Co to jest umysł?
Umysł to wszystkie nasze doświadczenia emocjonalne
i poznawcze. Obejmuje on zarówno percepcję zmysłową
(postrzeganie kolorów i kształtów, dźwięków, zapachów,
smaków oraz postrzeganie dotykowe), jak i świadomość,
która wytwarza myśli i jest zdolna do bezpośredniego postrzegania
zjawisk subtelniejszych niż przedmioty zmysłów
— takich, jak chociażby pustka. Termin „umysł" w rozumieniu
buddyjskim obejmuje także to, co ludzie Zachodu
nazywają sercem (jak na przykład w powiedzeniu „mieć
dobre serce"). Aby podkreślić ciągłość świadomości,
w odniesieniu do umysłu używamy także wyrażenia „strumień
świadomości". Każdy z nas ma osobny umysł czy też
strumień świadomości. Jest on bezpostaciowy, podczas gdy
mózg jest częścią ciała. Umysł i ciało są czymś innym.
62 Buddyzm dla początkujących
Umysł jest niematerialny, natomiast złożone z atomów ciało
reprezentuje świat materii.
Jaki jest związek między mózgiem a umysłem?
Mózg jest organem fizycznym, składa się z atomów. Umysł
jest bezpostaciowy, charakteryzuje go przejrzystość i świadomość.
W ciągu naszego życia mózg i umysł wpływają
nawzajem na siebie. Mózg zapewnia fizyczne wsparcie
naszemu postrzeganiu zmysłowemu oraz funkcjom psychicznym.
Jeśli mózg i centralny układ nerwowy zostaną uszkodzone,
umysł także doznaje zaburzeń. I na odwrót: stan
naszego umysłu — to, czy jest spokojny czy pobudzony —
wpływa na nasze zdrowie i system nerwowy.
W buddyzmie mówi się także o subtelniejszych poziomach
umysłu, które nie wymagają oparcia w ciele. To na
przykład umysł, który przechodzi do następnych żywotów.
Dlatego właśnie ci, którzy są biegli w praktyce, mogą
medytować, posługując się subtelną świadomością, nawet
po śmierci mózgu. Ling Rinpocze, starszy nauczyciel Jego
Świątobliwości Dalajlamy, pozostawał w medytacji przez
trzynaście dni po śmierci, po ustaniu oddechu. Naukowców
bardzo interesują tego rodzaju procesy, toteż Jego
Świątobliwość udzielił zgody na dokonywanie pomiarów
pracy mózgu wielkich duchowych mistrzów w chwili ich
śmierci oraz później. Nie jest to proste, gdyż odpowiednio
wyposażona ekipa naukowców musi w tym celu udać się
do Indii i czekać, aż któryś z wielkich joginów zacznie
umierać!
Czym jest odrodzenie?
O odradzaniu się mówimy wtedy, kiedy umysł człowieka
przyobleka się w kolejne ciała, prowadzony mocą ignorancji
Nauka, stworzenie i odrodzenie 63
i szkodliwych działań. Póki żyjemy, nasze ciało i umysł są
ze sobą związane, jednakże w chwili śmierci oddzielają się
i każde z nich podąża swoją drogą. Ciało umiera, a umysł
po pewnym czasie łączy się z następnym ciałem.
Proces odradzania się pod wpływem ignorancji i szkodliwych
działań to koło życia — cykl nieustannie powracających
problemów. W owym kole życia istoty odradzają się
w którymś z sześciu „światów" — sposobów, w jakie przejawia
się życie. Niektóre z owych form życia — w światach
piekielnych, głodnych duchów i zwierząt — doświadczają
więcej cierpienia niż szczęścia. Odrodzenie w innej
postaci — ludzkiej, półboskiej lub boskiej — uważa się za
względnie szczęśliwe. Istoty nieustannie odradzają się we
wszystkich tych postaciach, dopóki nie uwolnią się od niewiedzy
i nie osiągną wyzwolenia.
Skąd wziął się umysł? Kto go stworzył?
Każda chwila istnienia umysłu jest kontynuacją poprzednich.
Kim jesteśmy, co myślimy i czujemy, zależy od tego,
kim byliśmy wczoraj. Nasz dzisiejszy umysł jest kontynuacją
umysłu wczorajszego. Dlatego pamiętamy przeszłość.
Każda chwila trwania naszego umysłu ma swoją przyczynę
w chwili poprzedniej. Możemy śledzić tę ciągłość wstecz
— do dzieciństwa, nawet do życia płodowego. Więcej —
nasz strumień świadomości istniał, zanim zostaliśmy poczęci.
Był związany z innym ciałem.
Umysł nie ma początku i nie ma końca. Być może trudno
to od razu zrozumieć, odwołam się więc do przykładu
osi liczbowej. Wyobraźmy sobie, że jesteśmy w punkcie
„zero". Patrząc w lewo, nie znajdziemy liczby ujemnej, od
której ciąg się zaczyna. Tak samo patrząc w prawo, nie
znajdziemy ostatniej, największej liczby. Zawsze można
dodać jeszcze jedną. Podobnie jest z naszym strumieniem
64 Buddyzm dla początkujących
świadomości: nie ma początku ani końca. Wszyscy mamy
za sobą nieskończoną liczbę wcześniejszych odrodzeń
i nasz umysł będzie istniał w nieskończoność.
W rzeczy samej, nie jest możliwe, aby umysł miał początek.
Każda chwila istnienia umysłu jest rezultatem poprzedniej,
gdyby więc istniał jakiś początek, to albo pierwsza
chwila istnienia umysłu musiałaby nie mieć przyczyny,
albo też jej przyczyną musiałoby być coś innego niż chwila
poprzednia. Obydwie teorie są nie do przyjęcia, ponieważ
umysł może istnieć jedynie w relacji do poprzedniej chwili
swego bytu. Dlatego, oczyszczając swój strumień świadomości,
wpływamy na to, że nasze przyszłe odrodzenia będą
lepsze niż obecne życie.
Co łączy jedno życie z następnym? Czy istnieje jakaś
dusza, atman, jaźń czy też osobowość, która przechodzi
z jednego życia do drugiego?
Umysł ma różne poziomy: solidniejsze i subtelniejsze. Kiedy
żyjemy, funkcjonuje nasza świadomość zmysłowa —
która widzi i słyszy, czuje zapach, smak i dotyk, oraz psychiczna
— odpowiedzialna za myślenie. Kiedy umieramy,
przestają one działać i rozpływają się w bardziej subtelnej
świadomości duchowej. Ten najsubtelniejszy umysł niesie
w sobie ślady naszych działań (karmę). Po śmierci świadomość
ta — która nie jest ani czymś statycznym, ani niezależnym
— opuszcza ciało, wchodzi w stan pośredni (bardo),
a następnie odradza się w nowym ciele. Kiedy się to
dzieje, w chwili poczęcia, pojawiają się znowu solidniejsze
poziomy: świadomość zmysłowa i psychiczna. I człowiek
znowu widzi, słyszy, myśli i tak dalej. Ów najsubtelniejszy
umysł, który wędruje z jednego wcielenia do następnego,
jest jednak także zjawiskiem relatywnym, podlega nieustannym
zmianom. Dlatego nie uważa się go za duszę, atmana,
Nauka, stworzenie i odrodzenie 65
jaźń czy też osobowość. To dlatego właśnie Budda nauczał
o braku „ja" — o nieistnieniu trwałej, niezależnej, uchwytnej
rzeczy, którą można by wyodrębnić jako osobę.
Czy rośliny mają umysł? Czy są istotami czującymi?
Czy komputer mógłby się stać istotą czującą?
W buddyzmie tybetańskim w zasadzie nie uważa się roślin
za istoty czujące. Są żywe w sensie biologicznym, ale to
nie znaczy, że są świadome. Mogą reagować na muzykę
lub na ludzi, którzy coś do nich mówią — podobnie jak
opiłki żelaza reagują na magnes — lecz nie dowodzi to, że
mają umysł. Może się jednak zdarzyć, choć są to rzadkie
przypadki, że umysł człowieka, z powodu jego przeszłych
działań, zostaje przyciągnięty na przykład przez drzewo
i w nim zamieszkuje.
Zapytano kiedyś Jego Świątobliwość Dalajlamę, czy komputery
mogłyby mieć świadomość. Odpowiedział, że komputer
mógłby się stać istotą czującą, gdybyśmy potrafili
uczynić z niego fizyczne „przedłużenie" świadomości i gdyby
jednocześnie jakiś człowiek wypracował sobie karmę,
która kazałaby mu odrodzić się wewnątrz komputera.
Czy istnieje uniwersalny umysł, którego częścią wszyscy
jesteśmy?
Według nauk buddyjskich — nie. Każdy z nas ma swój
własny strumień świadomości. Jednakże, kiedy go oczyścimy
i staniemy się buddami, nie będziemy już więcej czuć
się odrębnymi jednostkami. Każdy z nas będzie oddzielnym
buddą, lecz będziemy mieli to samo duchowe doświadczenie.
Nie będziemy się czuli odcięci od siebie
nawzajem.
66 Buddyzm dla początkujących
Skąd się wzięła ignorancja? Czy byliśmy kiedyś oświeceni,
a później utraciliśmy ten stan?
Nic takiego nie miało miejsca. Jeśli ktoś jest oświecony, to
nie istnieją już przyczyny, by powrócił do stanu niewiedzy
i pomieszania. A jeśli w umyśle istnieją przyczyny niedoskonałości,
to wciąż mamy do czynienia nie z buddą, lecz
z ignorantem. Z buddyjskiego punktu widzenia nie jest zatem
tak, że byliśmy kiedyś oświeceni, a później utraciliśmy
ten stan. Taka sytuacja nie jest możliwa, ponieważ nie
ma przyczyny, dla której mogłaby zaistnieć.
Pomimo że wszystkie istoty mają naturę, czyli potencjał
buddy, ich umysł od zawsze przesłania zasłona ignorancji.
Każda chwila niewiedzy jest wynikiem poprzedniej takiej
chwili i proces ten nie ma początku. Niewiedzy nikt nie
stworzył. A jednak, mimo że ignorancja nie ma początku
— ma koniec. Można się jej pozbyć dzięki mądrości świadomej
pustki — rozumiejącej, że wyobrażenia o bycie nie
są bytem. Kiedy zaczniemy postrzegać rzeczywistość taką,
jaka jest, w naszym umyśle nie będzie już niewiedzy z wynikającym
z niej błędnym pojmowaniem rzeczy.
Czym jest natura buddy?
Natura, czyli potencjał buddy to obecna we wszystkich istotach
możliwość osiągnięcia pełnego oświecenia. Jest ona
nieodłączną częścią naszego umysłu. Świadomość tego faktu
daje mocne podstawy naszej wierze w siebie i nadziei.
Naszą naturę buddy można porównać do otwartej przestrzeni
nieba — ona zawsze jest. Czasem przesłaniają ją
chmury, ale ponieważ chmury nie są tym samym co niebo,
można je usunąć. Podobnie głębsza natura naszego umysłu
jest czysta — jedynie chwilowo zaciemniają ją zanieczyszczenia
szkodliwych nastawień, niszczących emocji i bardziej
Nauka, stworzenie i odrodzenie 67
subtelnych splamień. Dzięki praktyce możemy je wyeliminować
i stać się w pełni oświeconym buddą.
Dlaczego nie pamiętamy swoich poprzednich
żywotów?
Nasz umysł zaciemnia niewiedza — dlatego trudno nam
pamiętać przeszłość. Także zmiany zachodzące w ciele
i umyśle, kiedy umieramy i odradzamy się, utrudniają pamiętanie.
Fakt, że nie możemy sobie czegoś przypomnieć,
nie oznacza jednak, iż tego nie było. Przecież czasem nie
pamiętamy nawet, gdzie położyliśmy kluczyki od samochodu!
Obiady zjedzone w zeszłym miesiącu także pokrył
już kurz niepamięci...
Niektórzy ludzie pamiętają jednak swoje przeszłe wcielenia.
Tybetańczycy mają system rozpoznawania inkarnacji
wielkich mistrzów duchowych. Często się zdarza, że tacy
mistrzowie — będąc dziećmi — poznają swoich przyjaciół
i swoje rzeczy z poprzedniego życia. Także i zwykli ludzie
miewają przebłyski z przeszłości w medytacji lub w hipnozie.
Na przykład pewną Angielkę nawiedzały w dzieciństwie
wspomnienia wsi, w której mieszkała w poprzednim
życiu. Rysowała tę wieś i wspominała swoją ówczesną rodzinę
— była wtedy matką ośmiorga dzieci. Kiedy dorosła,
wybrała się tam i spotkała swojego syna z poprzedniego
życia, który był wówczas siedemdziesięcioletnim mężczyzną.
Potwierdził on wiele z jej wspomnień, gdyż z własnego
dzieciństwa pamiętał te same wydarzenia.
Czy wiedza o poprzednich wcieleniach jest nam do
czegoś potrzebna?
Nie. Ważne jest, jak żyjemy teraz. Wspomnienia z minionych
żywotów są użyteczne tylko wtedy, gdy pomagają
68 Buddyzm dla początkujących
nam wzbudzić w sobie silną motywację do unikania złych
uczynków i uwolnienia się z kołowrotu wcieleń. Dociekanie
z czystej ciekawości, kim byliśmy w poprzednich żywotach,
do niczego nie prowadzi. Co najwyżej do większej
próżności: „Proszę, proszę! Byłem królem!", „Byłem sławny
i utalentowany!" albo „Byłem Einsteinem!". No i co
z tego? Prawda jest taka, że byliśmy już każdym i robiliśmy
już wszystko w nieskończonym kołowrocie przeszłych
żywotów. Ważne jest jedynie, aby oczyścić się z wyrządzonego
w poprzednich żywotach zła i unikać powodowania
nowego, aby gromadzić pozytywny potencjał i rozwijać
swoje dobre strony.
Tybetańskie przysłowie mówi: Jeśli chcesz się dowiedzieć
czegoś o poprzednim życiu — przyjrzyj się swojemu
ciału. Jeśli chcesz wiedzieć coś o przyszłym życiu — przyjrzyj
się swojemu umysłowi". Nasze obecne odrodzenie jest
rezultatem poprzednich uczynków. Odrodzenie w ludzkiej
postaci to bardzo pomyślna sytuacja; jego przyczyny wytworzyliśmy
etycznym postępowaniem w poprzednich
żywotach. Owe pozytywne przyczyny nagromadziły się
zapewne podczas jakiegoś pomyślnego odrodzenia w przeszłości,
ponieważ w nieszczęśliwym życiu zdobycie takich
zasług jest trudne. Z kolei nasze przyszłe żywoty będą
zależały od tego, co obecnie myślimy, mówimy i robimy,
a to z kolei zależy od naszej motywacji. Możemy zatem
wyrobić sobie pojęcie o tym, jakiego rodzaju następne wcielenia
nas czekają, jeśli przyjrzymy się swoim postawom
i emocjom i ocenimy, czy są konstruktywne czy niszczące.
Nie musimy wcale chodzić do wróżki i pytać, co z nami
będzie. Wystarczy, że przyjrzymy się uważnie śladom,
jakie chwila po chwili pozostawiają w strumieniu świadomości
nasze myśli, słowa i uczynki.
Nauka, stworzenie i odrodzenie 69
Skoro każdy z nas miał poprzednie wcielenia, to jak
się to ma do wzrostu populacji na świecie?
Ludzie, którzy żyją współcześnie z nami, nie musieli być
w poprzednich żywotach istotami ludzkimi na planecie
Ziemia. Ich wcześniejsze wcielenia mogły mieć miejsce
w innej postaci lub w innym wszechświecie. Ziemia jest
małym punkcikiem we wszechświecie, a buddyści wierzą,
że życie istnieje także w innych miejscach. Poza tym na
przykład zwierzęta również mogą po śmierci odradzać
się jako ludzie.
Rozdział ósmy
KARMA, CZYLI DZIAŁANIE PRZYCZYNY I SKUTKU
Czym jest karma? Jak działa?
„Karma" oznacza „działanie" i odnosi się do świadomych
działań ciała, mowy i umysłu. Zostawiają one w naszej
świadomości ślady, czy też zasiewają nasiona, które — gdy
zaistnieją odpowiednie warunki — dojrzeją jako to, czego
doświadczamy. Załóżmy, że ze szczerego serca komuś
pomogliśmy. Zostawiło to w naszej świadomości ślad i kiedy
pojawią się stosowne okoliczności — ślad ów dojrzeje
w postaci pomocy, którą otrzymamy, gdy będziemy w potrzebie.
Jeżeli jakieś działanie pociąga za sobą długotrwały
ból i cierpienie, nazywamy je negatywnym, szkodliwym,
niegodnym. Jeśli przynosi szczęście — mówimy, że jest
pozytywne, konstruktywne, szlachetne. Uczynki nie są same
w sobie dobre ani złe — to my je tak określamy, w zależności
do tego, jakie rezultaty przynoszą.
Wszelkie skutki mają swoje przyczyny. Jeśli wysiewamy
pestki jabłka, wyrośnie jabłoń, a nie krzak chilli. Jeśli
siejemy nasiona chilli, wyrośnie chilli — nie jabłoń. Podobnie
jest ze szczęściem i nieszczęściem: gdy działamy konstruktywnie,
budujemy przyszłe szczęście, a kiedy nasze
uczynki są destrukcyjne — możemy być pewni kłopotów.
72 Buddyzm dla początkujących
Całe zło lub dobro, jakiego doświadczamy, jest efektem
naszych własnych działań.
Nasiona, które zasiewamy w świadomości, wędrują za
nami z jednego wcielenia w drugie; nie giną po drodze.
Gdybyśmy jednak nie tworzyli karmy, czyli przyczyn czegoś
nowego, nie doświadczalibyśmy rezultatów — jeśli rolnik
nie zasieje, nie zbierze plonu.
Czy prawo przyczyny i skutku jest systemem kar i nagród?
Czy to Budda je zapoczątkował?
W żadnym wypadku. Nauki buddyjskie mówią, że nie ma
nikogo takiego, kto rządziłby wszechświatem i rozdzielał
kary i nagrody. To my sami swoim postępowaniem tworzymy
przyczyny i później doświadczamy ich efektów. Jesteśmy
odpowiedzialni za własne doświadczenia. Budda tego
nie wymyślił, podobnie jak Newton nie wymyślił grawitacji.
Newton ją po prostu opisał. Podobnie było z Buddą:
opisał to, co ujrzał swoim wszechwiedzącym umysłem —
dotyczącą każdej istoty naturalną zależność przyczyny
i skutku. Opisując ów proces, Budda nauczał, jak najskuteczniej
poruszać się w systemie przyczyn i skutków, aby
doświadczać szczęścia i unikać cierpienia.
Błędna koncepcja, że szczęście i ból to nagroda lub
kara, może pochodzić z nieadekwatnych tłumaczeń buddyjskich
tekstów. Czytałam tłumaczenia, w których posługiwano
się terminologią zaczerpniętą z innych religii. To
bardzo mylące, ponieważ pojęcia takie, jak na przykład
niebo, piekło, grzech, kara czy sąd, nie przystają do buddyjskiego
oglądu rzeczywistości. W przekładzie należy używać
słów, które oddają sens nauk Buddy we właściwy
sposób.
Karma, czyli działanie przyczyny i skutku 73
Czy prawo przyczyny i skutku stosuje się jedynie do
tych ludzi, którzy w nie wierzą?
Nie. Przyczyna i skutek działają bez względu na to, czy ktoś
w nie wierzy czy nie. Pozytywne działanie przynosi szczęście,
a negatywne — cierpienie, niezależnie od naszej wiary
lub niewiary. Kiedy owoc spada z drzewa, to z niego
spada, nawet jeżeli wierzymy, że wróci na gałąź. Byłoby
wspaniale, gdyby do uniknięcia skutków naszego działania
wystarczało przekonanie, że się nie pojawią. Moglibyśmy
objadać się bezkarnie i nie tyć! Ludzie, którzy nie wierzą
w poprzednie żywoty i w prawo przyczyny i skutku, tak
samo doświadczają szczęścia jako rezultatu swojego dawnego
postępowania. Jeśli jednak będą negować istnienie przyczyny
i skutku i, w konsekwencji, lekceważyć potrzebę unikania
złych postępków a praktykowania konstruktywnych,
mogą lekkomyślnie nagromadzić ogromny negatywny potencjał
przy minimalnej ilości dobra. Przeciwieństwem takiej
postawy jest poważne traktowanie przyczyny i skutku, co
pociąga za sobą uważność we wszystkim, co się myśli, mówi
i robi. Postępując w ten sposób, nie krzywdzimy innych
i unikamy pozostawiania szkodliwych śladów w strumieniu
własnej świadomości.
Na co wpływa karma?
Karma wpływa na nasze przyszłe żywoty — na to, w jakiej
postaci będziemy się odradzać. Wpływa także na doświadczenia,
jakie mamy w życiu: na naszą sytuację materialną,
pozycję społeczną, na to, jak jesteśmy traktowani przez
innych, i tak dalej. Karma oddziałuje również na naszą osobowość
i charakter: główne rysy osobowości, zdolności
i nawyki. Od jej wpływu zależy też, w jakim środowisku
się rodzimy.
74 Buddyzm dla początkujących
Są ludzie, którzy postępują źle, a mimo to powodzi im
się znakomicie. Dlaczego? Dlaczego osoby, które nie
uznają prawa przyczyny i skutku, mają nieraz bardzo
udane życie?
Istotnie, można zwątpić w prawo przyczyny i skutku, kiedy
widzi się bogactwo nieuczciwych, władzę w rękach
okrutników czy śmierć młodych i niewinnych. To, co widzimy,
to jednak zaledwie wycinek: krótki okres jednego
życia. Wiele z tego, czego doświadczamy teraz, to rezultaty
minionych działań, zaś przyszłe doświadczenia powstaną
wskutek tego, co robimy obecnie. Bogactwo nieuczciwych
ludzi bierze się z ich hojności w poprzednich żywotach.
Ich nieuczciwość zasiewa jednak karmiczne nasiona:
w przyszłych żywotach będą oszukiwani i biedni. Ludzie
okrutni mogą się cieszyć władzą i szacunkiem ze względu
na dobro, którego nasiona kiedyś zasiali. Teraz jednak nadużywają
swojej pozycji, stwarzając w ten sposób przyczyny
przyszłego cierpienia. Z kolei dobrzy ludzie, którzy
młodo umierają, doświadczają rezultatów swoich złych
uczynków z poprzednich wcieleń. Ich obecna dobroć jednakże
zostawia w ich świadomości ślady, które będą przyczyną
szczęścia w przyszłości.
Buddyjskie pisma mówią o rezultatach różnych uczynków
w sposób dość ogólny. Jedynie wszechwiedzący umysł
buddy jest w stanie ogarnąć każdy szczegół dojrzewającej
karmy. Pisma mówią na przykład, że krótkie życie jest
skutkiem zabijania, a bogactwo — hojności. Ale my, zwykli
śmiertelnicy, nie możemy dokładnie wiedzieć, kim w poprzednim
wcieleniu była nasza przyjaciółka Zosia, kogo obdarowała
i co takiego mu dała, że teraz jest bogata.
Prawo przyczyny i skutku nie działa w sposób sztywny.
Wiadomo na przykład, że obrażanie innych doprowadza
do niekorzystnego odrodzenia, ale to, w jakim konkretnie
Karma, czyli działanie przyczyny i skutku 75
znajdziemy się ciele, zależy także od wielu innych czynników.
Jeżeli, powiedzmy, powodowani silną złością wielokrotnie
znieważyliśmy różne osoby, po czym czuliśmy satysfakcję,
że zraniliśmy ich uczucia, to rezultat może być
bardziej nieprzyjemny niż skutki przypadkowego urażenia
jakiejś osoby, po którym czuliśmy żal z powodu swojej
gruboskórności. Konkretne rezultaty karmicznych nasion
zależą także od uwarunkowań momentu, w którym karma
dojrzewa.
Czy jako grupa tworzymy zbiorową karmę?
Tak. Karma jest zarówno indywidualna, jak i zbiorowa. Grupowa
karma to rezultat działań grupowych. Na przykład
żołnierze walczą z bronią w ręku, a wspólnoty religijne
modlą się i medytują. Skutki ich działań nastąpią w przyszłości
również jako doświadczenie zbiorowe. Każdy członek
zbiorowości działa jednak, myśli i mówi w trochę inny
sposób niż jego towarzysze; jednocześnie tworzy więc swoją
indywidualną karmę, której rezultatów doświadczy sam.
Czy musimy doświadczyć skutków wszystkich bez
wyjątku swoich działań?
Kiedy wysiewamy do ziemi nasiona, to w końcu nawet te
najmniejsze muszą wykiełkować — chyba, że nie zapewnimy
im odpowiednich warunków rozwoju: wody, światła
i nawozu, albo spalimy je lub wykopiemy. Najdoskonalszym
sposobem wykorzenienia karmicznych nasion jest medytowanie
nad pustką — nad tym, że nic nie istnieje niezależnie.
Na naszym poziomie rozwoju duchowego może to być dość
trudne. Możemy jednak powstrzymać dojrzewanie nasion
karmy dzięki praktykom oczyszczającym. To tak, jakbyśmy
pozbawili wschodzące nasiona wody, światła i nawozu.
76 Buddyzm dla początkujących
Jak można oczyścić negatywne ślady karmy?
Duże znaczenie ma praktyka oczyszczenia za pomocą tzw.
czterech [zaradczych] mocy. Nie tylko zapobiega ona przyszłemu
cierpieniu, lecz również uwalnia od poczucia winy.
Dzięki oczyszczaniu umysłu stajemy się spokojniejsi, łatwiej
nam się koncentrować i lepiej rozumiemy dharmę. Cztery
moce umożliwiające oczyszczenie negatywnych śladów lub
nasion karmy to: moc żalu, moc stanowczego postanowienia,
by nie powtarzać zła, moc przyjmowania schronienia
i rozwijania altruistycznej postawy oraz moc właściwej praktyki
oczyszczającej.
Zaczynamy od uświadomienia sobie, że popełniliśmy
zło, i od wzbudzenia w sobie żalu. Nie oznacza to jednak
samooskarżania ani utwierdzania się w poczuciu winy —
takie zachowania do niczego nie prowadzą, wzmagają jedynie
nasz niepokój. Jeżeli szczerze żałujemy, to po prostu
uznajemy swoje błędy i odczuwamy z ich powodu skruchę.
Drugi krok to podjęcie stanowczego postanowienia, by
nie popełniać więcej zła. Jeżeli zły uczynek wszedł nam
już w nawyk (powiedzmy, że mamy zwyczaj krytykowania
innych), to stwierdzenie: „Nigdy w życiu już tego nie
zrobię!" byłoby czystą hipokryzją. Lepiej postanowić, że
spróbujemy oduczyć się złego nawyku bardziej realistyczną
metodą małych kroków — na przykład będziemy się na
tym koncentrować przez kilka wyznaczonych dni. W ten
sposób będziemy też mogli nabrać do siebie zaufania —
przekonamy się, że wypełniamy to, co postanowiliśmy.
Posłużenie się trzecią mocą polega na przyjmowaniu
schronienia w Trzech Klejnotach i rozwijaniu w sobie altruizmu.
Nasze szkodliwe działania ranią Buddę, Dharmę, Sanghę
i wszystkie istoty. Aby odnowić zaburzony związek
z Trzema Klejnotami, prosimy, by były naszym przewodnikiem
i przyjmujemy w nich schronienie. Chcąc odbudować
Karma, czyli działanie przyczyny i skutku 77
dobre relacje z innymi istotami, rozwijamy w sobie altruistyczne
nastawienie do nich: pragnienie osiągnięcia stanu
buddy, abyśmy mogli przynosić im dobro.
I wreszcie czwarty rodzaj antidotum to właściwa praktyka
oczyszczająca. Może to być jakiekolwiek pozytywne
działanie: słuchanie nauk, czytanie o dharmie, wykonywanie
pokłonów przed Trzema Klejnotami, składanie ofiar,
recytowanie imion buddów, śpiewanie mantr, robienie posążków
lub malowanie wizerunków buddów, drukowanie
tekstów dharmy, medytowanie i tak dalej. Można też pracować
na rzecz swojej społeczności, pomagając potrzebującym
jako woluntariusz w szkole, szpitalu czy organizacji
zajmującej się ochroną środowiska. Możemy także ofiarować
swoją pomoc w buddyjskim ośrodku czy świątyni.
Najsilniejsze oczyszczenie przynosi medytacja nad pustką,
ponieważ pozapojęciowa mądrość wykorzenia szkodliwe
kiełki karmy, aby nigdy nie przyniosły owocu.
Praktykę czterech mocy należy często powtarzać. Robiliśmy
złe rzeczy wiele razy, trudno więc oczekiwać, że od
razu uda nam się oczyścić zostawione przez nie ślady. Im
silniejsze antidota zastosujemy — im głębszy będzie nasz
żal, mocniejsze postanowienie, że nie powtórzymy zła,
i tak dalej — tym silniejsze będzie oczyszczenie.
Praktyka oczyszczająca za pomocą czterech mocy przynosi
szczególnie pozytywne efekty, jeżeli stosujemy ją co
wieczór przed snem, by przeciwdziałać skutkom szkodliwych
uczynków, jakie popełniliśmy w ciągu dnia.
Jeśli ktoś cierpi z powodu swoich poprzednich złych
uczynków — powinniśmy mu pomóc czy też nie?
Oczywiście, że powinniśmy! Wiemy przecież, jak się czujemy,
kiedy jesteśmy nieszczęśliwi. Tak samo czują się
inni, gdy wracają do nich skutki ich szkodliwych działań.
78 Buddyzm dla początkujących
Stanowczo powinniśmy im pomagać; zawsze kierujmy się
empatią i współczuciem. To prawda, że ich obecne kłopoty
są spowodowane przez nich samych, ale to wcale nie
znaczy, że mamy stać z boku i powtarzać: „Oj, niedobrze,
niedobrze, biedaku! Nie powinieneś był tego robić!".
Karma nie jest sztywna ani odlana z betonu. Nie ma też
nic wspólnego z losem ani przeznaczeniem. Owszem, ludzie
sami stworzyli przyczyny swoich kłopotów, ale być
może zrobili również coś, dzięki czemu powinni otrzymać
od nas pomoc. Co więcej, potrafimy przecież wczuć się
w ich położenie. Wszyscy jesteśmy do siebie podobni: chcemy
być szczęśliwi i nie cierpieć. Nie ma znaczenia, kto
cierpi czy ma kłopoty — musimy starać się mu pomóc.
Jeżeli myślimy: „Cóż, biedacy są biedakami z powodu swoich
złych uczynków w poprzednich żywotach. Mieszałbym
się do ich karmy, gdybym próbował im pomóc" — to okrutne
nieporozumienie. Nie wolno usprawiedliwiać własnego
lenistwa, obojętności i zadufania naciąganą interpretacją
prawa przyczyny i skutku. Współczucie i powszechna odpowiedzialność
są niezmiernie istotne zarówno dla naszego
własnego duchowego rozwoju, jak i dla pokoju na świecie.
To kamienie węgielne całej buddyjskiej praktyki.
Czy karma wpływa na to, jakich ludzi spotkamy w życiu
i jakie będziemy mieć z nimi stosunki?
Wpływa, ale nie znaczy to, że związki z ludźmi mamy
z góry ustalone. Możemy mieć karmiczne predyspozycje,
które skłonią nas do kontaktów z jakąś osobą, lecz nie
oznacza to, iż przyszłość takiego związku jest przesądzona.
Jeśli będziemy mili dla tych, którzy źle o nas mówią,
jeśli mimo wszystko postaramy się nawiązać z nimi kontakt
— złe stosunki mogą się poprawić. Stworzymy tym
Karma, czyli działanie przyczyny i skutku 79
samym pozytywną karmę, która w przyszłości przyniesie
nam szczęście.
Karma nie wiąże nas z nikim nierozerwalnie. Nie istnieją
„bratnie dusze" — niezastąpione, szczególne osoby,
przeznaczone tylko i wyłącznie dla nas. Nasze minione
żywoty to nieskończony łańcuch wzajemnych powiązań,
mieliśmy więc już do czynienia z każdą bez wyjątku istotą.
Również nasze relacje z poszczególnymi osobami podlegają
nieustannym zmianom.
Niemniej jednak poprzednie karmiczne związki wpływają
na nasze obecne relacje z innymi. Jeśli na przykład
ktoś był w przeszłości naszym duchowym nauczycielem,
możemy spotkać go także w tym życiu, i sposób, w jaki
naucza dharmy, może wywrzeć na nas wielki wpływ.
Czy rozumienie prawa karmy może nam pomóc w lepszym
zrozumieniu tego, co nam się przydarza w życiu?
Niewątpliwie tak. Szczęście, którego teraz doświadczamy,
jest rezultatem naszych wcześniejszych pozytywnych działań.
Zrozumienie tej prawdy zachęci nas do konstruktywnych
poczynań i nie pozwoli pozostać biernym w sytuacji,
gdy można zrobić dla kogoś coś dobrego.
Kiedy mamy kłopoty, powinniśmy się zastanowić, co
takiego musieliśmy kiedyś zrobić, że doświadczamy takich
skutków. Zachęci nas to, by być bardziej świadomym
tego, co myślimy, mówimy i robimy. Jeśli będziemy
głębiej poznawać nauki Buddy, dowiemy się więcej na
temat rezultatów konkretnych działań. Będziemy wówczas
mogli zmienić swoje postępowanie tak, by zasiewać
w świadomości więcej nasion dających pożądane efekty.
Szczegółowe wyjaśnienia na temat rezultatów konkretnych
działań oraz sposobów przekształcania własnego
80 Buddyzm dla początkujących
nastawienia i postępowania tak, by tworzyły przyczyny
szczęścia, można znaleźć między innymi w buddyjskim traktacie
zatytułowanym Koto ostrych broni1.
Czy ludzie mogą odradzać się jako zwierzęta, a zwierzęta
— jako ludzie? Czy to jest możliwe z punktu widzenia
karmy?
Tak, istnieje taka możliwość. Nasz umysł — w zależności
od tego, co robiliśmy — skłania się po naszej śmierci ku
odrodzeniu w określonych postaciach. Trudno sobie wyobrazić,
że człowiek może się odrodzić jako zwierzę, ale
jeśli uprzytomnimy sobie, że niektórzy ludzie postępują
gorzej od zwierząt, przestaniemy się dziwić. Zwierzęta zabijają
jedynie ze strachu lub z głodu, podczas gdy ludzie
potrafią zabijać dla sportu, sławy czy władzy. Jeżeli czyjś
umysł przywyknie do określonego typu emocji, to ciało,
jakie w nowym wcieleniu otrzyma ta osoba, będzie ów
stan mentalny odzwierciedlać.
Analogicznie, zwierzę może się odrodzić jako człowiek.
Pomimo że większość zwierząt nie może podejmować pozytywnych
działań — trudno na przykład nauczyć psa medytować
czy pracować społecznie — jednak jest to możliwe.
Dlatego Tybetańczycy zabierają ze sobą zwierzęta na
pielgrzymki do świętych miejsc — chcą zasiać w ich umyśle
nasiona przyszłego szczęścia. Dlatego również liczni
właściciele zwierząt głośno recytują modlitwy i mantry —
aby zwierzęta, mimo że ich nie rozumieją, słyszały te kojące
dźwięki i oswajały się z nimi.
Umysły zwykłych ludzi są pełne zarówno dobrych, jak
i złych karmicznych śladów. Nowe odrodzenie nie zależy
1 Autorem tego tekstu, zawierającego nauki o rozwijaniu bodhiczitty
(lodziong), jest Atiśa (przyp. red.).
Karma, czyli działanie przyczyny i skutku 81
od całości naszej karmy, lecz od tego, które jej nasiona
właśnie dojrzewają, podczas gdy inne pozostają w uśpieniu.
Jeżeli na przykład ktoś umiera pełen złości, mogą
wykiełkować negatywne nasiona i człowiek może się odrodzić
jako pies. Zalążki dobra wciąż jednak pozostaną w strumieniu
jego świadomości i kiedy spotkają się odpowiednie
przyczyny i uwarunkowania, mogą one dojrzeć i doprowadzić
do kolejnego, tym razem ludzkiego odrodzenia.
Rozdział dziewiąty
UMIERANIE, ŚMIERĆ I STAN POŚREDNI
Jak można najskuteczniej pomóc umierającemu lub
zmarłemu?
Jeśli mamy kontakt z osobami śmiertelnie chorymi, powinniśmy
pomagać im w porządkowaniu ich doczesnych spraw,
dopóki jeszcze mają sprawny umysł i ciało. Dzięki temu
będą mogli oderwać się od trosk związanych z pieniędzmi
i rodziną. Byłoby korzystne, gdyby mogli rozdać swoje
rzeczy — szczodrość tworzy dobrą karmę, co będzie dla
nich bardzo pomocne w przyszłym życiu. Szczodrość uwalnia
również od przywiązania, które jest bardzo szkodliwe
w chwili śmierci. Powinniśmy zachęcać umierających, by
starali się wyzbyć swoich żalów i wybaczyli urazy — mogą
to zrobić, bądź rozmawiając o swoich uczuciach z tymi,
których one dotyczą, bądź też przez praktyki oczyszczające.
Przeproszenie, wybaczenie, wyznanie ukochanym osobom
miłości — wszystko to uwalnia umysł od gniewu
i poczucia winy i pozwala spokojnie umrzeć.
Jeśli jednak nie jesteśmy w stanie ulżyć umierającemu
w ten sposób, powinniśmy go przynajmniej zapewnić, że
po jego śmierci zatroszczymy się o sprawy, które pozostawia.
Umierający nie powinien się martwić, kto spłaci jego
84 Buddyzm dla początkujących
długi czy zajmie się jego dziećmi. Jego zadaniem jest skupić
się na tym, by odejść z tego świata spokojnie, bez lęku
i zmartwień. Nie należy niepokoić go pytaniami w rodzaju:
„Kto dostanie twoją biżuterię?", „Gdzie schowałeś pieniądze
na czarną godzinę?" czy też Jak ja będę bez ciebie
żyć?". Naszą motywacją powinno być pomaganie odchodzącej
osobie, a nie przysparzanie jej kłopotów.
Powinniśmy zapewnić umierającym spokojne, wyciszone
otoczenie, wolne od wszystkiego, co mogłoby pobudzić
ich gniew czy przywiązanie. Trudno umierać spokojnie,
kiedy zgromadzona w pokoju rodzina płacze, chwyta
umierającego za ręce i błaga: „Nie umieraj! Tak cię kochamy!
Nie zostawisz nas chyba!?". Może nam się wydawać,
że w ten sposób wyrażamy swoją miłość i troskę, w istocie
rzeczy jednak to tylko nasz samolubny lament — tracimy
bowiem kogoś, na kim nam zależy. Zamiast koncentrować
się na własnych emocjach, powinniśmy raczej zadbać
o potrzeby umierającego — starajmy się stworzyć wokół
niego spokojną i przyjazną atmosferę.
W ostatnich godzinach przed śmiercią zaleca się też zrezygnowanie
z wszelkiej inwazyjnej aparatury medycznej
— monitorów, kroplówek i tym podobnych. Umierającemu
łatwiej będzie wejrzeć w siebie i przygotować się do tego,
co go czeka, jeśli nie będą mu w tym przeszkadzać zewnętrzne
doznania. Również fizyczne elementy ciała rozpuszczą
się wówczas w bardziej naturalny sposób.
Źle jest umierać, pozostając pod wpływem gniewu, przywiązania,
zawiści lub dumy. Dlatego powinniśmy stworzyć
odchodzącemu spokojne otoczenie i wspierać go, by myślał
pozytywnie. Jeśli umiera buddysta, porozmawiajmy
z nim o Buddzie, Dharmie i Sandze, przypomnijmy o duchowych
nauczycielach. Można pokazać mu wizerunek Buddy,
śpiewać przy nim modlitwy i mantry. Zanim nadejdzie
śmierć, zachęćmy go do oczyszczenia się ze zła, jakie
Umieranie, śmierć i stan pośredni 85
popełnił. Poradźmy, aby modlił się o dobre odrodzenie,
o spotkanie właściwych nauk i nauczycieli oraz o przejście
umierania, stanu pośredniego i kolejnego odrodzenia
w taki sposób, by przynosić dobro innym.
Jeśli mamy do czynienia z wyznawcą innej religii, nie
narzucajmy mu w chwili śmierci własnych przekonań. Zmąci
to tylko jego umysł: Mówiąc do niego, starajmy się czynić
to w duchu jego religii i zachęcajmy, by dążył do pozytywnych
stanów umysłu.
Czy ludzie odradzają się natychmiast po śmierci czy
też przed następnym odrodzeniem mija jakiś czas?
Po ustaniu pracy serca i oddechu i po śmierci mózgu związek
subtelnej świadomości z ciałem może trwać nawet do
trzech dni. Wielcy duchowi mistrzowie potrafią medytować
przez kilka tygodni po ustaniu funkcji życiowych —
zanim subtelna świadomość opuści ich ciało. Dlatego zaleca
się, by zwłoki były pozostawione w spokoju przez kilka
dni, a przynajmniej przez kilka godzin od śmierci. Zaleca
się też, by dotknąć szczytu głowy zmarłego: jeśli świadomość
opuści ciało przez to miejsce, przyszłe odrodzenie
będzie pomyślne.
Po opuszczeniu ciała umysł zwykłego śmiertelnika wchodzi
w stan pośredni; dopiero później przyjmuje kolejne
ciało. Zależnie od okoliczności świadomość przebywa
w bardo albo kilka chwil, albo czterdzieści dziewięć dni.
Zdarza się też, że odrodzenie następuje od razu, bez przechodzenia
przez stan pośredni. Pomimo że pytałam wielu
nauczycieli, nie udało mi się dowiedzieć, dlaczego bardo
kończy się akurat po czterdziestu dziewięciu dniach, a nie
wcześniej lub później.
Istoty przebywające w stanie pośrednim nie mają ciał
złożonych z atomów; ich ciała są subtelniejsze i podobne
86 Buddyzm dla początkujących
już do tej nowej postaci, jaką mają wkrótce przybrać. Przez
krótki czas po śmierci mogą próbować nawiązać kontakt
z przyjaciółmi czy krewnymi, w istocie nie mają jednak
możliwości porozumiewania się z ludźmi. Po upływie czterdziestu
dziewięciu dni przyjmują nowe ciało i zaczynają
nowe życie.
Czy można się odrodzić jako duch? Jak należy oceniać
korzystanie z pośrednictwa medium czy seanse spirytystyczne?
Niektórzy ludzie zgromadzili karmę, która prowadzi do
odrodzenia w świecie tak zwanych głodnych duchów. To
niefortunne odrodzenie. Duchy, a w niektórych wypadkach
także bogowie, mają możliwość komunikowania się
przez media ze światem ludzi, jednakże nie uwalnia ich to
wcale z kołowrotu wcieleń, w którym nie przestaje ich więzić
ignorancja, przywiązanie i gniew. Niektóre z nich mogą
mieć zdolność jasnowidzenia, inne nie; niektóre z nich mogą
mówić prawdę, inne nie. Doświadczenia z praktyk spirytystycznych
nie zawsze są wiarygodne. Poza tym nie ma
potrzeby, by kontaktować się ze zmarłymi krewnymi i przyjaciółmi.
Dużo bardziej wartościowe są dobre kontakty nawiązane
z nimi jeszcze tu, za ich życia.
Czy religijne śpiewy pomagają zmarłym? Co jeszcze
można zrobić, by im pomóc?
Śpiewanie sutr i wykonywanie innych buddyjskich praktyk
może stymulować dojrzewanie pozytywnego potencjału
zmarłego. Chociaż zmarły opuścił już ciało i nie może słyszeć
pieśni, to fakt, że z myślą o nim robimy coś pozytywnego,
bardzo pomaga. Tradycyjnie tego rodzaju praktyki
wykonuje się raz w tygodniu przez siedem tygodni po
śmierci danej osoby. Zmarły przebywa wówczas w stanie
Umieranie, śmierć i stan pośredni 87
pośrednim — aż przybierze nową postać w kolejnym życiu.
Pozytywny potencjał, jaki stwarzamy z myślą o nim, może
mu pomóc wybrać korzystne odrodzenie. Jeśli w związku
z tym postanawiamy: „Poproszę mnichów i mniszki, żeby
odśpiewali, co trzeba, a sam zajmę się własnymi sprawami"
— nie jest to dobre rozwiązanie. Mamy ze zmarłym
karmiczny związek, toteż nasze osobiste modlitwy i praktyki
w jego intencji mają istotne znaczenie.
Bardzo pożyteczną metodą rozwijania szczodrości i gromadzenia
pozytywnego potencjału jest rozdawanie rzeczy,
które należały do zmarłego. Szczególnie dobroczynne efekty
przynosi ofiarowanie ich Trzem Klejnotom oraz ubogim
i chorym. Dobro, nagromadzone w ten sposób, możemy
ofiarować dla pożytku wszystkich istot, zwłaszcza zmarłych.
W Azji zostawia się dla zmarłych pożywienie; spala się
też zrobione z papieru pieniądze czy domy. Czy to uzasadniony
zwyczaj? Jaki z niego pożytek?
Tradycyjnie uważa się, że istoty przebywające w stanach
pośrednich muszą „jeść zapachy", toteż wystawianie dla
nich pożywienia przez czterdzieści dziewięć dni po odejściu
z tego świata może być pomocne. Później zmarli odradzają
się w korzystnej bądź niefortunnej postaci, w zależności
od swoich poprzednich uczynków. Wtedy nie mogą
już korzystać z pozostawionego przez nas jedzenia — nie
dotrze już ono do nich, a w swoim nowym życiu na pewno
jakieś znajdą. Możemy jednak zawsze ofiarowywać jedzenie
z myślą o istotach, które odrodziły się jako głodne duchy
— bez względu na to, czy w poprzednim życiu były
naszymi krewnymi i przyjaciółmi czy też nie. Recytowanie
mantr nad przeznaczonym do tego pożywieniem pomaga
głodnym duchom usunąć karmiczne przeszkody w znajdowaniu
żywności.
88 Buddyzm dla początkujących
Natomiast palenie papierowych samochodów, ubrań czy
pieniędzy nie sprawi, że zmarły będzie je miał w przyszłym
wcieleniu. Są to tradycyjne obrzędy rodem z Chin,
nie zaś praktyka przekazana przez Buddę. Jeśli chcemy
pomóc rodzinie czy przyjaciołom, by byli bogaci w przyszłym
wcieleniu, powinniśmy ich zachęcać do składania
ofiar i rozwijania cnoty szczodrości teraz, za życia. Budda
nauczał, że przyczyną bogactwa jest szczodrość, a nie podkładanie
ognia pod papierowe zabawki.
Czasami mówimy komuś z rodziny: „Nie rozdawaj tyle.
Nie stać nas na to". W ten sposób namawiamy go do skąpstwa,
co powoduje, że zasiewa on w swym umyśle nasiona
przyszłej biedy. Jednocześnie zasiewamy je też we własnym
umyśle. Jeśli natomiast będziemy zachęcać innych,
by byli szczodrzy i uczciwi w interesach — pomożemy im
budować ich przyszły dostatek.
Jeżeli pragniemy, by ci, których kochamy, dobrze się
odrodzili, najlepszą pomocą będzie zachęcać ich, aby —
póki żyją — unikali dziesięciu złych uczynków, praktykowali
natomiast dziesięć pozytywnych. Dziesięć złych
uczynków to: zabijanie, kradzież, niewłaściwe zachowanie
seksualne, kłamstwo, oszczerstwo, opryskliwość, plotkowanie,
pożądanie cudzej własności, złe intencje i błędne
poglądy. Jeśli namawiamy kogoś do kłamstwa, które
miałoby nas ochronić, lub do oszustwa w celu zdobycia
większej ilości pieniędzy, to pomagamy mu stwarzać przyczyny
nieszczęśliwego odrodzenia. Jeśli spędzamy całe godziny
na plotkach, piciu i krytykowaniu innych, sami sobie
uniemożliwiamy osiągnięcie celu. Jeżeli zatem naprawdę
chcemy, żeby nasi krewni i przyjaciele byli szczęśliwi po
śmierci, powinniśmy pomagać im w unikaniu tych negatywnych
działań. Namawiajmy ich do działań przynoszących
szczęście, zachęcajmy (lecz nie zmuszajmy) do etycznego
postępowania. To jest właściwe działanie na rzecz
pomyślności ich przyszłych odrodzeń.
Umieranie, śmierć i stan pośredni 89
Co nauki buddyjskie mówią o samobójstwie?
Samobójstwo jest wielką tragedią. Ludzkie życie jest bardzo
cenne, więc to prawdziwa tragedia, kiedy ktoś jest do
tego stopnia zdruzgotany przez swoje niszczące emocje,
że jedynym sposobem przerwania cierpienia wydaje mu
się śmierć z własnej ręki. W istocie rzeczy samobójstwo
nie rozwiąże jego problemów, gdyż wkrótce odrodzi się
on po raz kolejny. Nie bez znaczenia jest także fakt, że
samobójcy doświadczają zwykle w chwili śmierci wielkiego
gniewu, zazdrości lub innych szkodliwych emocji, co
może niekorzystnie wpłynąć na przyszłe odrodzenie.
Buddyści wierzą, że wszystkie istoty mają naturę buddy
— możliwość osiągnięcia pełnego oświecenia. Niszczące
myśli i emocje są niczym chmury, które przesłaniają tę
czystą, nieskalaną naturę naszego umysłu. Nie są jednak
częścią nas. Szybko przemijają. Dzięki praktykowaniu dharmy
można się ich całkowicie pozbyć. Gdyby ludzie mieli
choćby przeczucie, że tak się rzeczy mają, nie traktowaliby
swojego cierpienia aż tak poważnie, ufaliby natomiast
swoim wewnętrznym pokładom dobra. Takie podejście
mogłoby im pomóc podjąć decyzję o nieodbieraniu sobie
życia — rozumieliby, że istnieje wiarygodny sposób rozwiązania
życiowych problemów.
Jaki jest buddyjski pogląd na eutanazję?
Nauki Buddy każą chronić życie. Niemniej jednak każda
sytuacja jest inna i należy ją rozpatrywać indywidualnie.
Nieraz trudno o prostą odpowiedź. Jeśli mielibyśmy pewność,
że osoba pogrążona w śpiączce lub w wielkim bólu
odrodzi się w szczęśliwszym położeniu — to kierowani
współczuciem, moglibyśmy rozważać eutanazję. Niestety,
ponieważ większość z nas nie ma daru jasnowidzenia, nie
sposób przewidzieć, czy przez ten akt pomożemy czy też
90 Buddyzm dla początkujących
zaszkodzimy choremu. Jeśli w momencie śmierci dojrzałyby
owoce dawnych szkodliwych działań, moglibyśmy doprowadzić
chorego do odrodzenia w jeszcze gorszym położeniu
niż obecne. A ponadto, zdarza się przecież, że
ludzie wychodzą ze śpiączki i żyją jeszcze długie lata.
Jeżeli ludzie zdają sobie sprawę z wartości życia —
z tego, jaką cenną możliwość podążania drogą do oświecenia
ono daje — to mogą przekształcać w praktykę także
bolesne, pełne cierpienia sytuacje. Człowiek może być na
przykład przykuty do łóżka, lecz jeśli jego umysł jest przytomny,
to jest on w stanie praktykować dharmę, rozwijać
w sobie dobro, oczyszczać się ze zła i pomimo choroby
dążyć ku oświeceniu. Prawdę mówiąc, chorzy mają nawet
więcej czasu na praktykę duchową niż zdrowi, którzy są
zajęci od rana do wieczora. Istnieją specjalne praktyki przekształcania
niesprzyjających okoliczności w drogę do
oświecenia; przekazuje się je zwłaszcza ciężko chorym.
Rozmawiałam także z osobami, które jakiś czas spędziły
w śpiączce, i kilka z nich przyznało, że miało świadomość
otaczającej ich rzeczywistości. Sądzę więc, że powtarzanie
mantr i czytanie modlitw w obecności osób pogrążonych
w śpiączce przynosi im pożytek. Nawet jeśli ich
umysł jest zamglony, samo brzmienie słów dharmy zostawia
w świadomości pozytywne wrażenia.
Najlepiej, gdy ludzie, sporządzając swoją ostatnią wolę,
formułują w niej życzenia co do preferowanych zabiegów
medycznych na wypadek ciężkiej choroby — jest to ogromna
pomoc dla ich rodziny, o ile coś takiego rzeczywiście
się później dzieje. Niepodłączanie chorego do aparatury
podtrzymującej życie w obliczu braku szans na wyzdrowienie
nie jest tym samym co zabójstwo. Jest to po prostu
zgoda na naturalny bieg rzeczy. Chory ma wówczas szansę
umrzeć w spokoju, nie niepokojony inwazyjnymi zabiegami.
Sprawy komplikują się jednak, gdy ktoś został już do
Umieranie, śmierć i stan pośredni 91
takiej aparatury podłączony. Każdą taką sytuację należy
rozpatrywać indywidualnie, ponieważ wchodzi tu w grę
wiele różnych czynników: liczą się życzenia umierającego,
dotkliwość i stopień zaawansowania jego choroby, stopień
przytomności, stan emocjonalny i duchowa gotowość na
śmierć, a także emocjonalne i finansowe obciążenia rodziny.
Nie ma zatem jednej odpowiedzi, która byłaby właściwa
we wszystkich przypadkach. Kiedy stajemy w obliczu
tak trudnych decyzji, musimy odwołać się do całego współczucia
i mądrości, na jakie tylko nas stać.
Ponieważ, jak wiadomo, fundusze na medyczne badania
naukowe i na opiekę zdrowotną są ograniczone, nasze społeczeństwo
powinno znaczną ich część przeznaczyć na
poprawę stanu opieki prenatalnej i na edukację, co wpłynęłoby
na poprawę jakości życia. Dzięki temu ludzie nie
stawaliby wobec tylu etycznych i emocjonalnych dylematów,
gdy życie dobiega kresu.
Rozdział dziesiąty
BUDDYJSKA TRADYCJA
Jak się nazywa buddyjskie „Pismo Święte"?
Nauki Buddy Śakjamuniego zostały spisane i podzielone
na dwie główne grupy: sutry i tantry. Sutry mówią o praktyce
dyscypliny moralnej, ugruntowania w medytacji oraz
mądrości, a także objaśniają, jak rozwijać altruizm i oraz
praktyki podejmowane z altruistyczną motywacją. Tantry
omawiają praktyki charakterystyczne dla wadżrajany. Budda
nauczał zarówno sutr, jak i tantr, przy czym każdą z tych
grup nauk przekazywał innym uczniom. Bezpośredni
uczniowie Buddy zapamiętali je, a następne pokolenia
utrwaliły w formie pisemnej.
Dlaczego istnieją różne buddyjskie tradycje?
Budda przekazał bardzo różnorodne nauki, ponieważ istoty
czujące (istoty obdarzone umysłem, które nie są jeszcze
buddami) mają różnorodne możliwości, skłonności i zainteresowania.
Nie oczekiwał, że każdy wpasuje się w te same
ramy. Dlatego właśnie, jako biegły i współczujący nauczyciel,
zaproponował kilka filozoficznych systemów i sposobów
praktykowania — tak aby każdy z nas mógł znaleźć
coś, co odpowiada jego skłonnościom i osobowości. Ale
94 Buddyzm dla początkujących
istota wszystkich nauk Buddy jest ta sama: pragnienie wyzwolenia
się z kołowrotu wcieleń, miłość, współczucie,
altruistyczna motywacja oraz mądrość rozumiejąca rzeczywistość.
Nie wszyscy lubią te same potrawy. Ale z obficie zastawionego
stołu łatwiej wybrać coś, co nam odpowiada. Możemy
mieć apetyt na słodycze, nie znaczy to jednak wcale,
że słone dania są niedobre i należy wyrzucić je na śmietnik.
Podobnie możemy wybrać jeden rodzaj nauk: therawadę,
buddyzm czystej krainy, zen czy wadżrajanę. Możemy
wybrać podejście, które najbardziej nam odpowiada
i z którym czujemy się najlepiej. Otwartość na inne tradycje
i szacunek dla nich są jednak bardzo istotne. W miarę
postępów w rozwoju duchowym mogą stać się nam bliskie
elementy innych tradycji, których wcześniej nie rozumieliśmy.
Krótko mówiąc, powinniśmy praktykować wszystko
to, co pomaga nam lepiej żyć, i bez zbędnej krytyki pomijać
to, czego jeszcze nie rozumiemy.
Pomimo że możemy uważać jakąś konkretną tradycję
za najlepszą dla siebie, nie jest zbyt mądre przesadne identyfikowanie
się z nią, jak na przykład: "Ja praktykuję mahajanę,
a ty therawadę" albo "Ja jestem buddystą, ty jesteś
chrześcijaninem". Wszyscy jesteśmy ludźmi poszukującymi
szczęścia, wszyscy chcemy dotrzeć do prawdy i każdy
z nas musi znaleźć swoją własną drogę.
Otwartość na różne tradycje nie oznacza jednak, że powinniśmy
wrzucać wszystko do jednego garnka i robić ze
swojej praktyki gulasz. Nie jest dobrym pomysłem mieszanie
ze sobą w trakcie jednej sesji technik medytacyjnych
przekazywanych przez różne tradycje. Jeśli będziemy bez
zrozumienia brać po trochu z każdej znanej nam szkoły, to
przed nami prosta droga do chaosu. Nie znaczy to jednak,
że nauki pochodzące z jednej tradycji nie mogą wzbogacić
zrozumienia i praktykowania drugiej.
Buddyjska tradycja 95
Chcę dodać, że nauki buddyjskie zalecają, aby codziennie
wykonywać tę samą medytację. Jeśli będziemy jednego
dnia koncentrować się na oddychaniu, następnego —
śpiewać imiona Buddy, a kolejnego — oddawać się analitycznej
kontemplacji, to nie zrobimy postępów w żadnej
z tych praktyk, gdyż będzie nam brakować ciągłości. Możemy
jednak wszystkie trzy wykonywać codziennie — zachowamy
wówczas niezbędną ciągłość praktyki.
Ile jest buddyjskich tradycji?
Ogólnie rzecz biorąc, buddyzm dzieli się na therawadę i mahajanę.
Linia therawady (Szkoły Starszych), która opiera się na
zapisanych w języku palijskim sutrach, rozprzestrzeniła się
w Indiach, na Śri Lance, w Tajlandii, Birmie i w innych krajach
południowo-wschodniej Azji. Kładzie się w niej nacisk
na medytowanie nad oddechem, które służy wyciszeniu
i rozwijaniu koncentracji, oraz na medytację nad świadomością
ciała, uczuć, umysłu i zjawisk, dzięki której rozwija
się mądrość. W języku pali te dwa rodzaje medytacji nazywają
się śamatha i wipaśjana.
Mahajana (Wielki Pojazd), która opiera się na tekstach
zapisanych w sanskrycie, rozpowszechniła się w Chinach,
Tybecie, Japonii, Korei i Wietnamie. Choć miłość i współczucie
mają zasadnicze znaczenie także w buddyzmie therawady,
mahajana kładzie na nie szczególnie silny nacisk.
W obrębie mahajany jest wiele różnych szkół. Wyznawcy
szkoły Czystej Krainy koncentrują się na śpiewaniu imienia
Buddy Amitabhy, aby odrodzić się w czystej krainie —
miejscu, w którym wszystko sprzyja praktykowaniu dharmy.
Z kolei buddyzm zen skupia się na medytacji, dzięki
której praktykujący wyzbywa się myślenia pojęciowego.
Wadżrajana (Diamentowy Pojazd) z kolei posługuje się medytacją
nad bóstwem w celu przekształcenia nieczystego
96 Buddyzm dla początkujących
ciała i umysłu adepta w ciało i umysł buddy. To zaledwie
kilka przykładów z bogatej tradycji szkół mahajany.
Istnienie w buddyzmie tak wielkiej różnorodności praktyk
świadczy o tym, jak adekwatnie Budda nauczał bardzo
różnych ludzi, mających rozmaite potrzeby i predyspozycje.
Dlatego jest bardzo istotne, abyśmy nie byli stronniczy
i sekciarscy, lecz mieli szacunek dla wszystkich szkół
i wszystkich praktykujących. Ponieważ nauki każdej z tych
tradycji wywodzą się od Buddy, to gdybyśmy do którejś
z nich odnosili się lekceważąco, okażemy tym samym lekceważenie
samemu Buddzie i jego naukom.
Dlaczego mnisi i mniszki noszą szaty w tak różnych
kolorach — szafranowe, kasztanowe, szare i czarne?
W miarę rozprzestrzeniania się z jednego kraju do drugiego
nauki Buddy — zachowując swoje zasadnicze treści —
ulegały dostosowaniu do kultury i mentalności mieszkańców
każdego z nich. Krój i kolor szat noszonych przez
członków danej sanghi to sprawa czysto zewnętrzna; nie
dotyczy ona istoty nauk i dlatego może się zmieniać. Na
przykład na Śri Lance, w Tajlandii, Birmie, Kambodży
i Laosie nosi się szaty bez rękawów w różnych odcieniach
szafranu. Klimat i zaplecze kulturowe tych krajów pozwoliły
na zachowanie kroju i koloru szat, jakie noszono jeszcze
za czasów Buddy. Wyznawcy, którzy przyjęli jedynie
osiem buddyjskich wskazań, bez formalnych ślubów zakonnych,
noszą tam białe szaty.
W Tybecie szafranowy barwnik nie był dostępny, noszono
więc szaty w intensywniejszym, kasztanowym kolorze.
W Chinach, gdzie odsłanianie nagiego ramienia było
uważane za nietakt, mnisią szatą stały się stroje z długimi
rękawami z czasów dynastii Tang. Poza tym Chińczycy
uważali, że kolor szafranu jest zbyt jaskrawy dla podążających
drogą duchowego rozwoju, co więcej, tylko cesarz
Buddyjska tradycja 97
miał prawo nosić szaty w odcieniach złota. Dlatego ubiór
mnicha jest w Chinach szary bądź czarny. Pomimo tych
różnic wszędzie zachowano charakter pierwszych szat
z czasów Buddy: w skład mnisich szat zawsze wchodzi
pięć, siedem lub dziewięć brązowych, żółtych lub czerwonych
płacht zewnętrznych, zakładanych na czas modlitwy.
Dlaczego rytuały poszczególnych szkół różnią się od
siebie?
Odmienne style śpiewania modlitw biorą się z różnic kulturowych
i językowych. Różne są też używane podczas
rytuałów instrumenty muzyczne oraz sposób składania pokłonów.
Na przykład Chińczycy śpiewają na stojąco, podczas
gdy Tybetańczycy siedzą. Wszystko to wywodzi się
z odmiennej kultury i obyczaju.
Podobnie jest z wystrojem świątyń — w każdym kraju
jest on różny. Zasadniczo jednak w świątyni centralne miejsce
zajmuje posąg Buddy Śakjamuniego. Obecność innych
wizerunków — buddów, bodhisattwów, arhatów czy strażników
dharmy — zależy od lokalnej tradycji. Tybetański
krajobraz jest surowy, dlatego też w tamtejszych świątyniach
można spotkać wyjątkową jaskrawość barw i wyrafinowane
formy dekoracyjne. Z kolei Japończycy, mając
wokół siebie niezwykle bujną przyrodę, woleli nadać wnętrzom
świątyń prostszy charakter.
Zewnętrzne formy i sposób, w jaki wykonuje się rytuały
— to nie sama dharma. Są to jedynie środki służące temu,
byśmy praktykowali dharmę jak najlepiej, zgodnie z tradycją
kulturową miejsca, w którym żyjemy. Prawdziwej
dharmy nie można zobaczyć ani usłyszeć. Doświadcza się
jej umysłem i sercem. Powinniśmy kierować naszą uwagę
ku prawdziwej dharmie, nie zaś ku temu, co powierzchowne
i zmienne.
Rozdział jedenasty
WADŻRAJANA
Czym jest wadżrajana? Czym wyróżniają się jej
praktyki?
Wadżrajana — zwana również tantrajaną — wywodząca się
z therawady i podstawowych praktyk mahajany, przynależy
do tradycji mahajany. Rozpowszechniła się w Tybecie,
praktykowana jest również w japońskiej tradycji Singon.
Jedną ze stosowanych w wadżrajanie technik medytacyjnych
jest wizualizowanie siebie jako bóstwa, a swojego
otoczenia — jako mandali, czyli domeny bóstwa. Posługując
się w ten sposób wyobraźnią, adepci wadżrajany przekształcają
codzienne, nie najlepsze wyobrażenie o sobie
w wyobrażenie w pełni oświeconego buddy i tą drogą
próbują rozwijać w sobie szlachetne cechy buddów. Innymi
słowy, zamiast tkwić w zwykłym poczuciu niepewności
i kiepskiego mniemania o sobie, wyobrażają sobie, jakby
to było być bezstronnie współczującym w stosunku do
wszystkich i postrzegać wszystkie zjawiska jako puste. Ten
rodzaj praktyki ma działanie psychologiczne — daje energię
i zdolność do duchowego rozwoju, do faktycznego rozwijania
w sobie właściwości buddów.
Wadżrajana dysponuje technikami przekształcania śmierci,
stanu pośredniego i odrodzenia w ciało i umysł buddy.
100 Buddyzm dla początkujących
Stosuje również specjalne techniki medytacyjne, prowadzące
do trwania w spokoju (śamatha), a także umożliwiające
przejawianie się najsubtelniejszego stanu umysłu —
tego, który jest świadomy pustki. Owa najsubtelniejsza
mądrość pozwala szybko i skutecznie oczyścić strumień
świadomości z jego splamień. Dlatego, o ile uczeń posiada
odpowiednią wiedzę i doświadczenie i praktykuje pod kierunkiem
wykwalifikowanego tantrycznego mistrza — może
osiągnąć oświecenie w obecnym życiu, tu i teraz.
Buddyjska tantra nie jest tym samym co tantra hinduistyczna,
nie jest też praktyką magii. Wiele książek o wadżrajanie
podaje błędne informacje i interpretacje. Dlatego,
jeśli chcemy dowiedzieć się czegoś o tej praktyce, powinniśmy
poszukać książek wiarygodnych autorów, bądź też
poprosić o pouczenia wykwalifikowanego nauczyciela.
Co to jest przekaz mocy? Dlaczego niektóre nauki są
tajemne?
Celem przekazu mocy (inicjacji) jest przygotowanie świadomości
adepta do tantrycznej praktyki poprzez ustanowienie
jego związku z bóstwem — przejawieniem wszechwiedzącego
umysłu. Skuteczność inicjacji zależy jednak od
tego, czy adept ma szlachetną motywację, czy złoży ślubowania
i zobowiązania, które niesie z sobą przekaz mocy,
i czy medytuje podczas ceremonii. Samo przebywanie
w pomieszczeniu, w którym odbywa się inicjacja, nie jest
równoznaczne z otrzymaniem przekazu. Człowiek może
być obecny podczas ceremonii, lecz jeśli nie złoży ślubowań
i zobowiązań, wtedy gdy są udzielane, i nie podąży
za instrukcjami mistrza dotyczącymi medytacji i wizualizacji
— nie otrzyma inicjacji. Przekaz mocy nie polega na
dotknięciu głowy wazą, piciu święconej wody i zawiązaniu
na szyi pobłogosławionego sznureczka.
Wadżrajana 101
Po otrzymaniu inicjacji ten, kto szczerze praktykuje, prosi
o wskazówki, jak wykonywać praktykę. Takich wskazówek
nie udziela się przed inicjacją, gdyż umysły uczniów
nie są jeszcze wówczas gotowe do podjęcia praktyki. Właśnie
dlatego nauki te nazywa się tajemnymi. Nie dlatego,
że Budda był skąpy i nie chciał się nimi dzielić, ani też
dlatego, że praktyka tantry daje kartę wstępu do ekskluzywnego
klubu, który zazdrośnie strzeże swych tajemnic.
Chodzi tu raczej o pewność, że wskazówki zostaną przekazane
ludziom, którzy otrzymali inicjację, dzięki czemu
mają właściwe przygotowanie do praktyki. Gdyby było inaczej,
ktoś mógłby, na przykład, źle rozumieć tantryczną
symbolikę lub też zajmować się skomplikowanymi praktykami
bez odpowiedniego przygotowania i zrozumienia.
Kiedy adept powinien przyjąć tantryczny przekaz
mocy?
Zanim ktoś wkroczy na drogę wadżrajany, musi mieć silne
pragnienie uwolnienia się z kołowrotu wcieleń, altruistyczną
motywację oraz zrozumienie pustki właściwej wszystkim
zjawiskom. Wtedy przychodzi pora na przyjęcie inicjacji
od wykwalifikowanego tantrycznego mistrza i na przestrzeganie
ślubowań i zobowiązań przyjętych wraz z przekazem
mocy. Mając takie podstawy, adept otrzymuje konkretne
wskazówki i zaczyna praktykować medytacje
wadżrajany. Inicjacja nie jest zakończeniem niczego, wręcz
przeciwnie — jest „bramą" do dalszej praktyki. Dlatego
właśnie gorliwi uczniowie przyjmują inicjacje: chcą mieć
potem możliwość praktykowania nauk.
Dlaczego udziela się przekazów mocy nowicjuszom,
skoro do skutecznego praktykowania tantry niezbędna
jest solidna podstawa ogólnobuddyjskich praktyk?
102 Buddyzm dla początkujących
Wielu lamów (tybetańskich mistrzów duchowych) uważa,
że jeśli ludzie nie są wystarczająco przygotowani do praktykowania
wadżrajany, przekaz mocy zostawia w ich świadomości
pozytywne ślady, stwarzając w ten sposób karmiczny
związek z daną praktyką.
Niemniej jednak, ponieważ przyjęcie tantrycznych inicjacji
często pociąga za sobą ślubowania i zobowiązania
oraz przyrzeczenie, że będzie się codziennie praktykować
określoną medytację, ludzie powinni dobrze przemyśleć
swoją decyzję, nie zaś pochopnie angażować się w nowe
praktyki. Kiedy ośrodki dharmy zapraszają na inicjacje,
powinny zarazem informować, jakie ślubowania i zobowiązania
się z nimi wiążą i jakie praktyki należy po nich
wykonywać. Przyjmujący inicjację powinni też sprawdzić
kwalifikacje nauczyciela, aby zyskać pewność, czy chcą
wchodzić z nim w związek mistrz — uczeń. Lepiej jest
stawiać małe kroki i rozwijać swoją praktykę dharmy stopniowo,
niż porywać się na wyższe praktyki pod hasłem:
„To jedyna okazja". Powinno się również wystrzegać biegania
z inicjacji na inicjację i przyjmowania wszystkich możliwych
przekazów mocy. Lepiej jest przyjąć ich mniej, za
to praktykować je umiejętnie, niż szczycić się ogromną
kolekcją i tylko udawać, że się praktykuje.
Czy istnieją różne rodzaje inicjacji?
Tak. Są dwie kategorie inicjacji, nazywane dzienang i łang.
Dzienang to błogosławieństwo lub inaczej — zezwolenie
na praktykę, podczas gdy łang wymaga aktywniejszego
uczestnictwa: adept wyobraża sobie, że wkracza w mandalę
bóstwa. W językach zachodnich oba terminy są tłumaczone
jednakowo: „inicjacja" lub „przekaz mocy", co jest
mylące. Jeśli nie jesteście pewni, zawsze pytajcie mistrza,
jakiego rodzaju inicjacji zamierza udzielić.
Wadżrajana 103
Ponadto, każda praktyka buddy czy bóstwa ma swój przekaz
mocy. Jeśli otrzymaliśmy inicjację jednej formy medytacyjnej,
nie oznacza to, że możemy wykonywać praktykę
innej. Musielibyśmy otrzymać kolejny przekaz mocy.
Dlaczego inicjacja Kalaczakry jest udzielana publicznie
tłumom ludzi, wśród których wielu nie jest być
może nawet buddystami?
Ta inicjacja jest wyjątkowa — praktyka Kalaczakry przynosi
pomyślność całemu społeczeństwu. Udzielono jej po raz
pierwszy wieleset lat temu, aby w owym miejscu doprowadzić
do zjednoczenia i pokoju. Dlatego właśnie Jego
Świątobliwość Dalajlama, udzielając tej inicjacji, oferuje także
niebuddystom i buddystom, którzy nie są gotowi do przyjęcia
przekazu mocy, możliwość uczestniczenia w ceremonii
w roli obserwatorów. Dzieje się tak jednak tylko
w wypadku Kalaczakry. Podczas każdej innej inicjacji —
„turystom wstęp wzbroniony".
Co oznaczają wizerunki bóstw w tantrycznej sztuce?
Wadżrajana zajmuje się przekształcaniem umysłu i dlatego
symbolika znajduje w niej szerokie zastosowanie. We wszystkich
tantrycznych bóstwach przejawiają się w pełni oświeceni,
współczujący buddowie, pomimo że niektóre z nich
ukazują się jako okrutne lub pożądliwe. Seksualnej symboliki
wizerunków nie należy rozumieć dosłownie. W wadżrajanie
wizerunek bóstw w seksualnym zjednoczeniu
symbolizuje zjednoczenie metody i mądrości — dwóch
właściwości duchowej drogi, niezbędnych do osiągnięcia
oświecenia. Bóstwa o dzikim wyglądzie to nie potwory,
które nam zagrażają. Ich gniew skierowany jest przeciw
ignorancji i egoizmowi — naszym prawdziwym wrogom.
104 Buddyzm dla początkujących
Takie wizerunki, o ile są właściwie rozumiane, ukazują,
jak można przekształcić — i tym samym opanować — pożądanie
i gniew. Ich symbolika ma bardzo głębokie znaczenie,
wykraczające daleko poza takie pożądanie i gniew,
jakie znamy z codziennego życia. Należy się wystrzegać
interpretowania jej w niewłaściwy sposób.
Czym są mandale?
Jest wiele rodzajów mandal. W praktykach tantrycznych są
one miejscem zamieszkania czy też otoczeniem rozmaitych
buddyjskich bóstw. Mandale te, w istocie trójwymiarowe,
odwzorowuje się czasem na płaskiej powierzchni za pomocą
piasku i farb. Każdy, kto otrzymał odpowiednią inicjację,
może wizualizować w medytacji trójwymiarową
mandale bóstwa. Praktyka ta wymaga jednak wskazówek
duchowego nauczyciela.
Mandala może również oznaczać świat i środowisko,
w którym żyjemy. Dlatego też, kiedy prosząc o nauki, ofiarowujemy
mandale — wizualizujemy cały wszechświat
i wszystko, co w nim piękne, aby ofiarować to duchowym
mistrzom z prośbą o przewodnictwo, nauki i inspirację.
Kim są dakowie i dakinie?
To praktykujący tantrę, którzy pomagają innym dążącym
buddyjską drogą. W zasadzie wizualizujemy daków i dakinie
jako postacie transcendentalne, zdarza się jednak, że
pojawiają się jako zwykli ludzie.
Kim są strażnicy dharmy?
Strażników dharmy spotykamy w większości buddyjskich
tradycji, nie tylko w wadżrajanie. To istoty, które ślubowały
stać na straży trwania dharmy w tym świecie i ochraniać
Wadżrajana 105
praktykujących. Zazwyczaj wyglądają groźnie, lecz ich
gniew jest wymierzony w ignorancję, która prowadzi do
nieporozumień, dysharmonii i degeneracji — czynników
niszczących dharmę. Niektórzy strażnicy wykroczyli już poza
ten świat — to znaczy uosabiają buddów lub są szlachetnymi
bodhisattwami, którzy bezpośrednio doświadczają pustki.
Inni są żyjącymi jeszcze w kręgu wcieleń istotami, które
zobowiązały się wobec buddów, że będą strzec dharmy.
Strażnicy wykraczający poza ten świat — oświeceni —
posiedli bezpośrednie zrozumienie pustki; strażnicy „z tego
świata" — jeszcze nie. Dlatego też ci ostatni nie są zaliczani
w poczet Trzech Klejnotów buddyjskiego schronienia.
Co to są pudże?
„Pudża" to słowo sanskryckie, które znaczy „ofiara". Pudżami
nazywamy ceremonie ofiarne, podczas których wyobrażamy
sobie buddów i składamy im rozmaite ofiary. Nie
robimy tego, aby pozyskać ich przychylność — oświeceni
żywią wszak bezstronne współczucie wobec wszystkich.
Dzięki składaniu ofiar rozwijamy w sobie umiejętność cieszenia
się dawaniem i budujemy swój pozytywny potencjał,
czyli dobrą karmę. Szczególnym rodzajem ofiarowania
jest ceremonia cog — po tybetańsku „zgromadzenie". Podczas
tej ceremonii składa się ofiary swemu głównemu guru
oraz nauczycielom należącym do linii przekazu, bóstwom
medytacyjnym, Trzem Klejnotom, dakom, dakiniom i strażnikom
dharmy.
Można odnieść wrażenie, że wadżrajana to przede
wszystkim kolorowe, rozbudowane rytuały. Gdzie tu
miejsce na medytację?
Publiczne ceremonie wadżrajany mogą wydawać się bardzo
sformalizowane. Rytuał jednakże nie jest w nich celem
106 Buddyzm dla początkujących
samym w sobie. To w istocie rodzaj medytacji, w czasie
której praktykujący stara się głębiej wnikać w znaczenie
modlitw. Wykonując te same praktyki w domowym
zaciszu, adept wadżrajany może skrócić fazę recytacji
i zostawić sobie więcej czasu na rozwijanie koncentracji
i medytacyjnego wglądu lub też medytować nad miłującym
współczuciem.
Rozdział dwunasty
ETAPY DUCHOWEJ DROGI
Kto to jest arhat? Co to jest nirwana?
Arhat to ktoś, kto wyeliminował na zawsze ze swego umysłu
ignorancję, szkodliwe nastawienia i negatywne emocje
(gniew, przywiązanie, zazdrość, dumę i tak dalej). Ponadto
oczyścił całą karmę, jaka mogłaby powodować odradzanie
w kręgu wcieleń (sansarze). Arhat trwa w stanie medytacyjnego
spokoju — zwanym nirwaną lub wyzwoleniem —
pozostając poza jakimikolwiek nieprzyjemnymi doświadczeniami
i pomieszaniem.
Co to jest bodhi, czyli oświecenie?
Buddowie, poza tym że wyzbyli się ignorancji, szkodliwych
nastawień i nieczystych działań (karmy), usunęli również
subtelne splamienia umysłu i w pełni rozwinęli altruistyczną
postawę troszczenia się o innych bardziej niż
o siebie. Tym samym buddowie osiągnęli pełne oświecenie:
stan, w którym wszelkie splamienia zostały oczyszczone,
a wszelkie dobre właściwości — rozwinięte.
Kto to jest bodhisattwa?
Jest to ktoś, kto żywi spontaniczne i nieustanne pragnienie
osiągnięcia oświecenia dla dobra wszystkich istot. Człowiek
108 Buddyzm dla początkujących
taki, jeśli będzie podążał drogą praktyki, osiągnie stan
buddy.
Mówi się o różnych poziomach bodhisattwów, w zależności
od tego, jaki stopień zrozumienia osiągnęli. Niektórzy
nie uwolnili się jeszcze z kołowrotu wcieleń, inni —
już tak. Ci ostatni — dzięki mocy swojego współczucia
wobec wszystkich istot — mogą dobrowolnie odradzać się
w świecie. To samo mogą robić buddowie.
Czy bodhisattwowie rezygnują z osiągnięcia oświecenia
i pozostają w świecie, żeby pomagać innym?
Niektóre teksty mówią, że bodhisattwowie ślubują, iż pozostaną
w kole wcieleń i nie osiągną oświecenia, dopóki
wszystkie istoty nie zostaną wyzwolone z sansary. Oznacza
to, że współczucie bodhisattwów jest tak potężne, iż
gdyby należało poświęcić własne wyzwolenie dla wyzwolenia
innych istot — zrobiliby to. Niemniej jednak bodhisattwowie
są też realistami i rozumieją, że aby efektywnie
pomagać innym, muszą najpierw sami stać się buddami—
ponieważ tylko buddowie mają niezbędne do owej pomocy
doskonałe współczucie, mądrość i umiejętności. Dlatego
bodhisattwowie dążą do oświecenia, a kiedy je osiągną,
nie pozostają w samowystarczalnym stanie błogiego spokoju
i nie zapominają o innych. Objawiają się pod różnymi
postaciami, by prowadzić innych ku wyzwoleniu.
Kto to jest arja, czyli „najwyższy", „szlachetny"?
Jest to osoba, która bezpośrednio doświadcza pustki. Etap
ten osiąga się, zanim zostanie się arhatem czy buddą. Osiągnąwszy
rozumiejącą pustkę mądrość „szlachetnego", praktykujący
wyzbywa się ignorancji, szkodliwych nastawień,
nieczystej karmy i innych splamień, dzięki czemu dochodzi
do wyzwolenia i oświecenia.
Rozdział trzynasty
PRACA NAD EMOCJAMI
Jaką rolę odgrywają emocje w buddyjskiej praktyce?
Czy budda przeżywa jakieś uczucia?
Niektóre emocje są realistyczne i konstruktywne, inne —
nie. Te pierwsze należy rozwijać w miarę podążania buddyjską
drogą, pozostałe powinno się porzucić. Budda nauczał
rozmaitych sposobów przeciwdziałania negatywnym
emocjom, takim jak gniew, przywiązanie, zazdrość i duma.
Nauczał również technik rozwijania pozytywnych uczuć:
miłości i współczucia. Według buddyzmu miłość jest życzeniem,
aby wszyscy osiągnęli szczęście i jego przyczyny,
współczucie zaś — życzeniem, aby byli wolni od wszelkich
niezadowalających uwarunkowań wraz z ich przyczynami.
Taką miłością i współczuciem obejmuje się wszystkie
istoty bez różnicy i Budda nauczał, w jaki sposób, krok
po kroku, można te uczucia rozwijać.
Czy wszystkie pragnienia są złe? A co z pragnieniem
osiągnięcia oświecenia?
Nieporozumienie wynika stąd, że często słowem „pragnienie"
oddaje się w językach zachodnich dwa zupełnie różne
buddyjskie pojęcia. Jedno z nich to pragnienie rozumiane
110 Buddyzm dla początkujących
negatywnie — to, które sprawia nam kłopoty. Kiedy przeceniamy
dobre strony rzeczy, osób, miejsc czy pomysłów
i chwytamy się ich w kurczowy sposób, nasze pragnienie
jest formą przywiązania. Przykładem może być emocjonalne
uzależnienie od kogoś. Kiedy przyjrzymy się takiej sytuacji
w sposób bardziej zrównoważony, zobaczymy, że
osoba, której pragniemy, nie jest wcale tak wspaniała, jak
kazało nam wierzyć nasze przywiązanie.
Drugi rodzaj pragnienia jest czymś zupełnie innym. To
pragnienie, które pobudza nas do działania na rzecz przyszłych
odrodzeń i do dążenia do oświecenia. Rozumiemy
wówczas, że nasze istnienie może być szczęśliwsze, i rozwijamy
realistyczne pragnienie osiągnięcia takiego stanu.
Przy takiej postawie nie ma miejsca na błędne postrzeganie
i ocenianie, a obiektu pragnień nie można się kurczowo
uczepić.
Czy życie bez przywiązania nie byłoby nudne?
Nie. W gruncie rzeczy to właśnie przywiązanie nie pozwala
nam się odprężyć i cieszyć chwilą. Załóżmy, że jesteśmy
przywiązani do tortu czekoladowego. Nawet kiedy go
jemy, nie umiemy w pełni się w nim rozsmakować ani
cieszyć się nim. Albo gromimy się za puste kalorie, albo
porównujemy nasz tort z tymi, które jedliśmy kiedyś, albo
snujemy plany, jakby tu dostać następną porcję... Tak czy
owak, nie jesteśmy w stanie doświadczyć smaku pysznego
tortu po prostu — tu i teraz.
Jeśli natomiast nie ma w nas przywiązania, możemy bez
emocji zastanowić się, czy chcemy jeść tort, a jeśli stwierdzimy,
że tak — to zjemy go spokojnie, ciesząc się każdym
kęsem i nie pragnąc więcej, ani też nie czując zawodu,
jeśli nie będzie tak dobry, jak się spodziewaliśmy.
Kiedy nasze przywiązanie się zmniejsza, życie staje się
ciekawsze, bo otwieramy się na to, co przynosi bieżąca
Praca nad emocjami 111
chwila. Zamiast na przykład tęsknić za osobami, do których
jesteśmy przywiązani, będziemy umieli cieszyć się
towarzystwem, jakie w chwili obecnej mamy wokół siebie.
Zamiast skupiać się na swojej powierzchowności i zadręczać
niedoskonałościami własnego wyglądu, będziemy po
prostu robić, co trzeba, aby utrzymać ciało w czystości
i zdrowiu, akceptując jednocześnie to, jak wyglądamy.
W jaki sposób można pracować zawodowo bez przywiązania
do opinii i pieniędzy? Czy można prowadzić
interesy i postępować etycznie?
Jeśli zrozumiemy przemijającą i nieprzewidywalną naturę
bogactwa, dobrego imienia i sukcesu — przestaniemy wierzyć,
że mogą nas one trwale uszczęśliwić. Będziemy wówczas
mogli zmienić swoją motywację dotyczącą pracy. Być
może zaczniemy traktować pracę jako rodzaj służby społecznej
czy możliwość nauczenia się czegoś o sobie poprzez
kontakt z innymi. Praca zawodowa stanie się wtedy
okazją do wprowadzenia w życie nauk, nad którymi medytujemy.
W ten sposób cierpliwość i troska o innych przestaną
być cechami, które rozwijamy wyłącznie w medytacji
— staną się żywym doświadczeniem.
Gdy zmniejszymy swoje przywiązanie, życie w zgodzie
z etyką stanie się łatwiejsze. Zmieni się nasza hierarchia
wartości, więc będziemy uczciwi w interesach. Wielu ludzi
sądzi, że nieuczciwość jest warunkiem sukcesu w biznesie.
Pewien dobrze prosperujący biznesmen powiedział
mi coś wręcz przeciwnego. Twierdził mianowicie, że jeśli
uczciwie traktujemy klientów, ufają nam, chcą prowadzić
z nami kolejne interesy i polecają nas następnym kontrahentom.
Jeśli traktujemy kolegów z pracy z szacunkiem,
zwykle odpłacają nam tym samym, dzięki czemu udaje
nam się uniknąć biurowych intryg. Gdy jednak inni źle nas
traktują, możemy wykorzystać to jako okazję do ćwiczenia
112 Buddyzm dla początkujących
się w cierpliwości i do rozwijania umiejętności porozumiewania
się z otoczeniem. Poczucie, że jest się człowiekiem
szczęśliwym i spełnionym, nie zależy bowiem od sławy
i pieniędzy. Sami przecież lepiej się czujemy i mamy mniejsze
poczucie winy, jeśli żyjemy uczciwie. Przy okazji oszczędzamy
pieniądze — nie musimy wydawać na psychiatrę,
by nas leczył z problemów emocjonalnych, ani na prawnika,
by nas ratował przed więzieniem!
Jak sobie radzić z lękiem?
Lęk jest ściśle związany z przywiązaniem. Im silniej się do
kogoś lub czegoś przywiążemy, tym bardziej boimy się
straty lub rozstania. Jeżeli na przykład jesteśmy od kogoś
uzależnieni emocjonalnie, żyjemy w lęku, że związek mógłby
się rozpaść. Z kolei przywiązanie do pieniędzy i bezpieczeństwa
finansowego jest źródłem niepokoju, że nasze
fundusze okażą się niewystarczające. Przywiązanie do
własnego wizerunku powoduje, że boimy się wypaść głupio
przed innymi.
Z jednej strony, to całkiem normalne, że mamy takie
zmartwienia — wychowano nas przecież w przywiązaniu
do tych rzeczy. Z drugiej — przywiązanie wywołuje w nas
lęki i niepokoje. Rozwiązanie problemu nie polega bynajmniej
na porzuceniu przyjaciół, pieniędzy i dobrego imienia,
lecz na pozbyciu się niezdrowego do nich przywiązania.
Dopiero wtedy będziemy w stanie cieszyć się tym
wszystkim bez lęku.
Medytowanie nad nietrwałością i dostrzeganie przemijającej
natury rzeczy pomoże nam uwolnić się od przywiązania
i mądrze wybierać to, co w życiu najważniejsze.
Spróbujmy sobie wyobrazić, że mamy już wszystko, czego
pragniemy, i zapytajmy samych siebie, czy dzięki temu
będziemy już zawsze szczęśliwi. Ćwiczenie takie pomoże
Praca nad emocjami 113
nam uwolnić się od obsesyjnego przywiązania do osób
i rzeczy. Kiedy pozbędziemy się przywiązania, nasz lęk
przed rozstaniem lub stratą ulotni się w sposób naturalny.
Czy można przywiązać się do buddyzmu? Co powinniśmy
robić, gdy ktoś krytykuje naszą wiarę?
Każdy przypadek należy rozpatrywać indywidualnie. Ogólnie
rzecz biorąc, jeżeli myślimy: „Och, krytykują moją wiarę.
Myślą, że ja jestem głupi, bo wierzę w coś takiego" —
świadczy to o naszym przywiązaniu do wyznawanych przekonań.
Za taką postawą stoi myśl: „Ta wiara jest dobra, bo
jest moja. Kto ją krytykuje, krytykuje mnie". Takie podejście
nie jest zbyt konstruktywne. Bylibyśmy znacznie spokojniejsi,
gdybyśmy z niego zrezygnowali. My to nie nasze
przekonania. Jeśli ktoś się z nimi nie zgadza, nie oznacza
to, że my jesteśmy głupi.-
Otwartość na to, co mówią inni, jest bardzo pożyteczna.
Nie warto przywiązywać się do nazwy wyznawanej religii.
Zajmujemy się przecież poszukiwaniem prawdy i szczęścia,
a nie promocją religii dlatego, że akurat jest nasza. Co
więcej, dobrze jest czasami kwestionować nauki. Budda
zachęcał przecież, byśmy sprawdzali jego nauki i unikali
ślepej wiary.
Z drugiej jednak strony, nie powinniśmy zgadzać się ze
wszystkim, co mówią inni. Nie powinniśmy porzucać własnych
przekonań i bezkrytycznie przyjmować cudzych.
Jeśli nie potrafimy odpowiedzieć na zadane przez kogoś
pytanie, nie znaczy to jeszcze, że z buddyzmem jest coś
nie tak. Znaczy to po prostu, że nie znamy odpowiedzi
i potrzeba nam więcej nauki i medytacji. Możemy zwrócić
się do lepiej wykształconych buddystów i przemyśleć ich
odpowiedzi. Gdy ktoś kwestionuje nasze przekonania,
w istocie pomaga nam pogłębić zrozumienie nauk Buddy
114 Buddyzm dla początkujących
— pokazuje nam, czego jeszcze nie zrozumieliśmy. Krytyka
to znakomita inspiracja do studiowania dharmy i rozmyślania
nad jej znaczeniem.
Nie musimy bronić swoich przekonań przed innymi.
Jeżeli ludzie pytają nas ze szczerego zainteresowania, są
otwarci i chętni do autentycznej wymiany poglądów, rozmowa
może wzbogacić obie strony. Jeżeli natomiast rozmówca
nie jest nastawiony na wymianę myśli, a chce nas
jedynie atakować czy zbijać z tropu, nie może być mowy
o dialogu. Wobec tego rodzaju adwersarzy nie warto przyjmować
obronnej postawy. Nie musimy im niczego udowadniać.
Nawet gdybyśmy udzielili im logicznych odpowiedzi,
nie słuchaliby nas, ponieważ mają z góry ustalone
poglądy. Tego typu rozmowę wypada zakończyć grzecznie,
lecz stanowczo.
Jak sobie radzić ze stresem?
Źródłem stresu może być wiele czynników, zarówno zewnętrznych,
jak i wewnętrznych. Jeśli nasze problemy
wynikają z niedostatecznej ilości czasu i przeciążenia zajęciami,
warto przemyśleć swoją hierarchię wartości i zdecydować,
co ma być w naszym życiu najważniejsze. Wtedy
będziemy mogli dokonać wyboru i mniej ważne sprawy
odsunąć na drugi plan. Jeśli stresuje nas niemożność wykonania
tego, czego ktoś od nas oczekuje — pogódźmy się
z własnymi ograniczeniami. Z faktu, że czegoś nie umiemy,
nie wynika, że nie nadajemy się do niczego. Musimy tylko
być uczciwi wobec ludzi, którzy mają wobec nas takie oczekiwania.
Z kolei gdy nasz stres wynika z choroby lub nagłej
zmiany sytuacji życiowej, pożyteczne może być rozmyślanie
nad nietrwałością — wszystko na tym świecie ulega
przecież zmianie. Wtedy będzie nam łatwiej zaakceptować
tę zmianę — to lepsze rozwiązanie niż walka z nią.
Praca nad emocjami 115
Stres często wynika z tego, że nie umiemy zaakceptować
rzeczywistości. Chcemy, żeby było inaczej, niż jest,
żebyśmy sami byli inni, żeby ludzie stali się inni. Niestety
— wszystko, co się dzieje, jest takie, jakie jest. Zamiast
odrzucać rzeczywistość — co wyłącznie zwiększy nasz stres
— możemy ją zaakceptować i pracować nad nią. Akceptacja
tego, co się dzieje, to nie fatalizm — to realizm. Jeśli
akceptujemy bieżącą sytuację taką, jaka jest, zawsze możemy
— zachowując realistyczne widzenie rzeczy — dążyć
do tego, by w przyszłości zmieniła się na lepsze.
Wyciszająca umysł koncentracja na oddechu skutecznie
przeciwdziała stresowi. Podobny efekt daje medytowanie
nad cierpliwością i współczuciem, jak również medytacja
oczyszczająca. Dlatego można polecić codzienną praktykę
medytacyjną jako skuteczną ochronę przed stresem.
Wielu ludzi cierpi z powodu poczucia winy. Jak można
temu zaradzić?
Niezależnie od tego, czy popełniliśmy jakiś błąd w sposób
zamierzony czy też nie, poczucie winy i nienawiść do siebie
są nie na miejscu. Powinniśmy natomiast jasno zdać
sobie sprawę, za co jesteśmy odpowiedzialni, a za co nie.
Poczucie winy często bierze się stąd, że uważamy się za
odpowiedzialnych za coś, na co nie mieliśmy wpływu.
Jeżeli na przykład przez własną nieostrożność znaleźliśmy
się w niebezpiecznej sytuacji — jesteśmy za to odpowiedzialni.
Jeśli jednak inna osoba bije nas czy wykorzystuje
seksualnie, to nie my ponosimy odpowiedzialność. To działanie
czyjeś, nie nasze. Molestowane dzieci i ofiary gwałtów
nie są odpowiedzialne za to, co im wyrządzono. Nie
powinny obwiniać się za to, co się stało.
Z kolei, jeśli wyrządzamy komuś krzywdę rozmyślnie
— załóżmy, że intrygujemy przeciw komuś w pracy —
116 Buddyzm dla początkujących
wynikające stąd cierpienie jest naszym dziełem. Jeżeli zaś
mamy dobre intencje, lecz mimo to ktoś cierpi z naszego
powodu — nie ma w tym naszej winny. Jeśli na przykład
próbujemy — kierując się życzliwością — powiedzieć
komuś, że źle postępuje, i ten ktoś traci panowanie nad
sobą, nie jesteśmy za to odpowiedzialni. Gdybyśmy jednak
przestali panować nad tym, co mówimy, ponosimy
odpowiedzialność za swój błąd i powinniśmy starać się
go naprawić.
Jeśli nasze szkodliwe postępowanie wypływa z pomieszania
i niewłaściwego nastawienia, nie powinniśmy dręczyć
się poczuciem winy. Zamiast tego spróbujmy raczej
naprawić, co jest do naprawienia, i wykonać praktyki
oczyszczające — tak aby zaistniałe zło nie zostawiło karmicznych
śladów w naszej świadomości. Z buddyjskiego
punktu widzenia poczucie winy to szkodliwa postawa:
egocentryczna i unikająca jasnego widzenia sytuacji. Emocjonalne
samobiczowanie ani nie zmienia tego, co się
wydarzyło, ani nie rozwija naszych pozytywnych cech. Przeciwnie
— hamuje nasz rozwój i wtrąca we wsteczną spiralę
zaaferowania samym sobą. Jeżeli natomiast ufamy, iż
możemy się zmienić na lepsze, ponieważ wiemy, że mamy
w sobie potencjał oświecenia, będziemy żałować swoich
błędów i starać się naprawić wyrządzone szkody.
Czy medytacja może rozwiązać problemy emocjonalne?
Zależy to w dużym stopniu od naszego nauczyciela, wykonywanej
praktyki, a także od nas samych. W niektórych
wypadkach istotnie tak jest. Przeważnie jednak bardziej
skuteczna bywa pomoc profesjonalnego psychoterapeuty.
Medytację możemy wówczas traktować jako dopełnienie
terapii.
Praca nad emocjami 117
W czym buddyzm i psychoterapia są podobne? Czym
się różnią?
Zarówno buddyzm, jak i psychologia starają się zgłębić
funkcjonowanie ludzkiego umysłu, a także proponują techniki,
które — poprzez kształtowanie konstruktywnych,
zdrowszych stanów psychicznych — prowadzą do szczęścia
i pomyślności. I w buddyzmie, i w psychoterapii techniki
owe przekazują innym wyszkoleni przewodnicy.
Ponadto w obu wypadkach mamy do czynienia z rozmaitymi
szkołami i kierunkami, różniącymi się nieco podejściem
i rozłożeniem akcentów.
Inny jest jednak ostateczny cel buddyzmu i psychoterapii.
Metody psychologiczne są nastawione na pomaganie
ludziom, by byli szczęśliwi w tym życiu, podczas gdy buddyjskie
zajmują się także przyszłymi żywotami i trwałym
szczęściem, jakie można osiągnąć przez wyzwolenie z sansary.
Psychologia nie uważa ignorancji, gniewu i przywiązania
za pierwotne przyczyny problemów, a zatem za
nastawienia, których należy się całkowicie wyzbyć. Terapeuci
często nawet zachęcają pacjentów do wyrażania złości
wobec tych, którzy ich skrzywdzili, oraz do poszukiwania
skutecznych sposobów osiągania tego, czego pragną.
Buddyzm natomiast uczy wykorzeniać z umysłu przywiązanie,
gniew i egoizm.
Różnice dotyczą także stosowanych metod. Wiele szkół
psychoterapeutycznych odwołuje się do przeszłych, traumatycznych
doświadczeń pacjenta i na ich przepracowaniu
opiera proces leczenia. Buddyzm z kolei zachęca do
uświadamiania sobie ogólnych wzorców zachowań i stosowania
wobec nich odpowiednich antidotów. Nie przykłada
również takiej wagi do wspomnień z dzieciństwa i do powtórnego
ich przeżywania. Niektóre szkoły terapeutyczne
118 Buddyzm dla początkujących
interesują się treścią snów pacjenta; w buddyzmie nie uważa
się jej za szczególnie istotną. Przeciwnie: zachęca się medytujących,
aby rozumieli, że sny to tylko sny i że ich
iluzoryczną naturę można widzieć jako analogię sposobu,
w jaki postrzegamy rzeczywistość — wydaje nam się, że
zjawiska istnieją same z siebie, podczas gdy w istocie tak
nie jest.
Inne są także role terapeuty i mistrza duchowego. Psychoterapia,
zarówno indywidualna, jak grupowa, polega
na omawianiu z terapeutą konkretnych problemów. Nauczyciele
duchowi spotykają się zazwyczaj z większymi
zgromadzeniami uczniów. Każdy uczeń podejmuje własną
odpowiedzialność za praktykowanie tego, czego się nauczył.
Rzecz jasna, jeśli praktykujący potrzebuje indywidualnej
porady lub ma pytania dotyczące praktyki, nauczyciel
chętnie się z nim spotka. Nauczyciele duchowi zawsze
interesują się postępami uczniów w medytacji i integrowaniu
dharmy z codziennym życiem.
Zarówno w relacji z terapeutą, jak i z duchowym nauczycielem
może pojawić się tzw. przeniesienie2. Zależnie
od świadomości i stopnia zaawansowania w praktyce
terapeuty i nauczyciela, może również wystąpić przeciwprzeniesienie
3.
Buddyzm i psychologia mogą się wiele nauczyć od siebie
nawzajem. Ostatnio wzrasta zainteresowanie takim dialogiem,
jak również świadomość potrzeby dalszych badań
i wymiany poglądów.
2 Szczególny stosunek emocjonalny pacjenta do terapeuty, stanowiący
odtworzenie uczuć pierwotnie żywionych przez niego wobec
ważnych osób w jego życiu, najczęściej rodziców (przyp.red.).
5 Występujące w trakcie terapii uaktywnienie własnych problemów
terapeuty w odniesieniu do problemów pacjenta (przyp. red.).
Praca nad emocjami 119
Jakie jest stanowisko buddyzmu wobec leków antydepresyjnych
i podnoszących nastrój?
Każdy przypadek wymaga indywidualnego potraktowania,
więc to, co powiem, to tylko bardzo ogólne uwagi. Depresja
wynika często z braku równowagi substancji chemicznych
w mózgu, współwystępującej z problemami natury
psychicznej. W bardzo ciężkiej depresji ludzie biorą leki,
które umożliwiają im poprawę samopoczucia na tyle, żeby
mogli się zająć psychologicznymi elementami swojej choroby.
Buddyzm nie potępia przyjmowania środków antydepresyjnych,
o ile przeciwdziałają nierównowadze chemicznej
w mózgu i poprawiają samopoczucie pacjenta
w takim stopniu, że może normalnie funkcjonować na co
dzień. Jeśli jednak ktoś bierze leki antydepresyjne, aby
uniknąć konfrontacji z psychologicznym aspektem depresji,
nie przynosi to żadnego pożytku. Podobnie donikąd nie
prowadzi przyjmowanie chemicznych specyfików w lżejszych
stanach depresyjnych. Wówczas warto przede wszystkim
zająć się poznaniem i zmianą czynników mogących
powodować depresję, takich jak stan zdrowia, brak ruchu,
uboga dieta, stresujący styl życia, niewłaściwe interpretowanie
tego, co się dzieje, itd.
Rozdział czternasty
DHARMA NA CO DZIEŃ
W jaki sposób żyć we współczesnym społeczeństwie,
którego wartości i działania są odmienne niż te wyznawane
przez buddystów?
Im więcej myślimy o naukach Buddy i im głębiej jesteśmy
przekonani o ich wartości; tym łatwiej będzie nam je praktykować.
Przykładowo, im więcej wniosków wyciągamy
ze swojego życiowego doświadczenia i im lepiej zdajemy
sobie sprawę z ujemnych stron przywiązania do wartości
materialnych, tym mniejszy wpływ będą na nas miały wszelkie
akcje reklamowe. Gdy zrozumiemy szkodliwość złych
uczynków, nie damy się wciągnąć w żadne nieuczciwe
gry. Potrzeba czasu i wysiłku, by przyswoić sobie nauki
Buddy, lecz kiedy nam się to uda, zaczniemy krok po
kroku iść do przodu. Powiedzmy, że postanowiliśmy nie
używać środków odurzających, a koledzy namawiają nas,
by się z nimi napić po pracy. Nie wygłaszajmy tyrad
o szkodliwości pijaństwa — po prostu spokojnie zamówmy
sok. Na początku możemy być zakłopotani i bać się
śmieszności — no cóż, przejmujemy się tym, jak oceniają
nas inni. Ale jeżeli mamy całkowitą pewność, co chcemy,
a czego nie chcemy robić — dlaczego mielibyśmy się
122 Buddyzm dla początkujących
przejmować tym, co inni o nas mówią? A może inni piją
dlatego, że wydaje im się, iż to my się tego po nich spodziewamy?
I gdy zobaczą, że tak nie jest — może poczują
ulgę? A zresztą — jeśli piją, bo lubią, człowiek niepijący
może dawać im dobry przykład. Najważniejsze dla harmonijnego
współżycia z ludźmi jest okazywanie im przyjaźni
i szczerej troski. W miarę jak będziemy w sobie te cechy
rozwijać, będą coraz bardziej spontanicznie przejawiać się
w naszym zachowaniu i mowie. Ludzie reagują na nie
i cenią je bardziej niż wspólne poglądy na temat narkotyków,
kary śmierci czy programów telewizyjnych. Jeśli
jesteśmy życzliwi, szczęśliwi i współczujący, będziemy mieli
dobre relacje z innymi.
Jak powiedzieć rodzinie i przyjaciołom, którzy nie są
buddystami, o naszym zainteresowaniu dharma?
Przeważnie, kiedy zaczynamy praktykę, nie jesteśmy zbyt
pewni ani siebie, ani swoich przekonań, więc bywamy
drażliwi na punkcie uwag i komentarzy innych osób.
W miarę upływu czasu, kiedy poczujemy się pewniej
w praktyce, będzie nam znacznie łatwiej rozmawiać o buddyzmie
z rodziną, przyjaciółmi i znajomymi. Nie powinniśmy,
rzecz jasna, zabawiać się w kaznodzieję i zalewać
słuchaczy potokiem buddyjskiej terminologii. Można rozmawiać
o buddyzmie na wiele sposobów bez używania
hermetycznych terminów — w gruncie rzeczy buddyzm
polega przecież głównie na zdroworozsądkowym podejściu
do życia. Kiedy przyjaciele opowiadają nam o swoich
kłopotach, możemy mówić im o radzeniu sobie z gniewem,
zazdrością czy przywiązaniem w bardzo prosty sposób,
nie używając nawet słowa „buddyzm". Udzielanie ludziom
nadmiaru informacji — więcej, niż potrzebują — nie
Dharma na co dzień 123
jest zbyt skuteczne. Dlatego powinniśmy uważnie słuchać,
o co nas pytają, i odpowiadać precyzyjnie, bez dygresji na
skomplikowane czy niezwiązane z pytaniem tematy, które
mogą interesować nas, ale niekoniecznie rozmówców. Kiedy
rozmawiamy z wyznawcami innych religii, możemy
koncentrować się na tym, co ich wiara i buddyzm mają
wspólnego. Każda religia ceni moralność, miłość i współczucie;
warto o nich mówić, kiedy zapoznajemy kogoś
z buddyzmem. Nie zaczynajmy od wykładu o odrodzeniu,
karmie, Buddzie, Dharmie i Sandze, nie używajmy innych
nieznanych słów i pojęć. Możemy też podkreślić, że buddyzm
uważa różnorodność religii na świecie za zjawisko
pozytywne, ponieważ dzięki temu każdy ma możliwość
znalezienia takiej filozofii i praktyki, jaka mu odpowiada.
Nie wszyscy muszą być buddystami. Jeśli rozmawiamy
w tym duchu, nasz rozmówca nie poczuje się zagrożony
— będzie wiedział, że szanujemy jego religię i nie próbujemy
go nawracać.
Ci, którzy mają rodziny, mogą zaprosić małżonka i dzieci
na spotkanie z nauczycielem lub do buddyjskiego ośrodka.
Niektórzy buddyści zaniedbują swoje rodziny, ponieważ
ogromnie ich angażuje wizja pomagania wszystkim
istotom i stania się buddą. Praktykują cierpliwość wobec
wszystkich, z wyjątkiem żony i dzieci, oczekując w dodatku,
że domownicy zdejmą z ich barków wszelkie obowiązki
— muszą mieć przecież warunki do medytacji! To
niewłaściwe podejście. Jeśli adeptom dharmy naprawdę
zależy na uwolnieniu się od przywiązania do najbliższych,
nie powinni ich zaniedbywać. Dharma polega na rozwijaniu
autentycznej miłości i współczucia właśnie wobec ludzi,
z którymi mamy kontakt na co dzień, a nie wobec
abstrakcyjnych „istot czujących", których nigdy nawet nie
widzimy.
124 Buddyzm dla początkujących
Jak postępować w sytuacji, kiedy rodzina i przyjaciele
nie tylko nie popierają naszego zaintereso-wania
buddyzmem, ale są mu wręcz nieprzychylni?
Przede wszystkim przyjmijmy do wiadomości ich uczucia
i nie gniewajmy się na nich. Jeśli będziemy się złościć,
zaognimy tylko sytuację. Z drugiej strony, nie należy rezygnować
z własnych przekonań z powodu presji rodziny.
Ale ani buntownicze popisywanie się praktyką, ani ukrywanie
jej ze strachu przed reakcją rodziny nie jest mądrym
rozwiązaniem. Spróbujmy raczej dostosować się do sytuacji
zewnętrznej, dbając zarazem, by praktyka żyła i rozwijała
się w naszym wnętrzu. Jeżeli na przykład rodzina nie akceptuje
ołtarzyka z wizerunkami buddów, możemy trzymać
obrazki chociażby w książkach i wyjmować je tylko
na czas medytacji. Jest wiele sytuacji, w których nasze zachowanie
może przekonać innych o wartości dharmy. Kiedy
otoczenie zauważy, że jesteśmy cierpliwsi i bardziej
tolerancyjni, zainteresuje się, jak zaszła w nas ta zmiana.
Jeśli odwiedzając rodziców, pomożemy im posprzątać
i wyniesiemy śmieci, być może będą mile zaskoczeni
i pomyślą: „Po raz pierwszy od czterdziestu lat syn pomaga
nam w domu. Może jednak w tym buddyzmie coś jest?".
Żona jednego z moich uczniów, sama nie będąc buddystką,
przez długie lata bardzo wspierała go w praktyce i zachęcała
do udziału w corocznym dziewięciodniowym odosobnieniu.
Dlaczego? Ponieważ za każdym razem, gdy wracał
do domu po takim odosobnieniu, był łagodniejszy, bardziej
kochający i wyrozumiały dla rodziny. Trudno przewidzieć,
czy nasza rodzina i przyjaciele zainteresują się dharma.
Czasem może nam się wydawać, że buddyzm to coś
w sam raz dla naszego najlepszego przyjaciela; okazuje się
jednak, że się pomyliliśmy. Bywa i na odwrót: myślimy, że
Dharma na co dzień 125
ktoś z naszej rodziny nie zechce nawet słuchać o duchowej
praktyce, a tymczasem okazuje się bardzo otwarty i chętny
do rozmowy. Dlatego warto słuchać przyjaciół i z wyczuciem
reagować na ich pytania. Taka postawa prowadzi do
głębokich, otwartych rozmów. Jeśli natomiast będziemy
narzucać rozmówcom własny zestaw tematów — bardzo
prędko ich zniechęcimy.
Jak zaplanować rozkład codziennych zajęć medytacyjnych?
Co włączyć do praktyki?
Medytujcie w czystym i cichym pomieszczeniu, z dala od
telefonu i komputera. Można urządzić sobie mały ołtarzyk.
Praktyka nabierze regularności i odpowiedniego rytmu, gdy
będziecie siadać do medytacji codziennie mniej więcej
o tej samej porze. Umysł jest zwykle bardziej wypoczęty
rano, zanim zacznie się codzienna krzątanina; dla wielu
osób jest to najlepsza pora. Inni z kolei wolą medytować
wieczorem. Sesje medytacyjne nie powinny być ani za długie,
ani za krótkie. Można zacząć od piętnastominutowych.
Kiedy zauważycie, że jesteście w stanie siedzieć bez zmęczenia
jeszcze jakiś czas — stopniowo je przedłużajcie.
Jeśli chodzi o zestaw praktyk, stosujcie się do zaleceń waszego
nauczyciela. Można zacząć od przyjęcia schronienia
i wzbudzenia w sobie szlachetnej motywacji do praktyki.
Następnie warto koncentrować się na oddechu i — w zależności
od tradycji, z którą jesteście związani — wykonać
jakiś inny rodzaj medytacji. Czas medytacji to czas skupienia
i wyciszenia w samotności. Możecie wtedy przemyśleć
swoje doświadczenia, przyjrzeć się swojemu życiu, rozwijać
swoje zalety i cieszyć się własnym towarzystwem —
i, naturalnie, towarzystwem buddów i bodhisattwów.
126 Buddyzm dla początkujących
Czy aby właściwie praktykować dharmę, trzeba samotnie
medytować w górach?
Skądże znowu. Owszem, są ludzie, którzy potrafią długo
medytować w samotności i osiągnąć wysoki stopień zrozumienia.
Aby jednak długie odosobnienie mogło przynieść
rezultaty, musimy najpierw zgromadzić niemały potencjał
zasługi i zbudować mocne fundamenty z podstawowych
praktyk dharmy. Możemy się w ten sposób przygotowywać
do odosobnienia, normalnie żyjąc i praktykując między
ludźmi. Pozwoli nam to integrować dharmę z codziennym
życiem i zarazem pracować na rzecz społeczeństwa.
2 drugiej strony, jeśli rozpoczniemy odosobnienie, marząc
o tym, jak to pewnego dnia będziemy wielkim joginem,
podczas gdy stale nie potrafimy zmierzyć się z naszym
wciąż głodnym nowych wrażeń umysłem — powrócimy
z tej wyprawy rozczarowani i nieszczęśliwi. O wiele mądrzej
jest praktykować w sposób, który odpowiada faktycznemu
stanowi naszego umysłu i naszym prawdziwym
możliwościom.
Jak zintegrować buddyzm z codziennym życiem? Jak
zachować równowagę między pracą i duchową
praktyką?
Starajcie się, by rano, zaraz po przebudzeniu, waszą
pierwszą myślą było: „Dzisiaj nie chcę nikogo skrzywdzić.
Będę pomagać innym ze wszystkich sił. Niechaj wszystkie
moje działania służą osiągnięciu stanu buddy dla dobra wszystkich
istot". Kiedy wstaniecie, medytujcie przez chwilę, aby
nawiązać łączność ze spokojem, jaki macie w sobie, kontynuować
proces poznawania siebie i pobudzić pozytywną
motywację na nowy dzień. W ciągu dnia bądźcie świadomi
swoich uczuć, myśli, słów i uczynków. Jeśli złapiecie się na
Dharma na co dzień 127
złych emocjach czy niewłaściwym zachowaniu, stosujcie
antidota, których uczył Budda. Aby na przykład przeciwdziałać
przywiązaniu — myślcie o nietrwałości, chcąc poskromić
gniew — medytujcie nad cierpliwością, miłością
i dobrocią. Oczywiście, im więcej nad tym już medytowaliście,
tym łatwiej będzie wam teraz odwołać się do owych
metod. W ciągu dnia zatrzymajcie się na chwilę, skoncentrujcie
na oddechu i spróbujcie skupić, zanim pochłonie
was znowu codzienny kołowrót. Kiedy działamy jak automat,
jest nam trudno pozwolić sobie na przerwę — choć
wymaga ona raptem kilku minut. Krótkie pauzy w toku
codziennych zajęć to dobry zwyczaj. Ot, chociażby odbierając
telefon, zamiast automatycznie podnosić słuchawkę,
warto najpierw pomyśleć: „Obym rozmawiał uprzejmie,
z pożytkiem dla rozmówcy". Siadając przy biurku, można
przed zabraniem się do pracy pooddychać spokojnie przez
kilka sekund. Stojąc w korku lub na światłach, można rozejrzeć
się wokół i pomyśleć: „Wszyscy ci ludzie dookoła
chcą — tak samo jak ja — żyć w szczęściu i unikać kłopotów.
Społeczeństwo jest oparte na relacjach współzależności
— korzystam z najrozmaitszych owoców pracy tych
ludzi, chociaż nie znamy się osobiście". Warto również
myśleć w ten sposób, kiedy ktoś zajedzie wam drogę. Można
też ułatwiać sobie pamiętanie o dharmie, używając jako
wygaszaczy ekranu w komputerze mantry om mani padme
hum czy haseł: „współczucie", „uważność" itp.
Wieczorem warto poświęcić nieco czasu, aby przeanalizować,
co przyniósł dzień, oczyścić się z ewentualnych
złych uczynków, poczuć satysfakcję ze zmian i pozytywnych
właściwości, jakie w nas się pojawiają, i ofiarować
nagromadzoną zasługę na rzecz oświecenia wszystkich istot.
Nierzadko oczekujemy błyskawicznego oświecenia, jakiegoś
„duchowego fast foodu". Nie chce nam się poświęcać
zbyt wiele czasu i energii, by je osiągnąć. Niestety, nie tędy
128 Buddyzm dla początkujących
droga! Głębokie zmiany zachodzą stopniowo. Powinniśmy
się cieszyć rozwojem, jaki dokonuje się w nas i w innych,
zamiast frustrować się tym, czego nie zrobiliśmy.
Co należy robić, kiedy pod wpływem otaczających nas
ludzi słabnie nasza praktyka i panowanie nad przywiązaniem
staje się coraz trudniejsze?
Doskonałym lekarstwem jest codzienna praktyka medytacyjna.
Rano usiądźcie spokojnie i spędźcie jakiś czas na
rozpamiętywaniu ujemnych stron przywiązania. Medytujcie
nad nietrwałością i śmiercią, spróbujcie przywołać uczucie
miłości i współczucia dla innych. W ciągu dnia bądźcie
świadomi tego, co myślicie, mówicie i robicie. Jeśli jesteście
do czegoś silnie przywiązani, próbujcie zachować chociaż
trochę dystansu. Możecie się czuć jak bulimik na diecie,
który znalazł się na przyjęciu i patrzy, jak wszyscy
jedzą — nie jest łatwo przebywać w pobliżu obiektów
pożądania, pozostając obojętnym. Z czasem, kiedy wasza
praktyka się umocni i uniezależnicie się trochę od doczesnych
pokus, będziecie mogli obcować z tymi ludźmi
i rzeczami, zachowując spokój umysłu. Jeśli więc przyjaciele
namawiają was, byście szli gdzieś czy robili coś, co
wywołuje nawroty dawnego nawykowego pożądania, gniewu
albo zazdrości, możecie zaproponować alternatywną
rozrywkę lub uprzejmie podziękować za zaproszenie. Jeśli
traktujecie swoją praktykę poważnie, niebawem nawiążecie
nowe przyjaźnie z ludźmi zainteresowanymi dharmą,
którzy będą was wspierali w pozytywnych działaniach.
Rozdział piętnasty
DZIAŁALNOŚĆ SPOŁECZNA I PROBLEMY ETYCZNE
Jakie jest stanowisko buddyzmu wobec programów
pomocy społecznej?
Są czymś niezbędnym i jak najbardziej pozytywnym. Jako
buddyści staramy się rozwijać współczucie i miłość wobec
innych. Kształtujemy w sobie taką teoretyczną postawę —
ale musimy również dawać jej wyraz w działaniu. Jego
Świątobliwość Dalajlama mówił niejednokrotnie, że buddyści
mogliby brać przykład aktywnego współczucia z chrześcijańskiej
działalności społecznej. Zakładanie szkół, szpitali,
hospicjów, usługi doradcze i pomoc żywnościowa —
to sposoby niesienia innym bezpośredniej pomocy. Kiedy
jednak decydujemy się na taką pracę, musimy wystrzegać
się stronniczości, pychy i gniewu. Zarówno nasza postawa,
jak i działanie mają być nakierowane na dobro innych.
Ludzie mają rozmaite zainteresowania i zdolności, dlatego
praktykują dharmę na wiele różnych sposobów. Niektórzy
koncentrują się na studiowaniu i nauczaniu, inni na
działalności społecznej, jeszcze inni na medytacji. Nie wszyscy
buddyści mają zamiłowanie do pracy społecznej — ci,
którzy dobrze się w niej czują, mogą ją łączyć z praktyką
dharmy.
130 Buddyzm dla początkujących
Czy buddyści aprobują działalność społeczną?
Jeszcze raz zacznę odpowiedź od „To zależy...". Zależnie od
tego, jaką mamy motywację, o jakie zmiany zabiegamy
i jakie stosujemy metody, nasza aktywność społeczna może
być pożyteczna lub szkodliwa. Jeśli jesteśmy zwolennikami
polityki czy metod stojących w sprzeczności z podstawowymi
zasadami buddyzmu — niestosowaniem przemocy
i tolerancją — przynosi to szkodę. Nawet jeśli popieramy
politykę, której celem jest dobro innych, lecz nie mamy
uczciwych intencji, w ostatecznym rozrachunku nie da
to dobrych rezultatów. Na przykład postawa moralnego
oburzenia, która każe postrzegać innych członków społeczeństwa
jako głupich, samolubnych i dających sobą manipulować,
rzadko bywa motywacją, z jaką można się konstruktywnie
angażować w działalność społeczną. Jeśli
patrzymy na sytuację przez okulary „my kontra oni" i głosimy,
że racja jest po naszej stronie, ponieważ to my — a nie
oni — dbamy o dobro całego społeczeństwa, to nasza motywacja
nie różni się w zasadzie od tej, jaką przypisujemy
„im". Takie podejście prowadzi do pogardy dla drugiej strony
— i znowu wpadamy w kołowrót przywiązania do tego,
co jest nam bliskie, i nienawiści do tego, co bliskie nie jest.
Problemy społeczne i polityczne nie są ani czarno-białe,
ani łatwe do rozwiązania. Wymagają dalekosiężnej wizji
i znacznego wysiłku. I chociaż teoretycznie to rozumiemy,
często nasze słowa i działania świadczą o tym, że szukamy
szybkich i łatwych rozwiązań. Tymczasem musimy podjąć
wysiłek rozwijania współczucia wobec wszystkich stron
konfliktu, ponieważ każda z nich pragnie szczęścia i chce
uniknąć problemów. Jeśli na przykład uważamy drwali za
niszczycieli środowiska naturalnego i obchodzi nas tylko
i wyłącznie, by ich powstrzymać, to nasze spojrzenie jest
bardzo ograniczone. Drwale pragną szczęścia tak samo jak
Działalność społeczna i problemy etyczne 131
my; też mają rodziny na utrzymaniu. Trzeba rozumieć ich
punkt widzenia i szukać takich rozwiązań, które dadzą im
inne możliwości zarobkowania.
Czy można usprawiedliwiać wiarą w przyszłe odrodzenia
zgodę na społeczną niesprawiedliwość? Czy z prawa
karmy wynika, że powinniśmy tolerować ucisk
i zniewolenie? Czy jeśli dążymy do nirwany, mamy
ignorować nieszczęścia tego świata i poszukiwać
jedynie rozkoszy wyzwolenia?
Odpowiedź na wszystkie trzy pytania brzmi: „Nie". Ludzie,
którzy nie rozumieją zbyt dobrze buddyzmu, rozpowszechniają
czasem błędne koncepcje, w rodzaju: „Skoro wszyscy
się odradzamy, biedacy dostaną swoją szansę na lepsze
życie — nie muszę więc im teraz pomagać", albo: „Ci,
których prześladują, musieli nagromadzić mnóstwo złej karmy,
skoro doświadczają takich skutków. Gdybym próbował
ratować ich z opresji, mieszałbym się do ich karmy",
czy też: „Cierpienie jest nieodłączne od kołowrotu wcieleń.
Nie można nic na nie poradzić, a więc zajmę się własną
praktyką i nie będę się przejmował nieszczęściami tego
świata". Takie przekonania świadczą o niewłaściwym rozumieniu
karmy i nirwany. Podstawowe zasady buddyzmu
to miłość i współczucie oraz wynikające z nich działanie
prowadzące do wyzwolenia. Cierpienie doświadczane w tym
świecie jest rzeczywiście wynikiem karmy — możemy jednak
wpływać na jego zakończenie lub ograniczenie. Chociaż
osiągnięcie trwałego szczęścia w sansarze nie jest
możliwe, powinniśmy podejmować nieustanne wysiłki, by
uszczęśliwiać innych i przynosić im ulgę w cierpieniu.
Działalność społeczna może także stworzyć warunki
dające możliwość wprowadzenia innych na ścieżkę dharmy.
Ktoś, kto nie ma co jeść, z pewnością nie zainteresuje
132 Buddyzm dla początkujących
się medytacją. Ale jeśli dostaje podstawowe pożywienie, to
przestaje cierpieć w sposób tak dojmujący jak dotychczas,
a dodatkowo korzysta z kontaktu z życzliwymi ludźmi. Może
to stać się dla niego impulsem do duchowej praktyki.
Człowiek nie jest samotną wyspą — potrzebujemy
kontaktu z innymi i wzajemnego wsparcia. Medytacja
natomiast jest samotnym dążeniem do mądrości
i współczucia. Czy musimy wybierać między medytacją
a działaniem? Czy równowaga między nimi jest
możliwa?
Jedno i drugie jest ważne. Dzięki medytacji usuwamy wewnętrzne
przeszkody i rozwijamy swoje dobre strony, co
daje nam szansę na dobre kontakty z ludźmi. Jeśli ktoś
pragnie leczyć innych, studiuje najpierw medycynę. Podobnie
ktoś, kto myśli o pomaganiu ludziom przez zaznajamianie
ich z dharmą, musi najpierw sam studiować i praktykować
nauki. Medytacja zapewnia czas i przestrzeń, które
są niezbędne do spojrzenia w głąb siebie i koncentracji na
rozwijaniu swoich cech pozytywnych i ograniczaniu negatywnych.
Natomiast praca na rzecz społeczeństwa daje
możliwość działania w zgodzie ze zrozumieniem, jakie uzyskaliśmy
przez medytację. A kontakt z ludźmi jest czymś
w rodzaju testu wskazującego nam, nad czym jeszcze powinniśmy
popracować. Wreszcie, działanie na rzecz innych
wzbogaca naszą świadomość o wiele pozytywnych treści,
dzięki czemu możemy czynić postępy w medytacji.
Każdy z nas jest inny — każdy będzie próbował równoważyć
medytację i działanie na swój własny sposób. Relacje
między nimi mogą się zmieniać w miarę upływu czasu
— raz będziemy bardziej aktywni, innym razem wybierzemy
bardziej kontemplacyjny sposób życia. Musimy jednak
dbać, by w okresach medytacyjnych nasz altruizm nie stał
Działalność społeczna i problemy etyczne 133
się czymś wyłącznie abstrakcyjnym i intelektualnym. Podobnie,
w czasie zwiększonej aktywności starajmy się pamiętać
o codziennej medytacji pozwalającej zachować wewnętrzny
spokój, który z kolei daje nam siłę do działania.
Jak uniknąć syndromu wypalenia w pracy dla innych?
Jednym ze sposobów uniknięcia wypalenia jest kontrolowanie
swojej motywacji — nieustanne odnawianie współczującego
nastawienia. Inny to realistyczna ocena własnych
możliwości i podejmowanie realnych zobowiązań. Może
się zdarzyć, że tak bardzo przejmiemy się ideałem bodhisattwy,
iż będziemy się zgadzać na udział w każdym niosącym
pomoc przedsięwzięciu, z jakim się zetkniemy, nawet
pomimo braku czasu lub możliwości wypełnienia podjętych
zobowiązań. W rezultacie doprowadzimy się do stanu
wyczerpania lub do złości na tych, którzy liczą na naszą
pomoc. Zanim zatem podejmiemy się czegoś, powinniśmy
dobrze przemyśleć całą sytuację i własne możliwości, po
czym zobowiązać się do zrobienia tylko tego, co jesteśmy
w stanie zrobić.
Musimy przy tym pamiętać, że trudności i brak satysfakcji
są nieodłączną cechą sansary. Sprzeciw wobec składowania
odpadów nuklearnych, przeciwstawianie się prześladowaniom
i zniewoleniu, przeciwdziałanie niszczeniu
lasów tropikalnych czy pomaganie bezdomnym to szlachetne
przedsięwzięcia. Jednakże, nawet jeśli ich cel zostanie
osiągnięty, nie rozwiąże to wszystkich problemów
tego świata. Główne źródło cierpienia leży bowiem
w umyśle. Dopóki umysły ludzi owładnięte będą niewiedzą,
pożądaniem i złością, dopóty nie zapanuje na ziemi trwały
pokój. Dlatego też jeśli oczekujemy, że nasza społeczna
działalność będzie przebiegać gładko, przywiązujemy się
do rezultatów naszych wysiłków lub też myślimy w stylu:
134 Buddyzm dla początkujących
„Gdyby tylko udało się to czy tamto, to problem byłby
z głowy" — prędko ogarnie nas zniechęcenie, zobaczymy
bowiem, że nasze aspiracje nie tak łatwo wcielić w czyn.
Musimy pamiętać, że w kołowrocie wcieleń są stany lepsze
i gorsze, lecz wszystkie są nietrwałe i żaden nie przynosi
całkowitej wolności. Jeśli jesteśmy realistami, możemy pracować
na rzecz świata, nie oczekując, że przemienimy go
w raj na ziemi. Możemy również kontynuować duchową
praktykę, rozumiejąc, że doprowadzi ona w końcu do ustania
cierpienia — naszego własnego i innych.
Czy należy pomagać komuś, kto sobie tego nie życzy?
Każdą sytuację należy rozpatrywać osobno. Powinniśmy
zacząć od zbadania swojej motywacji: dlaczego chcemy
pomagać? Może myślimy, że wiemy, co jest najlepsze dla
„tego biedactwa, które nie umie się pozbierać"? Może chcemy
czuć się potrzebni? Jeśli tak, to zapewne narzucamy się
ludziom ze swoimi radami — więc przed nami uciekają.
Powinniśmy także upewnić się, czy postępowaliśmy
z wyczuciem lub czy nasza pomoc nie podważyła przypadkiem
czyjegoś poczucia własnej wartości. Czy próbując
pomóc, nie upokorzyliśmy kogoś? Czy nie rozwiązywaliśmy
czyjegoś problemu w sposób, który my uważaliśmy za
dobry, bez pytania o zdanie osoby zainteresowanej? Jeśli
tak, to nasza motywacja jest zapewne skażona egocentryzmem
— chociaż myśleliśmy, że działamy dla czyjegoś
dobra.
Zdarza się też, że działamy w dobrej wierze i z wyczuciem,
lecz spotykamy się z niechęcią lub nawet jawną wrogością.
W takim wypadku powinniśmy zaprzestać aktywnego
pomagania, ale nie zamykać drogi do ponownego
kontaktu, gdyby ktoś taki chciał się do nas zwrócić o pomoc
Działalność społeczna i problemy etyczne 135
w przyszłości. Jeśli w efekcie nieudanej pomocy trzaskamy
drzwiami albo wyrażamy swoje niezadowolenie: „Tyle
dla ciebie zrobiłem, ty niewdzięczniku", możemy jedynie
zwiększyć niechęć drugiej osoby i sprawić, że już nie zwróci
się do nas po pomoc. Czasami akceptacja, cierpliwość
i powstrzymanie się od działania są najlepszym sposobem
pomocy.
Czy buddyści przejmują się ochroną środowiska naturalnego?
Powinni. Niestety, wielu z nich wciąż za mało wie na ten
temat. Nawet kiedy problematyka ekologiczna pojawia się
w nagłówkach gazet, niektórzy buddyści unikają choćby
najprostszych działań na rzecz środowiska, takich jak segregowanie
odpadów. A przecież segregowanie tych
wszystkich puszek, słoików, butelek i gazet to nasza domowa
praktyka uważności. Współczucie i wzgląd na innych
powinny skłaniać nas do używania ekologicznych
opakowań w ośrodkach dharmy i do segregowania odpadów
tam, gdzie to możliwe.
Jest jednak wielu buddystów na Zachodzie i w Azji,
którzy przejmują się ochroną środowiska i działają w ramach
różnych społecznych programów na jej rzecz. Warte
polecenia jest zwłaszcza Buddyjskie Stowarzyszenie na
Rzecz Pokoju (Buddhist Peace Fellowship — Box 4650,
Berkeley CA 94704), które może udostępnić kanon lektur,
adresy zaangażowanych społecznie organizacji buddyjskich
na całym świecie, a także wcześniejsze numery swojego
świetnego pisma. „The Path of Compassion" (Droga Współczucia),
pismo redagowane przez Freda Eppsteinera i wydawane
przez Parallax Press, przedstawia buddyjską wizję
działalności społecznej.
136 Buddyzm dla początkujących
Czy nauki buddyjskie dają konkretne wskazówki, jak
chronić środowisko naturalne?
Tak. Trzy najważniejsze rzeczy, których nauczał Budda, to
zależne powstawanie, ochrona życia i miłująca dobroć.
Nauka o zależnym powstawaniu odnosi się do wzajemnych
powiązań między zjawiskami. Istoty czujące i środowisko
potrzebują siebie nawzajem, by przetrwać — a zatem
ochrona środowiska leży w interesie ludzi. Buddyści
są znani jako zwolennicy niestosowania przemocy i ochrony
życia. Ponieważ zwierzęta, tak jak ludzie, są żywymi
stworzeniami, buddyści opowiadają się za ochroną ginących
gatunków. Ponadto nauki buddyjskie, dając wyraz
miłującej dobroci wobec nas samych, przyszłych pokoleń
i wszystkich istot, kładą nacisk nie tylko na ochronę ziemi,
od której zależy życie nas wszystkich, lecz także na ochronę
każdej formy istnienia na ziemi.
Jedną z głównych przyczyn, dla których rodzaj ludzki
tak okrutnie eksploatuje naturalne środowisko, jest pożądanie.
„Mieć więcej i szybciej!" — to pragnienie popycha nas
do ograbiania ziemi ze wszystkich jej skarbów i do ignorowania
długofalowych konsekwencji takiego postępowania.
Jeśli zmniejszymy swoje przywiązanie do posiadanych dóbr
materialnych oraz chęć ich pomnażania, ucząc się zadowolenia
z tego, co już mamy — będziemy w stanie żyć
w większej harmonii ze środowiskiem i innymi mieszkańcami
naszej planety.
Co nauki buddyjskie mówią o prawach zwierząt?
Zgodnie z buddyjskimi naukami zwierzęta to żywe stworzenia,
które doświadczają przyjemności i bólu i kochają
życie tak samo jak ludzie. Dlatego buddyści nie powinni popierać
usypiania bezdomnych kotów i psów. Nie powinni
Działalność społeczna i problemy etyczne 13 7
również tolerować okrutnych eksperymentów na zwierzętach,
straszliwych warunków, w jakich trzyma się zwierzęta
przeznaczone na ubój, ani zabijania zwierząt dla futer
i skór. Pomimo że w naukach buddyjskich preferuje się
wegetarianizm, nie narzuca się tej diety jako obowiązkowej,
więc wielu buddystów je mięso.
Dlaczego adepci niektórych szkół buddyjskich jedzą
mięso, a innych — są wegetarianami?
Tak, to może zbijać z tropu: adepci therawady ze Śri Lanki
i południowo-wschodniej Azji jedzą mięso, chińscy wyznawcy
mahajany — nie, japońscy — tak, podobnie jak
Tybetańczycy, praktykujący wadżrajanę. Różnice te wynikają
z rozmaitego rozkładania akcentów w poszczególnych
tradycjach. Nauki therawady kładą nacisk na poskromienie
przywiązania do obiektów zmysłów i opanowanie skłonności
umysłu do wprowadzania różnic: „To lubię, a tego
nie". Dlatego też mnisi, kiedy otrzymują jałmużnę, przyjmują
milcząco i z wdzięcznością wszystko, cokolwiek dostaną
— zarówno produkty roślinne, jak i mięso. Gdyby
mnich stwierdził: „Nie mogę jeść mięsa, daj mi, proszę,
więcej warzyw", mógłby urazić swojego dobroczyńcę,
a poza tym ucierpiałaby jego praktyka nieprzywiązywania
się. Dlatego wolno mu zjeść mięso — ale pod warunkiem,
że pochodzi ono ze zwierzęcia, którego ani nie zabił sam,
ani nie kazał zabić, oraz co do którego ma pewność, iż nie
było zabite specjalnie dla niego. A zatem, jeśli chcemy
ofiarować mnichom jedzenie, powinniśmy pamiętać, że
podstawowe wskazanie buddyzmu mówi, by nie krzywdzić
innych — i w tym duchu wybierać ofiarowywane
produkty.
W tradycji mahajany, która przyjmuje za podstawę praktykę
nieprzywiązywania się, kładzie się nacisk na współczucie
138 Buddyzm dla początkujących
wobec innych istot. Dlatego doradza się adeptom, by nie
jedli mięsa — dzięki czemu unikną zadawania bólu innym
istotom i uchronią ewentualnych rzeźników przed popełnieniem
złych uczynków. Mówi się także, że pełna głupoty,
pożądania lub agresji energia zabitego zwierzęcia może
mieć negatywny wpływ na człowieka jedzącego mięso,
utrudniając mu rozwijanie współczucia. Dlatego ta tradycja
zaleca dietę bezmięsną. Chińscy mnisi i mniszki przestrzegają
jej ściśle, świeckim wolno jeść mięso.
Z kolei buddyzm japoński, należący również do tradycji
mahajany, w zasadzie zezwala i mnichom, i świeckim na
jedzenie mięsa. Przyczyna leży w warunkach naturalnych:
dla mieszkańców Japonii źródłem pożywienia zawsze było
morze.
Tradycja tantryczna, czyli wadżrajana, dzieli się na cztery
klasy. W dwóch niższych kładzie się nacisk na zewnętrzną
czystość jako metodę, która pomaga adeptom rozwijać
czystość umysłu. Dlatego ci praktykujący nie jedzą mięsa,
uważanego za nieczyste. Z kolei w tantrze najwyższej
jogi adept, wyćwiczony w nieprzywiązywaniu się i we
współczuciu, praktykuje medytację związaną z systemem
subtelnych energii. W tych praktykach duże znaczenie
ma silne ciało, dlatego wykonującym je joginom zaleca
się jedzenie mięsa. Praktyki tantryczne tej kategorii wiążą
się z przekształcaniem zwykłych obiektów przez medytację
nad brakiem „ja". Ich adepci, dzięki mocy swej głębokiej
medytacji, jedząc mięso, nie robią tego zachłannie
i dla przyjemności.
W Tybecie, gdzie panuje surowy, wysokogórski klimat,
dieta ogranicza się w zasadzie do górskiego jęczmienia,
produktów mlecznych i mięsa. Tybetańczycy musieli jeść
mięso, żeby przeżyć. Jednak Jego Świątobliwość Dalajlama
zachęca wszystkich Tybetańczyków żyjących na uchodźstwie
w krajach, w których są dostępne pożywne warzywa
Działalność społeczna i problemy etyczne 139
i owoce, aby w miarę możliwości powstrzymywali się od
jedzenia mięsa.
Jeśli uczniowie mają kłopoty ze zdrowiem, nauczyciel
może im nawet zalecać jedzenie mięsa. Czyniąc tak, wzmacniają
ciało, by mogło służyć praktyce dharmy.
Budda zabronił wszystkim swoim uczniom — i wyświęconym,
i świeckim — jedzenia mięsa w trzech wypadkach:
jeśli pochodzi ono z własnoręcznie zabitego zwierzęcia
lub ze zwierzęcia, które każemy komuś zabić
specjalnie dla nas, albo też jeśli mamy pewność lub choćby
podejrzenie, że ktoś zabił zwierzę po to, by nas poczęstować.
Jeśli unikamy mięsa uzyskanego w którykolwiek
z tych trzech sposobów, nie uczestniczymy w zabijaniu.
W związku z tym rodzi się pytanie, czy można jeść mięso
kupowane w sklepie? Wielu nauczycieli uważa to za dozwolone.
Ja osobiście uważam, że powstaje wówczas jakiś
związek karmiczny: potrzeby konsumentów mają wpływ
na dostawy mięsa, co z kolei wymaga zabijania. Mimo wszystko
taki związek karmiczny ma inny charakter niż ten, jaki
powstaje, kiedy zabijamy zwierzę własnoręcznie.
Jeżeli ktoś je mięso, buddyzm zaleca, by było to raczej
mięso dużych zwierząt. Liczba stworzeń zgładzonych, by
przygotować posiłek, jest wówczas mniejsza. Jedna krowa
traci życie, aby zapewnić wiele posiłków wielu ludziom,
podczas gdy jedno danie z licznych drobnych krewetek
nasyci tylko jedną osobę. Ludzi jedzących mięso zachęca
się również, żeby wzbudzali w sobie wdzięczność i współczucie
wobec zwierząt, które straciły życie, aby oni mogli
się nasycić. Dzięki temu powstanie w nich pragnienie, by
szczerze praktykować dharmę, ponieważ w ten sposób
będą mogli odwdzięczyć się zwierzętom. Niewegetarianie
mogą także recytować mantrę om ahbirakdy cara hung.
Należy powtórzyć ją nad mięsem siedem razy i pomodlić
się o dobre odrodzenie zwierzęcia.
140 Buddyzm dla początkujących
Nie należy jednak zaglądać innym w talerze i przyczepiać
im etykietki „dobrych" lub „złych" buddystów. Ci, którzy
jedzą mięso ze współczuciem i wdzięcznością, mogą
być bardziej rozwinięci duchowo niż wegetariańscy fundamentaliści,
nietolerancyjni wobec wszystkiego, co odmienne
od wyznawanych przez nich poglądów. Każdy z nas
powinien zyskać dobre rozeznanie co do poziomu swojej
praktyki, potrzeb organizmu i źródeł spożywanego pokarmu
— i zgodnie z tym ustalać dietę, nie nalegając przy
tym, by inni jedli to samo. To, co jemy, nie wpływa na
nasze oświecenie, ale to, co robimy z umysłem — jak
najbardziej.
Czy oddawanie organów na przeszczep jest z buddyjskiego
punktu widzenia pożytecznym działaniem?
Ofiarowanie części swojego ciała dla pożytku innych jest
bardzo szlachetne. W dzisiejszych czasach jest to znacznie
łatwiejsze niż kiedyś, na przykład przeszczep nerek wykonuje
się dość często i bez większych komplikacji. Rzecz
jasna, każdy przypadek należy rozpatrywać indywidualnie,
z uwzględnieniem motywacji dawcy i stanu zdrowia
biorcy.
Jeśli natomiast chodzi o oddawanie organów po śmierci,
ludzie podejmują różne decyzje, w zależności od stanu
umysłu i poziomu duchowej praktyki. W niektórych wypadkach
usuwanie organów po ustaniu pracy serca, lecz
przed opuszczeniem ciała przez świadomość, może mieć
szkodliwy wpływ na proces umierania. W innych siła współczucia
dawcy organów może być tak wielka, że pokona
związane z operacją niedogodności — oddanie organów
stanie się wówczas najdoskonalszym aktem miłości. Decyzja
należy do nas.
Działalność społeczna i problemy etyczne 141
Jakie jest stanowisko buddyzmu wobec aborcji?
Według buddyjskich nauk świadomość łączy się z zapłodnionym
jajem w momencie poczęcia, a zatem embrion jest
żywą ludzką istotą. Niechciana ciąża to bardzo trudna sytuacja
i warto się zastanowić, jak pomóc osobie, która się
w niej znalazła. Nie ma tu sytuacji czarno-białych, każdy
przypadek jest wyjątkowy. I niezależnie od tego, jaki wybór
zostanie dokonany, nie można uniknąć cierpienia.
Obecnie w Ameryce toczy się na temat aborcji gorąca
dyskusja, w której każda ze stron głosi, że ma rację. Według
mnie obydwa obozy okazują bardzo niewiele współczucia
i ogromnie dużo gniewu. A przecież właśnie współczucie
dla rodziców i niechcianego dziecka jest w tym wypadku
szczególnie potrzebne. Trzeba znaleźć najlepsze rozwiązanie
w sytuacji, z której nie ma dobrego wyjścia, trzeba
rozważyć krótko- i długoterminowe konsekwencje tego rozwiązania
i ich wpływ zarówno na rodziców, jak i na dziecko.
Aborcja może na przykład zakończyć ciążę i rozwiązać
problem na dzień dzisiejszy, ale w przyszłości rodzice mogą
borykać się z trudnościami emocjonalnymi, a karma, jaką
wytworzyli wspólnie z lekarzem, wpłynie niekorzystnie
na ich szczęście i pomyślność.
Niewątpliwie potrzeba lepszej edukacji i doradztwa
w sprawach kontroli urodzin, zwłaszcza dla nastolatków.
Młodzieży potrzebna jest także realistyczna edukacja na
temat miłości i związków. Jednak by móc tego nauczać,
dorośli muszą najpierw sami rozwinąć w sobie zdolność do
miłości i tworzenia udanych związków, by stanowić wzór
godny naśladowania. Oznacza to między innymi konieczność
uniezależnienia się od wpływu bajek i hollywoodzkich
historyjek, w kręgu których się wychowujemy. Powinno
się także polepszyć pracę służb adopcyjnych, aby
skuteczniej pomagać parom, które chcą adoptować dzieci.
142 Buddyzm dla początkujących
Osobiście, pochwalam wybór, jakiego dokonali biologiczni
rodzice moich adoptowanych krewnych i przyjaciół. Gdyby
zdecydowali się na aborcję, nigdy nie poznałabym tych
osób, tak bardzo mi dzisiaj drogich.
Czy kontrola urodzin jest zgodna z buddyjskimi
naukami?
Tak, zezwala się na metody, które zapobiegają poczęciu.
Kiedy jednak dojdzie już do poczęcia i z zapłodnionym
jajem połączy się świadomość, sytuacja zmienia się całkowicie.
Dlatego stosowanie pigułek wczesnoporonnych
i innych analogicznych środków uważa się za niezgodne
z naukami.
Jaki jest stosunek buddystów do kary śmierci?
Człowiek nie posiada nic cenniejszego niż życie — nawet
jeśli ten człowiek jest przestępcą. Buddyzm opowiada się
raczej za resocjalizacją bądź więzieniem niż karaniem śmiercią.
Jednakże, jeśli chce się więzić innych, trzeba mieć
właściwą motywację. Należy pamiętać, że uwięzienie ma
chronić człowieka przed dalszym krzywdzeniem innych
i powodowaniem złej karmy, która wróci kiedyś do niego,
przynosząc cierpienie. Pragnienie zemsty i czerpanie satysfakcji
z karania innych to motywacja stojąca w sprzeczności
z buddyjskim ideałem miłującej dobroci.
Czy buddyjskie nauki, w których tak istotne jest niestosowanie
przemocy, dopuszczają samoobronę?
Samoobrona nie musi się wiązać ze stosowaniem przemocy,
a niestosowanie przemocy nie oznacza, że każdy może
nam wejść na głowę. Można szukać takich sposobów chronienia
siebie przed krzywdą, które nie krzywdzą innych
Działalność społeczna i problemy etyczne 143
lub wyrządzają im krzywdę najmniejszą z możliwych. Zawsze
też, zanim zaczniemy działać, możemy choćby przez
chwilę spróbować być mniej skoncentrowanym na sobie
i pomyśleć o współczuciu.
Ktoś, kto troszczy się o innych bardziej niż o siebie,
zdecyduje się zapewne oddać własne życie, zamiast odbierać
je komuś. Dawna przypowieść mówi o pewnym
generale, który wpadł w furię, gdy pewien mnich odmówił
mu odpowiedzi na pytanie. Dobywając miecza, generał
krzyknął: „Czy wiesz, że mogę cię na to nadziać bez
chwili namysłu?!". Mnich odparł spokojnie: „A czy ty wiesz,
że bez chwili namysłu mogę sam się na to nadziać?". Jeśli
nie jesteśmy przywiązani do swojego ciała i nie chcemy
nikomu odbierać życia, możemy pragnąć oddać własne,
gdy nas ktoś zaatakuje.
Większość z nas jednakże nie jest zdolna do podjęcia
takiego czynu z radosnym umysłem. Jeśli więc się zdarzy,
że będziemy musieli zabić w samoobronie, w żadnym razie
nie cieszmy się z tego, lecz odczujmy żal, że zadajemy
cierpienie. Jeśli nie kieruje nami intencja wyrządzenia
krzywdy, to karmiczny rezultat takiego czynu będzie słabszy.
Siłę negatywnej karmy pomogą nam także zmniejszyć
praktyki oczyszczające.
Jak postępować w czasie wojny lub gdy ktoś zagraża
naszym najbliższym?
Zawsze w trudnych sytuacjach lepiej szukać rozwiązań,
w których nie uciekamy się do przemocy. Można je znaleźć,
o ile myśli się kreatywnie. Bez wątpienia dyplomacja jest
bardziej skuteczna niż wojna. Niezależnie od tego, w jak
trudnej jesteśmy sytuacji, zawsze mamy wybór: możemy
kogoś ogłuszyć lub zranić zamiast zabić. Szczególnie starannie
powinniśmy rozważać swoje wybory, kiedy jest wojna.
Trzeba przemyśleć korzyści i straty płynące z zabijania
144 Buddyzm dla początkujących
i niezabijania w tym życiu i w przyszłych żywotach, trzeba
też zbadać, jaki wpływ może mieć ten akt na nas i na
innych. Następnie należy wybrać to, co uznaliśmy za najlepsze
(lub najmniej szkodliwe), chociaż zapewne nie będzie
to łatwe ani proste.
Jak sobie radzić z insektami w domu?
Jest mnóstwo pomysłowych sposobów pozbycia się insektów
bez zabijania. Choć zabiera to trochę czasu, można
wynieść mrówkę na zewnątrz na kawałku papieru, a pająka
czy karalucha złapać do plastikowego pojemnika i zrobić
z nim to samo. Kiedy jednak pomyślimy o konsekwencjach
zabijania i o tym, że każdy owad kocha życie tak samo
jak my, nie będziemy żałować dodatkowego wysiłku.
Czy są sytuacje, w których zabijanie jest dozwolone?
Jedna z opowieści o poprzednich odrodzeniach Buddy
Śakjamuniego jako bodhisattwy opisuje go jako kapitana
okrętu. Otóż, dowiedział się on, że jeden z wioślarzy chce
zabić i obrabować pięciuset kupców, którzy płynęli jego
statkiem. Ogarnęło go wielkie współczucie — nie tylko
wobec potencjalnych ofiar, lecz także niedoszłego zbrodniarza,
który musiałby doświadczyć okrutnych karmicznych
rezultatów wielokrotnego morderstwa. Co więcej, wyraził
życzenie wzięcia na siebie wszelkich negatywnych skutków
karmicznych tego zabójstwa. Z taką motywacją zabił
wioślarza — a ponieważ była ona czysta, karmiczne skutki
zabójstwa okazały się niewielkie, natomiast siła nagromadzonego
dobra tak potężna, że zaprowadziła go na ścieżkę
bodhisattwy.
Rozdział szesnasty
KOBIETY I DHARMA
Czy doświadczenie wyzwolenia i oświecenia jest dane
zarówno mężczyznom, jak i kobietom?
Poglądy w tej kwestii są różne w różnych buddyjskich tradycjach.
Według nauk wadżrajany wyzwolenie i oświecenie
jest dostępne dla wszystkich, niezależnie od płci. Natomiast
w therawadzie i mahajanie uważa się, że choć można
wyzwolić się z sansary jako kobieta, to dla osiągnięcia całkowitego
oświecenia trzeba ostatnie z odrodzeń przeżyć
w ciele mężczyzny. Osiągnąwszy stan buddy, jest się już
poza rozróżnieniem: mężczyzna — kobieta. Istota oświecona
może objawiać się w jakimkolwiek ciele, które przynosi
pożytek innym — i ludzkim, i zwierzęcym; i męskim,
i kobiecym.
Ludzka płeć, podobnie jak wszystkie inne zjawiska, istnieje,
ponieważ została nazwana. Etykietkę danej płci przyklejamy
do danego ciała w zależności od jego biologicznego
ukształtowania. Mówiąc „jestem kobietą" lub „jestem
mężczyzną", mamy na myśli to ciało, w którym odrodziliśmy
się w tym życiu. W minionych żywotach przychodziliśmy
na ten świat w rozmaitych ciałach, zarówno jako kobiety,
jak i jako mężczyźni. Kiedy podczas medytacji
obserwujemy swój oddech lub umysł, możemy bez trudu
146 Buddyzm dla początkujących
stwierdzić, że nie są one ani męskie, ani żeńskie. Innymi
słowy, nie ma w nas żadnej wrodzonej męskości czy kobiecości.
Nie ma zatem powodu, by pojęciom „męski" i „kobiecy"
przypisywać więcej trwałości, niż jej w istocie mają.
Czy kobiety mogą składać ofiary i odmawiać modlitwy
podczas menstruacji? Czy wolno im w tym czasie
medytować?
Oczywiście tak. Odmawianie im do tego prawa to czysty
przesąd.
Czy praktyka dharmy sprawia kobietom więcej trudności
niż mężczyznom?
Nie można uogólniać — każdy człowiek jest inny. Są kobiety,
u których cykl menstruacyjny wywołuje zmiany emocjonalne.
Można się jednak nauczyć, jak sobie z tym radzić.
Przecież mężczyźni też miewają humory. Moim zdaniem,
główną przyczyną, która hamuje kobiety, jest brak wiary
w siebie i ograniczone widzenie własnych możliwości —
co z kolei jest efektem panującego w społeczeństwie systemu
wartości i wychowania w takiej, a nie innej rodzinie.
Jeżeli myślimy, że czegoś nie umiemy, nie będziemy nawet
próbować tego zrobić. Ile talentów marnuje się w ten
sposób! Kobiety — inteligentne istoty ludzkie — spełniają
wszelkie niezbędne warunki, by owocnie praktykować dharmę
i osiągać oświecenie. A więc do dzieła! Sukces praktyki
zależy od zaufania do własnych możliwości i od wysiłku,
jaki w nią wkładamy — nie od cudzych opinii. Historia zna
liczne przykłady kobiet, które osiągnęły wyzwolenie i oświecenie.
Therigatha4, niektóre sutry mahajany i tantryczne
4 Palijski tekst zaliczany do kanonu therawady, na który składają
się pieśni mniszek (przyp. red.).
Kobiety i dharma 147
biografie opisują historie wielu buddystek, które stały się
arhatami, bodhisattwami i buddami. Współcześnie także
mamy do czynienia z kobietami, które spełniają się w medytacji,
nauczaniu i prowadzeniu ośrodków dharmy.
Czy kobiety działały w buddyjskich instytucjach na
równi z mężczyznami?
W większości kultur Zachodu i Azji pozycja społeczna kobiet
była niższa niż mężczyzn, a co za tym idzie, ograniczano
ich aktywność. W ostatnim czasie na Zachodzie nastąpiły
duże zmiany w zakresie pozycji i możliwości zawodowych
kobiet; w Azji jednak nic się nie zmieniło. W VI wieku
p.n.e., za czasów Buddy Śakjamuniego, uważano, że kobiety
mają być podporządkowane mężczyznom i ich role
społeczne były bardzo ograniczone. Stosując się do panujących
w Indiach reguł, Budda ustanowił, że podczas wspólnych
zgromadzeń mniszki mają siedzieć za mnichami, z tyłu,
i otrzymywać posiłek w drugiej kolejności, a jako wspólnota
zakonna powinny pozostawać pod kuratelą mnichów.
Nie miało to nic wspólnego z opinią Buddy na temat inteligencji
i zdolności kobiet; takie były po prostu uwarunkowania
społeczne. W buddyzmie przecież pierwiastek
męski symbolizuje metodę na ścieżce do oświecenia, pierwiastek
kobiecy natomiast — mądrość.
Pomimo że Budda początkowo odmawiał przyjmowania
kobiet do zakonu, po jakimś czasie zgodził się na ich wyświęcanie,
i tak powstały pierwsze wspólnoty mniszek.
W ówczesnych Indiach był to krok rewolucyjny. W owych
czasach kobiety były przecież uważane za własność mężczyzn
— najpierw w domu ojca, później w domu męża,
a na starość — w domu syna. To, że Budda w najmniejszym
stopniu nie negował możliwości osiągnięcia wyzwolenia
i oświecenia przez kobiety i, co więcej, zachęcał je
148 Buddyzm dla początkujących
do praktyki, udzielając im święceń zakonnych, było w ówczesnym
społeczeństwie czymś doprawdy wyjątkowym.
Buddyzm — obok dżinizmu — był w tamtej epoce jedyną
religią, która udzielała kobietom święceń zakonnych.
Pomimo że w buddyjskich naukach zawsze uznawano
zdolność kobiet do praktykowania dharmy i osiągnięcia
oświecenia, w buddyjskich instytucjach — za przyczyną
uprzedzeń kulturowych — zajmowały one drugorzędne
miejsce. Jednakże wewnętrzna praktyka duchowa to coś
całkiem innego niż zewnętrzna władza i uznanie. Ci, którzy
szczerze praktykują, troszczą się raczej o to pierwsze.
Nie oznacza to jednak, że kobiety mają radośnie akceptować
uprzedzenia kulturowe. Przeciwnie — należy im przeciwdziałać,
z tym że naszą motywacją nie powinna być
w tym wypadku duma ani złość, lecz pragnienie, by wszystkie
istoty, kobiety i mężczyźni, mogły praktykować we
właściwy sposób i osiągnąć oświecenie.
W buddyzmie przyjętych jest kilka stopni święceń dla
kobiet: osoba, która utrzymuje osiem podstawowych wskazań,
nowicjuszka (śramanerika), mniszka tuż przed przyjęciem
końcowych ślubów (śiksamana) i w pełni wyświęcona
mniszka (bhikszuni). Zakres święceń dostępnych
adeptkom buddyzmu jest zróżnicowany, zależy od kraju
i odzwierciedla stosunek azjatyckich społeczeństw do praktykujących
w regule klasztornej kobiet. W Chinach, Korei
i Wietnamie kobiety mogą przyjmować święcenia wszystkich
stopni. Wykształcone i aktywne społecznie kobiety są
tam często wielkimi duchowymi mistrzyniami. Warto dodać,
że w Chinach mniszki przewyższają liczebnie mnichów.
Całkiem inaczej jest w Tajlandii, gdzie wyższe święcenia
są dostępne tylko dla mężczyzn, toteż kobiety, które
przyjęły osiem podstawowych wskazań, zajmują tam ambiwalentną
pozycję pomiędzy stanem duchownym a świeckim.
Na Śri Lance kobietom wolno przyjmować dziesięć
Kobiety i dharma 149
wskazań i ich pozycja jest w podobny sposób nieokreślona.
W Tybecie udziela się kobietom święceń nowicjatu —
święcenia wyższych stopni nie przyjęły się w tamtejszej
tradycji. I choć w Tybecie było wiele duchowych mistrzyń,
dzisiaj niewiele Tybetanek naucza dharmy.
Reprezentantki tych buddyjskich tradycji, w których nie
ma przekazu pełnych święceń, są dziś zainteresowane
zmianą tej sytuacji. Zarówno mnisi, jak i mniszki prowadzą
studia nad ustaleniem sposobu, w jaki można by przekazywać
święcenia pomiędzy poszczególnymi tradycjami. Jest
już wiele kobiet, zarówno z krajów Zachodu, jak i z Azji,
które przyjęły wyższe święcenia według tradycji chińskiej,
koreańskiej czy wietnamskiej.
Co można zrobić dla polepszenia sytuacji mniszek
i praktykujących kobiet?
Buddyzm, w miarę rozpowszechniania się na Zachodzie,
odchodzi od uprzedzeń kulturowych wobec kobiet,
ponieważ zachodnia kultura ich nie toleruje. Co więcej,
uprzedzenia takie szkodzą nie tylko kobietom, ale również
mężczyznom. Dzisiaj na Zachodzie kobiety są
aktywnymi działaczkami buddyjskich organizacji, często
sprawują funkcje przywódczyń i nauczycielek. Dyskryminacja
ze względu na płeć wciąż jednak istnieje, musimy
więc być czujni — powinniśmy m.in. pilnować, aby do
buddyjskich tłumaczeń, rytuałów i nauczania na Zachodzie
nie przedostały się tego rodzaju uprzedzenia. W szczególności
wszystkie tłumaczenia buddyjskich tekstów i modlitw
powinny być neutralne w odniesieniu do płci — powinny
na przykład, kiedy mowa o bodhisattwach, nazywać ich
nie „synami Buddy", lecz „duchowymi dziećmi Buddy".
Zarówno na Zachodzie, jak i w Azji buduje się obecnie
nowe żeńskie klasztory i ośrodki edukacyjne. Potrzebują
150 Buddyzm dla początkujących
one funduszy na działalność własną i na wspomaganie rozwoju
dharmy. Potrzebne są środki na długie odosobnienia
kobiet, na programy pomocy społecznej, publikację książek
o dharmie i prace translatorskie. Warto, aby ludzie,
którzy pragną dawać ofiary na rozwój dharmy, mieli to na
uwadze.
Od 1987 roku regularnie odbywają się międzynarodowe
buddyjskie konferencje kobiece. Powstała Sakyadhita
— międzynarodowa buddyjska organizacja kobiet. Ukazują
się co najmniej dwa międzynarodowe biuletyny dla buddystek,
wzrasta pragnienie polepszenia sytuacji praktykujących
kobiet w różnych sferach ich życia. Widok reprezentantek
różnych kultur i tradycji, które zjednoczyły się we
wspólnym pragnieniu praktykowania i studiowania nauk
Buddy jest niezwykle inspirujący.
Rozdział siedemnasty
MNISI, MNISZKI I LUDZIE ŚWIECCY
Jakie są konsekwencje przyjęcia ślubów zakonnych?
Wyświęcenie łączy się ze złożeniem ślubowań, które zostały
ustanowione przez Buddę, i podjęciem wysiłku, by
wcielać je w życie. Polega ono na zobowiązaniu się ślubującego,
że nie będzie szedł bez zastanowienia za każdym
impulsem, lecz skieruje swoją energię — zarówno fizyczną,
jak też werbalną i psychiczną — w konstruktywną, pozytywną
stronę. Śluby nowicjatu polegają na złożeniu dziesięciu
ślubowań, które zobowiązuje się wcielać w życie.
W tradycji tybetańskiej dzieli się owe dziesięć wskazań na
trzydzieści sześć bardziej szczegółowych. Pełne wyświęcenie
pociąga za sobą przyjęcie ponad dwustu lub ponad
trzystu wskazań — liczba ta zależy od tradycji przekazu
oraz od tego, czy ślubujący jest mnichem czy mniszką.
Świeccy także mogą przyjmować wskazania. Jest to tak
zwane pięć wskazań świeckich: nie zabijać, nie kraść, porzucić
niewłaściwe zachowania seksualne, nie kłamać i nie
przyjmować środków odurzających. Świeccy mogą również,
jeśli sobie tego życzą, przyjąć osiem wskazań. Trzy
dodatkowe polegają na wyrzeczeniu się, po pierwsze, śpiewu,
tańca, gry na instrumentach, biżuterii, perfum i kosmetyków,
po drugie, zajmowania miejsca na wysokich
152 Buddyzm dla początkujących
i kosztownych siedziskach i łożach, i po trzecie — spożywania
posiłków po południu. Ten, kto przyjmuje osiem
wskazań, nie ślubuje etycznych zachowań seksualnych, lecz
celibat. Istnieje też możliwość przyjęcia ośmiu wskazań
tylko na jeden dzień. Można to zrobić dowolnego dnia,
zwykle jednak czyni się to podczas nowiu lub pełni księżyca,
lub też podczas buddyjskich świąt.
Kiedy ktoś pragnie zostać mnichem lub mniszką czy
przyjąć pięć wskazań świeckich, prosi nauczyciela o wyświęcenie.
Jeśli nauczyciel uzna, że uczeń jest właściwie
przygotowany — przeprowadzi odpowiednią ceremonię.
Jakie są korzyści z bycia mnichem lub mniszką? Czy
trzeba mieć święcenia zakonne, żeby praktykować
dharmę?
Aby praktykować dharmę, nie trzeba być mnichem ani
mniszką. Przyjęcie święceń to indywidualny, osobisty wybór.
Historia zna liczne przykłady świeckich mężczyzn
i kobiet, którzy osiągnęli wysoki stopień duchowego rozwoju.
Warto poznawać ich biografie i naśladować ich.
Bycie osobą wyświęconą ma jednakże swoje korzyści:
żyjąc zgodnie ze wskazaniami, człowiek tworzy pozytywny
potencjał. Dopóki mnich lub mniszka nie łamie ślubowań,
nieustannie wzbogaca swoją świadomość pozytywnymi
impulsami — nawet, gdy śpi. A także, co oczywiste,
osoba taka ma więcej czasu na praktykę i mniej spraw ją
rozprasza — życie rodzinne pochłania przecież dużo czasu
i energii. Dzieci wymagają uwagi i trudno jest medytować,
kiedy bawią się i hałasują w pobliżu. Ludzie, którzy uważają
życie rodzinne za przeszkodę, którzy pragną uspokoić
umysł i zgromadzić jak największy zasób pozytywnego potencjału,
mogą podjąć decyzję o przyjęciu święceń, by dzięki
temu mieć sytuację bardziej sprzyjającą praktyce.
Mnisi, mniszki i ludzie świeccy 153
Jak powinien praktykować człowiek świecki?
W taki sam sposób, jak wszyscy inni: starając się zapanować
nad umysłem. W niektórych buddyjskich kulturach ludzie
zbyt nisko oceniają własne możliwości. Często myślą:
Jestem człowiekiem świeckim. Słuchanie nauk, śpiewy
i medytacja to zajęcie mnichów i mniszek. To nie dla mnie.
Ja tylko chodzę do świątyni, wykonuję pokłony, składam
ofiary i modłę się za pomyślność mojej rodziny". Te czynności
są godne pochwały, ale świeckich buddystów stać na
znacznie głębsze życie duchowe — na poznawanie nauk
Buddy i wcielanie ich w codzienne życie. Duże znaczenie
ma regularne słuchanie nauk i, kiedy to możliwe, praktykowanie
w odosobnieniu. Jeśli będziemy to robić, zrozumiemy
głęboką prawdę i piękno dharmy. W przeciwnym razie
istnieje niebezpieczeństwo, że będziemy „kadzidlanymi buddystami"
— ludźmi, którzy chodzą do świątyni i uroczyście,
ale z niewielkim zrozumieniem ofiarowują buddom kadzidła.
Tacy buddyści, gdy zapytać ich o jakieś kwestie dotyczące
nauk, mają trudności z odpowiedzią. To smutne. Na
szczęście wielu buddystów, zarówno w Azji, jak i na Zachodzie,
gorliwie medytuje i studiuje dharmę. To dobry znak.
Świeccy buddyści mogą ponadto przyjąć dożywotnio
pięć wskazań; mogą także w szczególne dni przyjmować
osiem wskazań. Dzięki temu świadomie pracują nad uważnością
i rozwijają swój pozytywny potencjał. Warto także,
by brali udział w weekendowych odosobnieniach i wykładach
organizowanych w świątyniach i ośrodkach dharmy,
a w czasie wakacji udawali się na dłuższe odosobnienie.
Odpowiedzialność za przetrwanie i rozwój nauk Buddy
spoczywa zarówno na mnichach i mniszkach, jak i na świeckich.
Jeśli dharma ma dla nas wartość, jeśli chcemy, aby
istniała i rozwijała się, to jesteśmy odpowiedzialni za to, by
w miarę swoich możliwości studiować ją i praktykować.
154 Buddyzm dla początkujących
Czy ludzie nie wstępują do stanu duchownego po to,
żeby uciec od trudów codziennego życia?
Każdy, kto szczerze praktykuje, zamiast uciekać od rzeczywistości,
próbuje dociekać jej istoty. Uciekamy od rzeczywistości,
goniąc za doraźnymi przyjemnościami czy rozpraszając
się oglądaniem telewizji, robieniem zakupów albo
piciem alkoholu — te zajęcia odciągają nas bowiem od
refleksji nad nietrwałością czy prawem przyczyny i skutku.
Z punktu widzenia dharmy są one formą lenistwa, ponieważ
nie ma w nich miejsca na wysiłek służący opanowaniu
przywiązania, gniewu i głupoty. Ci, którzy stawiają
takie pytanie, sądzą zapewne, że praca, spłata kredytu
i posiadanie rodziny to właśnie te wyzwania, które stanowią
o „trudach codziennego życia". Znacznie większym
codziennym trudem jest jednak bycie uczciwym wobec samego
siebie i dostrzeganie swoich błędnych poglądów
i szkodliwych zachowań. Dla ludzi, którzy modlą się i medytują,
dowodem sukcesu nie będzie ani posiadłość ziemska,
ani konto w banku, ale na pewno nie są oni leniwi
i nieodpowiedzialni. Pozbyć się gniewu, przywiązania
i ignorancji, przeobrazić destrukcyjne nawyki ciała, mowy
i umysłu, to ciężka praca. Żeby zostać buddą, potrzeba
ogromnego, długotrwałego wysiłku.
Jeśli ktoś zostaje mnichem lub mniszką, sądząc, że dzięki
temu będzie miał łatwiejsze życie, to jego intencje są
nieuczciwe i zapewne nie znajdzie zadowolenia w klasztorze.
Przyczyny cierpienia — przywiązanie, ignorancja
i złość — podążają za nami wszędzie. Nie potrzebują paszportu,
żeby wyjechać z nami do innego kraju, ani nie zostają
za furtą klasztorną. Gdyby dla uniknięcia uciążliwości
życia wystarczyło ogolić głowę i założyć mnisie szaty, to
chyba wszyscy już by to zrobili! Ale to nie takie proste,
niestety. Dopóki drzemią w nas przywiązanie, ignorancja
Mnisi, mniszki i ludzie świeccy 155
i gniew, nie unikniemy problemów, niezależnie od tego,
czy jesteśmy wyświęceni czy nie.
Niektórzy sądzą, że mnichami i mniszkami zostają ludzie,
którzy nie radzą sobie w życiu. „Może mieli kłopoty
rodzinne albo nie szło im w szkole, albo nie mogli dostać
dobrej pracy. Zamieszkali więc w świątyni i przyjęli ślubowania,
żeby mieć dach nad głową i jakieś zajęcie". Jeśli
rzeczywiście ktoś chce zostać mnichem z takiego powodu,
to nie ma właściwej motywacji i udzielający święceń mistrzowie
powinni usunąć taką osobę z klasztoru. Ci natomiast,
którzy przyjmują święcenia z właściwą motywacją,
mają silne pragnienie, by rozwijać swoje możliwości, zapanować
nad swym umysłem i pomagać innym.
Czy wszyscy mnisi i mniszki ślubują celibat? Czy niektórym
wolno wstępować w związki małżeńskie?
Wszyscy, którzy przyjęli święcenia, ślubowali również celibat.
Jedynie w Japonii rozwinęła się tradycja świeckich
duchownych. Nie ślubują oni celibatu i wolno im zakładać
rodziny. Niektórzy z nich golą głowy i noszą szaty, inni
tego nie robią.
W buddyzmie tybetańskim człowiek świecki mający
swoją rodzinę może być jednocześnie duchowym nauczycielem.
Nauczyciele ci z szacunku dla dharmy noszą czasami
szaty podobne do mnisich; nie są to jednak szaty mnisie.
Bywa to mylące dla tych, którzy nie dostrzegają różnic
między szatami; zastanawiają się potem, dlaczego ktoś, kogo
biorą za osobę duchowną, nosi długie włosy. Dlatego właśnie
Jego Świątobliwość Dalajlama poprosił świeckich nauczycieli,
żeby obszywali swoje szaty białą obwódką —
ten szczegół odróżnia świeckich joginów od mnichów.
156 Buddyzm dla początkujących
Czy można przyjąć święcenia tylko na jakiś czas czy
też czyni się to na całe życie?
To zależy od tradycji. Na przykład w Tajlandii mężczyzna
może być mnichem przez kilka tygodni czy miesięcy
i potem wrócić do świeckiego życia. Z tej możliwości korzysta
większość tajskich młodzieńców; takie wyświęcenie
poczytuje się za wielki honor dla rodziny. W innych tradycjach
święcenia zakonne przyjmuje się na całe życie. Jeśli
się jednak zdarzy, że klasztorne życie nie przynosi komuś
zadowolenia, zawsze ma możliwość zwrócenia ślubowań
i powrotu do świeckiego życia. Czasem osobom, które
przyjmują na rok osiem wskazań mahajany, nauczyciel pozwala
nosić tradycyjne szaty, mimo że faktycznie pozostają
ludźmi świeckimi.
Jaka jest relacja między sanghą (mnichami i mniszkami)
a świeckimi praktykującymi?
Zgodnie z zamierzeniem Buddy zadaniem sanghi jest przestrzegać
wskazań, studiować i praktykować dharmę oraz
nauczać i prowadzić ludzi świeckich. Ci z kolei mają zapewniać
wspólnocie zakonnej środki do życia: dach nad
głową, odzież, pożywienie i lekarstwa. Taki podział ról
dawał osobom duchownym więcej czasu na studia i medytację,
umożliwiając im czynienie postępów w duchowym
rozwoju i sprawne nauczanie innych członków społeczeństwa.
Ta wzajemna relacja utrzymała się — w różnym stopniu
i w różnych formach — we wszystkich buddyjskich
tradycjach. Na przykład w chińskim buddyzmie zen (cz'ań)
pracę uważa się za część praktyki: mnisi i mniszki zajmują
się zarówno uprawą roli, jak i studiami i medytacją. Z kolei
w Tajlandii w klasztorach ściśle przestrzega się reguły
stanowiącej, że mnichom nie wolno obracać pieniędzmi;
Mnisi, mniszki i ludzie świeccy 157
świeccy nie tylko zapewniają klasztorom środki do życia,
ale również pomagają w pracach fizycznych na ich terenie.
W Azji mnisi i mniszki z reguły są otaczani szacunkiem
i opieką, ponieważ tamtejsze społeczeństwa wysoko cenią
praktykę dharmy. Mnisi i mniszki nie powinni jednak zapominać,
że ich właściwym zadaniem jest służenie innym.
Jeśli osoba wyświęcona wbije się w dumę z powodu otrzymywanych
datków i poważania, jakim jest darzona, ucierpi
na tym jej praktyka.
Na Zachodzie relacje między buddystami świeckimi
i duchownymi wciąż się jeszcze kształtują. Na pewno na
ich kształt wpłynie demokratyczna i mniej zhierarchizowana
struktura zachodniego społeczeństwa. Ma to swoje dobre
i złe strony. Na przykład potrzeby finansowe zachodnich
wspólnot zakonnych nie zawsze są zaspokajane przez
klasztory czy ośrodki. W rezultacie część mnichów i mniszek
musi pracować, aby zarobić na utrzymanie. Inni mają
bardzo skromne środki, wystarczające na przeżycie, ale już
nie na leczenie, długie odosobnienie czy wyjazd do miejsca,
w którym udzielane są nauki.
Czy przyjęcie święceń oznacza wyrzeczenie się rodziny
i przyjaciół?
W żadnym wypadku. Mnich, który decyduje się nie zakładać
własnej rodziny, nie odtrąca tym samym swoich rodziców
czy rodzeństwa. I chociaż mnisi starają się wyzwolić
od przywiązania do swoich rodzin i przyjaciół, nadal kochają
ich i są im wdzięczni za ich dobroć. Starają się przy
tym nie ograniczać swoich uczuć do wybranej, niewielkiej
grupy ludzi. Ogarniając miłością wszystkie istoty, osoby
wyświęcone próbują rozwijać bezstronną miłującą dobroć:
każda istota ma być dla nich jak członek rodziny. Dzięki
temu, że oczyszczają i rozwijają swój umysł, mnisi i mniszki
158 Buddyzm dla początkujących
mogą prowadzić innych ku trwałej szczęśliwości, jaką przynosi
dharma. Zdają sobie sprawę, że jest to wielkie dobrodziejstwo
nie tylko dla ich rodzin, ale też dla całego społeczeństwa.
Nawet jeżeli nie uda im się dojść w tym życiu do
wielkich duchowych osiągnięć, starają się być dalekowzroczni
i pracować na rzecz długotrwałego szczęścia
i pomyślności. Być może myślą: Jeżeli będę żył świeckim
życiem, dojdą do głosu moje szkodliwe skłonności i zacznę
krzywdzić innych, a samemu sobie stworzę przyczyny nieszczęśliwego
odrodzenia. Czy będę mógł wówczas pomóc
mojej rodzinie i wszystkim innym? Jeśli zaś będę praktykował
dharmę, rozwiną się moje zdolności i będę w stanie
lepiej pomagać innym". W taki sposób mnisi, choć nie żyją
życiem rodzinnym tak jak reszta społeczeństwa, sercem
pozostają związani zarówno ze swoimi bliskimi, jak i ze
wszystkimi innymi istotami.
Co powinni robić rodzice, gdy ich dziecko zostaje
mnichem lub mniszką?
Powinni się cieszyć. To dla nich znak, że sprawdzili się
jako rodzice, wpajając dziecku zasady moralne i troskę
o innych. Niektórych rodziców wiadomość, że ich dziecko
chce iść do klasztoru, wytrąca z równowagi. Boją się, że
nie będzie szczęśliwe ani zabezpieczone finansowo. Inni
z kolei się złoszczą: „Tyle wydaliśmy na twoje wykształcenie!
Kto się nami zajmie na starość, jeśli ty zamkniesz się
w klasztorze?".
Trzeba zrozumieć, że rodzice, którzy tak podchodzą
do sprawy, mają dobre intencje i pragną dobra swoich
dzieci. Jednak rodzina, kariera zawodowa i pozycja materialna
to nie jedyna droga do szczęścia i zadowolenia.
Rodzice Buddy Śakjamuniego też się martwili, kiedy ich
syn porzucił luksusowe życie w pałacu, aby poszukiwać
Mnisi, mniszki i ludzie świeccy 159
nieprzemijającego szczęścia, jakie daje oświecenie. Rodzice,
którzy rozumieją dharmę, będą zarówno pragnąć, aby
ich dziecko było szczęśliwe i teraz, i w przyszłości, jak
i rozumieć, że drogą do tego szczęścia jest właśnie praktyka
religijna. Będą się cieszyć, że ich dziecko poświęca
swoje życie szlachetnym celom dharmy.
Czy przyjęcie święceń to bolesne wyrzeczenie?
Przyjęcie święceń nie powinno być wyrzeczeniem. Wyświęceni
nie powinni czuć, że mają ochotę na coś, czego
nie mogą zrobić, bo przyjęli święcenia. Jeśli tak czują, to
nie będą szczęśliwi w klasztorze. Rezygnację z negatywnych
działań należy widzieć nie jako ciężar, lecz jako
radosną ulgę. Takie nastawienie powstaje, kiedy kontemplujemy
prawo przyczyny i skutku. Kiedy składamy ślubowania,
bez względu na to, czy jest to pięć świeckich wskazań,
czy też śluby zakonne, zaczynamy od wzbudzenia
w sobie właściwej postawy — wyrzekamy się zabijania,
kradzieży, kłamstwa i innych złych uczynków. Mogą nam
się później zdarzyć chwile słabości, kiedy będziemy czuć
pokusę, by robić te rzeczy. Przyjęcie wskazań daje nam
determinację, by nie robić tego, czego naprawdę nie chcemy
robić. Załóżmy na przykład, że bardzo nie chcemy
zabijać, ale kiedy w mieszkaniu pojawiają się karaluchy,
mamy ochotę sięgnąć po środek owadobójczy. Jeśli jednak
ślubowaliśmy nie zabijać, będziemy o tym pamiętali i nie
ulegniemy niszczącej chęci zrobienia czegoś złego. Przy
takim podejściu ślubowania nie są ograniczeniem, lecz mają
moc wyzwalającą, ponieważ pomagają nam uwolnić się
od nawykowych, niezdrowych skłonności.
Zdarzają się czasem buddyści, zarówno świeccy, jak
i wyświęceni, którzy mimo tego, że praktykują, mają
160 Buddyzm dla początkujących
wyjątkowo trudny charakter i ciężko z nimi wytrzymać.
Dlaczego tacy są?
Nie wszyscy buddyści są już buddami! Niektórzy nie traktują
poważnie wskazań Buddy dotyczących etyki. A tym,
którzy to robią, przemiana umysłu musi zająć trochę czasu.
Rozpuszczanie gniewu nie jest łatwym zadaniem. Znamy
to przecież z własnego doświadczenia. Jeśli łatwo tracimy
panowanie nad sobą, to aby powstrzymać się od wybuchu,
nie wystarczy, jeśli sobie powiemy: „Nie powinienem tego
robić!". Aby uniknąć wpadania w koleiny znanych, lecz
szkodliwych emocji i zachowań, musimy praktykować
w sposób właściwy, zachowując ciągłość praktyki. Jeżeli
przez dłuższy czas będziemy w ten sposób ćwiczyć swój
umysł, nauczymy się kierować energię w inną stronę.
Musimy być cierpliwi i wobec samych siebie, i wobec
innych. Wszyscy mierzymy się z tym samym wewnętrznym
wrogiem — szkodliwymi postawami, złymi uczuciami
oraz karmicznymi śladami poprzednich uczynków. Czasem
konfrontujemy się z nimi odważnie i z determinacją, czasem
jednak dajemy się ponieść złości, zazdrości, pożądaniu
czy dumie. Kiedy przegrywamy z negatywnymi emocjami,
nie ma sensu osądzać się ani obwiniać. Potępianie
i krytykowanie innych, kiedy są w podobnej sytuacji, tak
samo do niczego nie prowadzi. Ponieważ wiemy, jak trudno
jest się zmienić, musimy zdobyć się na cierpliwość także
wobec innych.
Podążamy tą samą duchową drogą, próbujmy więc żyć
w zgodzie z innymi i mieć wyrozumiałość dla ich słabości.
Nasze zadanie nie polega na wytykaniu palcem i napominaniu:
„Czemu nie starasz się bardziej? Czemu nie panujesz
nad sobą?". Nasze zadanie to pytanie samego siebie: „Dlaczego
się bardziej nie staram? Dlaczego tak mnie złości ich
zachowanie?". Powinniśmy też zapytać siebie: „Co mogę
zrobić, żeby im pomóc?".
Mnisi, mniszki i ludzie świeccy 161
Chociaż wszyscy, którzy praktykują dharmę, są niedoskonali,
nie znaczy to, że niedoskonałe są metody, których
nauczał Budda. Znaczy to raczej, że albo dana osoba nie
praktykuje dobrze danej metody, albo jej praktyka nie jest
jeszcze wystarczająco ugruntowana. Nauki Buddy są doskonałe
i każdy, kto będzie je właściwie i wytrwale praktykował,
będzie w końcu zdolny do przemiany siebie i do
wielkich duchowych osiągnięć.
Rozdział osiemnasty
NAUCZYCIELE
Czy koniecznie trzeba mieć duchowego nauczyciela?
Jak go znaleźć?
Przewodnictwo i pomoc jednego lub kilku wykwalifikowanych
nauczycieli duchowych są bardzo przydatne. Książki
dostarczają nam wiadomości, natomiast nauczyciel może
odpowiedzieć na pytania i na własnym przykładzie pokazać,
jak wcielać nauki w życie. Można mieć więcej niż
jednego nauczyciela, jednak zazwyczaj tylko jeden spośród
nich staje się naszym mistrzem, „rdzennym" nauczycielem.
Mamy obowiązek poszukiwać wykwalifikowanych nauczycieli.
To bardzo ważne, zwłaszcza na Zachodzie, z jego
wszechobecnym „duchowym supermarketem". Nie każdy,
kto naucza, ma osiągnięcia duchowe, nie każdy nawet
przestrzega zasad moralnych. Zanim zostaniemy czyimś
uczniem, musimy najpierw go poznać. Warto więc
bywać na wykładach różnych nauczycieli, zwracać uwagę
na ich zachowanie, badać wartość udzielanych przez
nich nauk i dopiero wyrobiwszy sobie opinię — podjąć
decyzję.
164 Buddyzm dla początkujących
Jakie cechy powinniśmy brać pod uwagę, wybierając
nauczyciela?
Wykwalifikowani mistrzowie kierują się zasadami moralnymi,
mają rozlegle doświadczenie medytacyjne i właściwe
zrozumienie pustki. Odbyli dogłębne studia i posiedli
bardzo dobrą znajomość buddyjskich tekstów, mogą więc
nauczać wielu aspektów dharmy. Mają też dobre relacje
z własnymi nauczycielami. Nauczając, kierują się dobrem
uczniów. Nie pragną rozgłosu ani pieniędzy. Mają dużo
współczucia i cierpliwości i pomagają swoim uczniom bez
względu na ich błędy i upadki. Ich nauczanie jest zgodne
z podstawowymi zasadami buddyzmu. Nie zmieniają sensu
dharmy po to, by zdobyć więcej uczniów albo więcej
pieniędzy.
Czy wszyscy nauczyciele dharmy są mnichami?
Nauczycielami mogą być zarówno osoby duchowne, jak
i świeckie. Podczas gdy ci ostatni mogą mieć rodziny, mnisi
zawsze przestrzegają celibatu. Wybierając nauczyciela,
szukajmy takiego, który będzie dawał nam dobry przykład,
i podążajmy za nim.
Jak należy odnosić się do nauczycieli?
Jeżeli cenimy zalety swoich nauczycieli i traktujemy ich
z szacunkiem, przynosi nam to niewątpliwą korzyść: odczuwanie
szacunku powoduje bowiem, że otwieramy się
na ich nauki. Jeżeli poza tym wspomagamy ich materialnie
i wspieramy w ich działalności, będą mieli więcej czasu,
aby nauczać, my zaś zdobędziemy wartościowe doświadczenie
i stworzymy pozytywny potencjał. To, co najważniejsze
w naszym stosunku do nauczycieli, to rozważanie
Nauczyciele 165
i praktykowanie nauk, których nam udzielają. Bez względu
na to, czy otrzymujemy nauki osobiście, czy w większej
grupie uczniów, dharma jest przekazywana dla naszego
dobra. Powinniśmy więc wcielać ją w życie najlepiej, jak
umiemy.
Szacunek dla nauczycieli i słuchanie ich wskazówek nie
sprowadza się w żadnym wypadku do ulegania niezdrowej
fascynacji. Niektórzy mówią o potrzebie „oddania się"
duchowemu przewodnikowi. Naprawdę jednak tym, co
należy oddać, jest szkodliwa egocentryczna postawa i negatywne
emocje — nie mądrość, zdrowy rozsądek i odpowiedzialność
za własne życie. Jeśli nauczyciel każe nam
zrobić coś, co stoi w sprzeczności z podstawowymi zasadami
buddyzmu, powinniśmy odmówić.
Miałam do czynienia z kobietami, którym ich mistrzowie
proponowali kontakt seksualny. Kiedy odmawiały, traciły
pewność siebie, a nawet czuły się winne, ponieważ myślały:
„To przecież wysoki lama. Może są jakieś ważne
powody jego postępowania, których nie rozumiem?". Kobiety
nie powinny wątpić w siebie. Jeśli w jakiejś sytuacji
czują się niezręcznie, niech powiedzą o tym wprost i odejdą.
Są też kobiety, którym pochlebia, że nauczyciel zwraca na
nie uwagę, i sądzą, że seksualne przeżycia z lamą zaowocują
jakimś szczególnym doświadczeniem duchowym. Uleganie
takiej pokusie prowadzi do rozczarowania i bólu —
dlatego należy jej unikać.
Co więcej, ślepa miłość do nauczycieli jest czymś niestosownym
— to w istocie zaborczość wobec nich i zazdrość
o innych uczniów. Rolą lamów jest prowadzić nas
do oświecenia, a nie zaspokajać nasze potrzeby emocjonalne.
Duchowi nauczyciele nie są substytutem rodziców
ani terapeutów.
Czasem nauczyciele mogą wytknąć nam błędy. Robią
to ze współczucia, dla naszego dobra. W takim wypadku
166 Buddyzm dla początkujących
powinniśmy przemyśleć swoje postępowanie i wykorzystać
tę okazję, żeby dowiedzieć się czegoś o sobie. Powinniśmy
następnie zastosować się do odpowiednich wskazówek
dharmy, by zmienić szkodliwy sposób myślenia
i poprawić niewłaściwe zachowanie.
Co myśleć i jak postępować, jeśli widzimy, że nauczyciel
dharmy albo osoba duchowna zachowuje
się niestosownie?
Musimy najpierw upewnić się, że mamy konstruktywne
podejście do sprawy, a następnie spróbować coś z tym
zrobić. Usprawiedliwianie czyjegoś niestosownego zachowania
nie jest właściwe, a oburzanie się i robienie awantur
nie służy ani nam, ani innym. To normalne, że czujemy się
rozczarowani, kiedy ktoś, kogo szanujemy, zachowuje się
niestosownie. Warto jednak zadać sobie pytania: „Czy
jestem rozczarowany i zły, bo ten ktoś nie jest taki, jak ja
chcę? Czy też martwię się, bo być może ma kłopoty i potrzebuje
pomocy?". Jest duża różnica między pierwszym
i drugim podejściem. Pierwsze jest egocentryczne — jesteśmy
źli, bo ktoś, kogo mieliśmy za idola, zachowuje się nie
tak, jak oczekiwaliśmy. Drugie jest współczujące i nastawione
na dobro tej osoby. Bądźmy więc świadomi swoich
oczekiwań i starajmy się rozwijać współczującą postawę.
Następny krok to zastanowienie się, jaka pomoc będzie
najlepsza w danej sytuacji. Każda sytuacja jest przecież inna.
W niektórych wypadkach wystarczy zwrócić się bezpośrednio
do takiej osoby i zapytać o motywy jej zachowania.
W innych być może lepiej jest porozmawiać z jej z nauczycielem
lub przyjaciółmi. W niektórych sytuacjach należy
postępować dyskretnie, inne wymagają publicznej dyskusji.
W każdych okolicznościach jednak powinniśmy postępować
uczciwie i ze współczuciem — bez oskarżeń i bez
obłudy.
Nauczyciele 167
Jak zwracać się do duchowych nauczycieli? Co znaczą
tytuły: lama, rinpocze, gesze, ajahn, rosi i sensei?
Warto zapytać swojego nauczyciela, w jaki sposób należy
się do niego zwracać. Mnichów tytułuje się zwykle „czcigodny",
chociaż niektórzy z nich wolą, gdy zwracać się do
nich „bracie" lub „siostro". Tytułu „ajahn" używa się w tradycji
therawady w odniesieniu do starszego mnicha lub
nauczyciela. W japońskim buddyzmie zen funkcjonują tytuły
„sensei" i „rosi". Pierwszy odnosi się do nauczyciela,
drugi do kogoś, kto osiągnął określony stopień rozwoju
duchowego. W tradycji tybetańskiej mamy do czynienia
z lamą, rinpocze oraz gesze. Tytuł „lama" (odpowiednik
sanskryckiego „guru") oznacza nauczyciela — obdarza się
nim szczególnie szanowanych mistrzów. Ale nazywa się
tak również osobę, która odbyła trzyletnie odosobnienie
medytacyjne. „Rinpocze" odnosi się do rozpoznanej inkarnacji
duchowego mistrza, a także do osobistego nauczyciela
— jako wyraz szacunku. „Gesze" to buddyjski tytuł naukowy
— odpowiednik doktoratu z buddyzmu.
Łatwo pogubić się w tytułach i pomylić tytuł z faktycznymi
osiągnięciami. Co więcej, niektórzy lubią tytuły i używają
nawet kilku, chociaż ich duchowe osiągnięcia są niewielkie,
podczas gdy inni są skromniejsi i nie zgadzają się
na używanie wobec nich tytułów, pomimo swej głębokiej
wiedzy i doświadczenia w nauczaniu buddyzmu. Nie dajmy
się zwieść tytułom. Kiedy chcemy zostać czyimś
uczniem, upewnijmy się przede wszystkim co do wiedzy
i osobistych zalet nauczyciela.
Rozdział dziewiętnasty
RODZINA I DZIECI
Co mówi się w buddyjskich naukach o miłości i małżeństwie?
Miłość jest na ogół skażona przywiązaniem — dlatego zresztą
tak wiele małżeństw kończy się rozwodem. Kiedy zakochujemy
się w wyidealizowanym obrazie drugiej osoby,
a nie w konkretnym, żywym człowieku, mamy dużo nierealistycznych
oczekiwań. Na przykład wiele osób na Zachodzie
oczekuje od partnera, że zaspokoi ich wszystkie
emocjonalne potrzeby. Gdyby nam ktoś powiedział: „Oczekuję,
że zawsze będziesz dla mnie czuły, zawsze będziesz
mnie wspierał, będziesz mnie rozumiał bez względu na to,
co zrobię, i zaspokoisz wszystkie moje potrzeby emocjonalne"
— cóż moglibyśmy mu odpowiedzieć? Powiedzielibyśmy
na pewno, że nie jesteśmy doskonali i że wybrał
dla swoich oczekiwań niewłaściwą osobę. Zdając sobie
z tego sprawę, nie stawiajmy swoim partnerom nierealistycznych
wymagań.
Każdy człowiek ma inne zainteresowania i potrzeby emocjonalne.
Dlatego potrzebujemy wielu przyjaciół i krewnych.
W dzisiejszych czasach, kiedy ludzie tak często zmieniają
miejsce zamieszkania, utrzymywanie szeregu długotrwałych
170 Buddyzm dla początkujących
przyjaźni może wymagać pewnego wysiłku. Podejmując
go, umacniamy nasze przyjacielskie związki.
Aby romantyczna więź mogła przetrwać próbę czasu,
potrzeba czegoś więcej niż zakochanie. Musimy kochać
partnera jako człowieka i jako przyjaciela. Fascynacja erotyczna,
z którą wiąże się zakochanie, nie jest wystarczającą
podstawą dla długotrwałego związku. Taki związek musi
opierać się zarówno na głębokiej miłości i trosce, jak i na
odpowiedzialności i zaufaniu.
Co więcej, nikt z nas nie rozumie siebie całkowicie.
W jakimś zakresie sami dla siebie pozostajemy zagadką.
Tym bardziej inni — zawsze będzie w nich dla nas coś
z tajemnicy. Dlatego nigdy nie powinniśmy — przyjąwszy
pozę znudzonego, który poszukuje mocnych wrażeń —
zakładać, że wszystko już o drugiej osobie wiemy, bo żyjemy
z nią tak długo. Gdybyśmy mieli świadomość, że drugi
człowiek jest tajemnicą, okazywalibyśmy partnerowi ciągłą
uwagę i zainteresowanie. Takie zainteresowanie to jeden
z warunków długotrwałego związku.
W jaki sposób buddyzm może dopomóc w życiu
rodzinnym?
Harmonia rodzinna to rzecz wielkiej wagi. Rozwód jest
zawsze traumatycznym przeżyciem, zarówno dla dorosłych,
jak i dla dzieci. Jeśli dorośli sądzą, że głównym celem ich
małżeństwa jest przede wszystkim czerpanie przyjemności,
to nietrudno o kłótnie i rozpad rodziny. Gdy nie dostaje
się tyle przyjemności, ile by się chciało, rodzi się narastające
niezadowolenie, zaczynają się kłótnie i związek się rozpada.
Wielu ludzi szuka sobie coraz to nowych, kolejnych
partnerów, ale ciągle nie udaje im się osiągnąć zadowolenia.
To dobry przykład tego, jak dążenie do własnej przyjemności
przynosi ból zarówno nam samym, jak i innym.
Rodzina i dzieci 171
Jeżeli oboje partnerzy starają się żyć w zgodzie z dharmą,
ich związek będzie bardziej satysfakcjonujący. Kiedy każda
ze stron ma silne postanowienie, by postępować etycznie
i rozwijać bezstronną miłującą dobroć wobec wszystkich
istot, mogą wspierać się nawzajem w rozwoju duchowym
i w praktyce. Jeżeli na przykład mąż lub żona zniechęci się
i zacznie zaniedbywać praktykę dharmy, partner może mu
pomóc powrócić na duchową drogę przez szczerą rozmowę
i łagodną zachętę. Jeśli mają dzieci, mogą pomagać
sobie nawzajem, by każde z nich miało czas zarówno na
spokojną refleksję, jak i na zabawę z dziećmi.
Choć wychowywanie dzieci jest czasochłonne, rodzice
nie powinni uważać go za przeszkodę w praktyce dharmy.
Mogą bardzo dużo dowiedzieć się o sobie od swoich dzieci,
mogą wspierać się nawzajem, stawiając czoło wyzwaniom
rodzicielstwa w duchu buddyjskich zasad i wartości.
Wiele osób, pod wpływem współczesnej myśli psychologicznej,
przypisuje większość swoich problemów przeżyciom
z dzieciństwa. Jeżeli przy tym obwiniają rodziców
(„Mam problemy z powodu tego, co robili moi rodzice,
kiedy byłem dzieckiem"), prowadzi ich to do poczucia winy
i do lęku, że skrzywdzą własne dzieci. Takiego rodzaju
niepokój nie sprzyja ani wychowywaniu dzieci w zdrowy
sposób, ani odczuwaniu współczucia dla samego siebie.
Postrzeganie własnego dzieciństwa, jakby było chorobą,
z której musimy wyzdrowieć, przynosi szkodę i nam samym,
i naszym dzieciom.
Nie należy, oczywiście, ignorować krzywd, jakie wyrządzono
nam w dzieciństwie, ale równie ważne jest, by
pamiętać o miłości i dobroci, jakich zaznaliśmy od swoich
rodzin. Bez względu na to, jaka była wówczas nasza sytuacja,
otrzymaliśmy od innych także wiele dobrego. Jeśli
będziemy o tym pamiętać, zaczniemy odczuwać wdzięczność,
jaką w naturalny sposób żywi się wobec swoich
172 Buddyzm dla początkujących
dobroczyńców. Gdy się to stanie — będziemy mogli taką
samą dobroć i troskę przekazać własnym dzieciom.
Co dharma może dać dzieciom? W jaki sposób przekazywać
im nauki Buddy?
Istota nauk Buddy to nie krzywdzić innych i jak najwięcej
im pomagać. Są to zasady, które zarówno buddyjscy, jak
i niebuddyjscy rodzice pragną wpoić swoim dzieciom, gdyż
ułatwiają one życzliwe współżycie z ludźmi. Dzieci uczą
się przez naśladownictwo, a więc najlepszym sposobem
przekazywania im wartości jest życie w zgodzie z nimi.
Nie zawsze jest to łatwe. Jeśli jednak rodzice starają się
szczerze praktykować, dzieci będą miały w ich osobach
pozytywny przykład.
Wychowywanie się w buddyjskim domu przynosi wiele
korzyści. Jeśli w domu jest ołtarzyk, dzieci mogą pomagać
w sprzątaniu go i uczestniczyć w składaniu ofiar. Jedna
z moich przyjaciółek robi każdego ranka ze swoją trzyletnią
córeczką trzy pokłony przed wizerunkiem Buddy. Potem
dziecko daje Buddzie prezent — owoc albo ciasteczko
— i dostaje od niego coś w zamian — zwykle ofiarę
z poprzedniego dnia. Dziewczynka uwielbia ten rytuał.
Dzieci lubią muzykę — możemy zadbać, by słuchały melodii
modlitw, mantr i buddyjskich pieśni, a nie tylko sloganów
reklamowych i rymowanek. Wielu rodziców śpiewa
niemowlętom mantry, kiedy są smutne lub śpiące; maleństwa
zwykle dobrze reagują na ich łagodne wibracje. Znam
też rodzinę, w której pięcioletni synek prowadzi modlitwę
podczas ofiarowania jedzenia przed posiłkiem. Są to proste,
lecz głębokie sposoby uczestniczenia rodziców i dzieci
w duchowej wspólnocie.
Buddyjskie rodziny mogą na przykład spotykać się co
tydzień lub co miesiąc, aby wspólnie medytować. Edukacją
Rodzina i dzieci 173
religijną naszych dzieci nie musi zajmować się ktoś inny —
taka grupowa rodzinna praktyka może być dla rodziców
i dzieci okazją do wspólnego spędzenia czasu w spokoju,
z dala od codziennego pośpiechu i zgiełku. Może być też
„grupą wsparcia" dla buddyjskich rodzin. Młodsze dzieci
mogłyby śpiewać pieśni, modlitwy i mantry, uczyć się pokłonów,
składania ofiar na ołtarzyku oraz krótkich ćwiczeń
oddechowych. Ze starszymi dziećmi rodzice mogliby
na przykład bawić się w teatr: niech przedstawiają
„czarne charaktery", które myślą wyłącznie o sobie, i pozytywnego
bohatera, który cudze szczęście przedkłada nad
własne. Tego rodzaju zajęcia uczą dzieci rozwiązywania
problemów i ukazują różne skutki różnych zachowań. Rodziny
mogą także wspólnie odwiedzać buddyjskie ośrodki
i świątynie.
Wspólne czytanie buddyjskich książek dla dzieci i oglądanie
programów o buddyzmie to kolejna propozycja
rodzinnych zajęć edukacyjnych. Przyjemne i pouczające zarazem
mogą być zwykłe rozmowy z dziećmi, podczas których
rodzice często bywają zaskoczeni otwartością dzieci
na takie idee, jak reinkarnacja, karma czy życzliwość dla
zwierząt.
Rodzice często się skarżą, że ich dziecko nie potrafi
spokojnie usiedzieć w miejscu. Te dzieci z pewnością rzadko
widzą siedzących spokojnie rodziców! Dzieci obserwują
dorosłych i naśladują ich. Na pewno czasami można medytować
w obecności najmłodszych — na przykład trzymając
dziecko na kolanach, można recytować mantry. Czasami
jednak rodzice pragną medytować w samotności; dzieci,
jeśli się je tego nauczy, respektują prawo rodziców do chwili
spokojnej prywatności.
Jeśli chodzi o nastolatki, to dobrze się sprawdzają grupy
dyskusyjne. Trochę pomocy organizacyjnej ze strony dorosłych,
i młodzież może rozmawiać na przykład o przyjaźni
174 Buddyzm dla początkujących
czy o innych ważnych dla siebie sprawach. Piękno buddyzmu
polega między innymi na tym, że jego podstawowe
zasady stosują się do wszystkich obszarów życia. Im lepiej
dzieci rozumieją związek moralności i miłującej dobroci
z własnym życiem, tym bardziej sobie te wartości cenią.
Prowadziłam kiedyś grupową dyskusję dwadzieściorga nastolatków
o relacji dziewczyna — chłopak. Wypowiadali
się po kolei i, chociaż mówili o swoim życiu i swoich
uczuciach, było w tym dużo odniesień do dharmy. Zwracali
między innymi uwagę na znaczenie życia w zgodzie
z zasadami moralnymi. Prowadziłam dyskusję, nie wypadało
mi nauczać ani głosić kazania. Z szacunkiem słuchałam
tego, co mówili. Kiedy skończyliśmy, jeden z uczestników
stwierdził: „Po raz pierwszy rozmawialiśmy o tych
rzeczach z zakonnicą!". Potrafili nie tylko wypowiadać się
otwarcie na osobiste tematy w obecności dorosłego, ale
dostrzegli też, że osoba duchowna może rozumieć ich problemy
i być im życzliwa. Co więcej, zauważali związek
wartości religijnych z własnym życiem.
Co robić, gdy nasze dzieci nie interesują się buddyzmem?
Czy należy im pozwolić, by razem z kolegami
chodziły do kościoła?
Nie wolno nikomu narzucać religii. Jeśli wasze dzieci nie
interesują się buddyzmem, nie róbcie z tego problemu.
Zawsze przecież mogą uczyć się, jak być dobrym człowiekiem,
obserwując postawę i zachowanie rodziców.
Można się spodziewać, że koleżanki i koledzy z klasy
będą zapraszać wasze dzieci do kościoła. Żyjemy w świecie
wielu kultur i wielu religii, więc jeśli dzieci będą poznawać
inne tradycje, chodząc do kościoła z rówieśnikami,
to bardzo dobrze. Powinno się je wcześniej przygotować,
rozmawiając z nimi o tym, że ludzie wyznają różne religie
Rodzina i dzieci 175
i że dlatego tak ważne są tolerancja i wzajemny szacunek.
Wasze dzieci tak samo mogą zaprosić swoich kolegów do
buddyjskiego ośrodka czy na jakieś buddyjskie spotkanie
— będzie to ich wkład w budowanie wzajemnego zrozumienia
i szacunku.
Jak uczyć dzieci medytacji?
Dzieci zwykle z ciekawością obserwują rodziców podczas
codziennych medytacji. Można to wykorzystać, by nauczyć
je skupiania się na oddechu. Maluchy lubią cichutko posiedzieć
przy rodzicach przez pięć czy dziesięć minut. A kiedy
nie będą już mogły dłużej się skupić, mogą spokojnie
wstać i wyjść do drugiego pokoju, zostawiając rodziców,
by sami skończyli medytację. Jeśli jednak rodzice uznają,
że to ich rozprasza, niech wykonują swoją codzienną praktykę
w samotności, a wspólnie z dziećmi medytują przy
innych okazjach.
Można również nauczyć dzieci medytacji opartej na wizualizacji.
Większość z nich uwielbia zabawę w teatr i bez
trudu wyobraża sobie rozmaite rzeczy. Rodzice mogą zachęcić
dzieci, aby wyobrażały sobie świetlistego Buddę.
A kiedy światło promieniuje z Buddy na nie i na wszystkie
istoty wokół nich, mogą śpiewać z rodzicami mantrę. Jeśli
w otoczeniu dziecka jest ktoś chory — członek rodziny,
przyjaciel czy zwierzę — lub jeśli któryś z jego kolegów
ma kłopoty, dziecko może wizualizować tego kogoś i wyobrażać
sobie, że Budda wysyła do niego światło. W ten
sposób dzieci uczą się współczucia i mają poczucie, że
pomagają tym, których kochają.
W ośrodkach dharmy są zajęcia dla dorosłych; nikt
nie myśli o opiece nad dziećmi Czy coś da się w tej
sprawie zrobić?
176 Buddyzm dla początkujących
Ośrodki dharmy muszą stopniowo podejmować nowe formy
działania. Członkowie ośrodków, którzy mają dzieci,
mogą zastanowić się wspólnie, co da się zrobić dla najmłodszych.
Mogą skorzystać z niektórych propozycji, które
omówiłam wcześniej. W ośrodkach da się organizować zajęcia
dla rodzin lub tylko dla dzieci.
Co robić, by mieć dobre stosunki ze swoimi dziećmi,
zwłaszcza gdy są nastolatkami?
W stosunkach z nastolatkami bardzo ważna jest otwartość,
która zależy w dużej mierze od tego, jak rodzice odnoszą
się do swoich dzieci, kiedy są małe — czy spędzają z nimi
czas, czy są do nich pozytywnie nastawieni. Jeśli rodzice
są zabiegani, to mają skłonność, by odbierać dzieci jako
uciążliwość — jeszcze jedną rzecz, którą trzeba się zająć,
zanim wreszcie zmęczeni runą do łóżka i zasną po dniu
pełnym pracy. Dzieci to widzą i często dochodzą do wniosku,
że rodzice albo ich nie kochają, albo — jeżeli nawet —
to nie mają dla nich czasu. Jeśli chcemy mieć dobry kontakt
z dziećmi, musimy odpowiednio ustawić hierarchię ważności
swoich spraw. Może to oznaczać gorzej płatną pracę
w zamian za więcej wolnego czasu albo rezygnację z awansu,
który wprawdzie dałby rodzinie więcej pieniędzy, ale
też więcej stresu i mniej wspólnego czasu. Miłość jest dla
dzieci ważniejsza niż to, co posiadamy. Jeśli wybierzemy
lepsze zarobki kosztem dobrych stosunków w rodzinie, to
może się okazać, że później będziemy musieli wydać te
dodatkowe pieniądze na terapię i poradnictwo rodzinne.
Czy dzieci potrzebują dyscypliny? Jak ją narzucić bez
złości?
Dzieci dostarczają nam najlepszych — i zarazem najtrudniejszych
— okazji do praktykowania cierpliwości. Dlatego
Rodzina i dzieci 177
też doradza się rodzicom, aby nauczyli się stosować przeciwko
złości antidota, których nauczał Budda. Cierpliwość
nie jest równoznaczna z pozwalaniem dzieciom na robienie
wszystkiego, co im przyjdzie do głowy. Jeśli im na to
pozwalamy, to w istocie jesteśmy wobec nich okrutni, ponieważ
wyrabiają w sobie złe nawyki, które utrudnią im
późniejsze współżycie z ludźmi. Dzieci potrzebują granic
i wskazówek. Muszą się nauczyć, jakie są skutki rozmaitych
zachowań i jak odróżniać dobre od złych.
Jedną z podstawowych idei buddyzmu jest zadowolenie.
Jak przekazać ją dzieciom?
Jeśli umiemy odczuwać zadowolenie, bardziej cieszymy
się życiem i czerpiemy z niego więcej satysfakcji. Jedną
z przyczyn, dla których dzieci bywają niezadowolone, jest
to, że mają do wyboru zbyt wiele rzeczy sprawiających
przyjemność. Od małego pytamy je: „Chcesz soczek jabłkowy
czy pomarańczowy?", „Chcesz obejrzeć ten program
czy tamten?", Jaką chcesz zabawkę — zieloną czy niebieską?".
Dzieci — nie mówiąc o dorosłych — tracą orientację,
kiedy są bombardowane tyloma możliwościami. Zamiast
się uczyć, jak czerpać zadowolenie z tego, co mają,
przez wszystko naokoło są zmuszane do myślenia: „Która
z tych rzeczy da mi większe zadowolenie?", „Czego jeszcze
potrzebuję do szczęścia?". Tak oto rozwija się w nich
chciwość i pomieszanie. By temu zapobiec, rodzice nie
muszą bynajmniej być despotyczni. Powinni raczej sami
przywiązywać mniejszą wagę do dóbr materialnych. Dużo
też zależy od tego, czy rodzice zmienią swój stosunek do
przyjemności i posiadania. Jeśli będą zadowoleni z tego,
co mają, dzieciom będzie łatwiej odczuwać podobnie.
Rozdział dwudziesty
OŁTARZ I SKŁADANIE OFIAR
Do czego służy ołtarz? Co się na nim kładzie?
Ludzie lubią mieć w domu — w jakimś czystym, spokojnym
miejscu — prosty ołtarzyk. Umieszczają na nim symbole
oświeconego ciała buddów: wizerunki buddów, buddyjskich
bóstw i bodhisattwów. Ci, którzy praktykują buddyzm
tybetański, przeważnie umieszczają nad tymi wizerunkami
zdjęcia swoich duchowych nauczycieli. Wyznawcy innych
buddyjskich tradycji nie zawsze tak robią. Po prawej stronie
Buddy (czyli z lewej strony ołtarza) znajduje się zwykle
tekst symbolizujący oświeconą mowę buddów. Natomiast
po jego lewej stronie kładzie się dzwonek lub małą
stupę (rodzaj pomnika z relikwiami) — symbole oświeconego
umysłu buddów. Z przodu ołtarza jest miejsce na
różnego rodzaju ofiary.
Posążki na ołtarzu mają przypominać o doskonałych cnotach
Buddy, Dharmy i Sanghi, inspirując nas przez to do
rozwijania tych cnót w sobie. Bywają dni, kiedy czujemy
się pobudzeni, źli lub przygnębieni. Wówczas, kiedy na
domowym ołtarzu czy też w świątyni widzimy zdjęcia duchowych
mistrzów i emanujące spokojem posążki Buddy,
przypominamy sobie, że istnieją istoty, które są spokojne,
i że my też możemy być do nich podobni. Nasz umysł
uspokaja się wówczas sam z siebie.
180 Buddyzm dla początkujących
Czy buddyści oddają cześć bożkom?
Skądże znowu. To nie kawałek gliny, brązu czy jaspisu jest
obiektem szacunku i czci. Wyjaśnię to na przykładzie. Kiedy
wyruszamy w podróż, zabieramy ze sobą zdjęcia najbliższych:
pomagają nam przechowywać w pamięci ich
obraz. Patrząc z miłością na fotografię rodzinną, nie kochamy
przecież papieru ani farby! Zdjęcie jedynie wspomaga
pamięć. Podobną funkcję spełniają posągi i obrazy Buddy.
Kiedy robimy pokłony przed wizerunkami Buddy, przypominamy
sobie cnoty oświeconych istot i rozwijamy, szacunek
dla ich bezstronnej miłości i współczucia, szczodrości,
dyscypliny moralnej, cierpliwości, radosnego wysiłku, koncentracji
i mądrości. Posążek lub obrazek przypomina nam
o zaletach buddów — to im się kłaniamy, nie glinie. W istocie
rzeczy wcale nie trzeba mieć posążka buddy, by robić przed
nim pokłony. Można pamiętać o cnotach buddów i rozwijać
szacunek dla nich bez posążków i obrazków.
Okazywanie szacunku buddom i ich osiągnięciom pomaga
nam rozwijać owe właściwości w sobie. Ludzie upodabniają
się do tych, których podziwiają — jeżeli więc
postawimy sobie za przykład pełnych miłującej dobroci
i mądrości buddów, to będziemy się starać, by się do nich
upodobnić.
W jakim celu składamy buddom ofiary?
Nie składamy ofiar dlatego, że Buddowie ich potrzebują.
Gdy ktoś oczyścił wszystkie splamienia i raduje się rozkoszą
mądrości, z pewnością nie potrzebuje do szczęścia
jabłka ani kadzidła. Nie składamy też ofiar po to, by zdobyć
względy buddów. Buddowie już dawno temu rozwinęli
bezstronną miłość i współczucie — nie zwiodą ich pochlebstwa
i przekupstwa, tak jak zwykłych śmiertelników.
Ołtarz i składanie ofiar 181
Składanie ofiar pomaga budować pozytywny potencjał
i rozwijać zalety. Jesteśmy pod przemożną władzą przywiązania
i skąpstwa. Zawsze staramy się zatrzymać dla siebie
to, co największe i najlepsze, a innym oddać gorsze albo
niepotrzebne. To egocentryczne nastawienie sprawia, że
stale czujemy się biedni i niezadowoleni, bez względu na
to, ile mamy. Co więcej, boimy się, że moglibyśmy stracić
to, co mamy. W efekcie jesteśmy pełni niepokoju i skłonni
do nieuczciwych posunięć, by mieć coraz więcej, albo do
niegrzeczności, by bronić swojego stanu posiadania.
Ofiary składamy po to, by uspokoić owe szkodliwe
emocje — związane z przywiązaniem i skąpstwem. Dlatego,
składając je, staramy się to robić bez żalu czy poczucia
straty. Woda jest ogólnie dostępna, łatwo więc ją ofiarować
bez żalu i lęku, że nam jej zabraknie. Na ołtarzu często
stoją ofiarne miseczki z wodą. Ofiarując coś z radością,
przyzwyczajamy się do dawania i do pozytywnych myśli
o nim. I stopniowo dochodzimy do tego, że czujemy się
bogaci, kiedy dajemy, i że sprawia nam przyjemność dzielenie
się z innymi tym, co dobre.
Niektórzy zastanawiają się, czy buddowie naprawdę dostają
nasze ofiary. Istnieje nawet pewna zabawna historyjka
mówiąca o młodym mnichu, który przesiadywał nocą
w świątyni, żeby sprawdzić, czy posąg Buddy zabiera ofiary
z ołtarza. Nie należy jednak myśleć, że buddowie nie przyjmują
ofiar, ponieważ kwiaty i owoce leżą na ołtarzu następnego
ranka. Przyjmują je, po prostu ciesząc się nimi;
nie muszą ich zabierać.
Ponieważ buddowie, bodhisattwowie i arhatowie to najwyższe
istoty, składanie im ofiar ma szczególne znaczenie.
Zwykle dajemy prezenty naszym przyjaciołom, ponieważ
ich lubimy. Świętym istotom składamy ofiary, ponieważ
podziwiamy ich cnoty. Nie należy składać ofiar z intencją
przekupienia buddów: „Dostałeś kadzidło, więc powinieneś
182 Buddyzm dla początkujących
spełnić moje prośby". Dawanie powinno się praktykować
z nastawieniem pełnym szacunku i życzliwości. Jeśli potem
chcemy buddów o coś prosić — róbmy to z pokorą.
Jakie ofiary składa się na ołtarzu?
Wszystko, co uważamy za piękne. Tradycyjnie ofiarowuje
się wodę, kwiaty, kadzidła, światło, perfumy i pożywienie,
lecz możemy składać w ofierze także inne rzeczy.
Tradycja tybetańska mówi o siedmiu miseczkach z wodą,
które stawia się na ołtarzu każdego ranka. Wieczorem wylewa
się wodę w jakieś czyste miejsce lub spryskuje nią
kwiaty, a miseczki odwraca do góry dnem. Pożywienie
powinno być usunięte z ołtarza, zanim zacznie się psuć.
Możemy je potem zjeść lub oddać komuś; w zasadzie
jedzenia z ołtarza nie daje się zwierzętom.
Czy ofiary mają jakieś znaczenie symboliczne?
Owszem. Kwiaty symbolizują cnoty buddów i bodhisattwów,
kadzidło — aromat doskonałej moralności. Światło
jest symbolem mądrości, a perfumy — zaufania do oświeconych.
Kiedy ofiarujemy pożywienie, to tak, jakbyśmy
ofiarowali pokarm medytacyjnej koncentracji, muzyka natomiast
symbolizuje nietrwałość i pustą naturę wszelkich
zjawisk.
Ofiarując kwiat, możemy sobie wyobrażać całe niebiosa
pełne przepięknych kwiatów i w duchu ofiarowywać je
także. Wyobrażanie sobie pięknych rzeczy, po czym ofiarowywanie
ich buddom i bodhisattwom wzbogaca nasz
umysł. W taki właśnie sposób możemy składać ofiary
w wyobraźni, bez umieszczania ich na ołtarzu. Kiedy na
przykład widzimy coś ładnego na wystawie albo oglądamy
wspaniały krajobraz, możemy w duchu ofiarować to Trzem
Ołtarz i składanie ofiar 183
Klejnotom. Dzięki temu łatwiej nam będzie nie przywiązywać
się do tych rzeczy.
Czy buddyści odmawiają modlitwę przed posiłkiem?
Tak, praktykuje się ofiarowanie jedzenia przed posiłkiem.
Ludzie przeważnie jedzą szybko i łapczywie, nie zwracając
uwagi na jedzenie ani się nim nie ciesząc. Warto zatrzymać
się na chwilę przed jedzeniem i zastanowić nad swoją
motywacją. Pomyśleć, że jemy nie dla chwilowej przyjemności
ani też nie dla piękności ciała. Robimy to, aby utrzymać
ciało w zdrowiu, dzięki czemu możemy praktykować
dharmę i przynosić pożytek innym. Myśląc o przysłudze,
jaką wyświadczyli nam ci, którzy siali, zbierali, przewozili
i pakowali to, co teraz jemy, możemy poczuć się z nimi
związani i chcieć im się odwdzięczyć, wykorzystując posiłek
do tworzenia z myślą o nich pozytywnego potencjału.
Dlatego ofiarowujemy jedzenie.
Wyobraźmy sobie jedzenie jako rozkoszny nektar i ofiarujmy
go małemu świetlistemu buddzie, który siedzi w naszym
sercu (w czakrze serca). Budda ten uosabia wszystkie
oświecone istoty, jak również nasz własny potencjał
oświecenia. Budda cieszy się z nektaru i promieniuje światłem,
które wypełnia całe nasze ciało i ogromnie nas uszczęśliwia.
Dzięki tej wizualizacji jesteśmy świadomi zarówno
natury buddy, jak i procesu jedzenia. Ofiarując posiłek buddzie,
tworzymy pozytywny potencjał, a samo jedzenie sprawia
nam większą przyjemność. Niektórzy recytują przed
posiłkiem modlitwę:
Najwyższemu nauczycielowi — doskonałemu Buddzie,
Najwyższej praktyce — świętej, doskonałej Dharmie,
Najdoskonalszym przewodnikom — szlachetnej Sandze,
Wszystkim, do których uciekam się po schronienie,
składam te ofiary.
184 Buddyzm dla początkujących
Oby Trzy Klejnoty były obecne przy mnie i przy
wszystkich istotach w każdym z naszych odrodzeń.
Obyśmy zawsze mieli możliwość składania im ofiar.
Oby nieustająco obdarzały nas błogosławieństwem
i pomocą na drodze do wyzwolenia.
Gdy spożywamy posiłek samotnie lub z przyjaciółmi-
-buddystami, możemy poświęcić przed jedzeniem krótką
chwilę na refleksję, wizualizację i modlitwę. Nie ma natomiast
potrzeby, by ofiarowywać pożywienie w restauracji
czy w towarzystwie niebuddystów. Ofiarujmy je wówczas
w duchu, podczas gdy inni będą zajęci rozmową.
Rozdział dwudziesty pierwszy
MODLITWA, RYTUAŁ
I OFIAROWANIE POZYTYWNEGO POTENCJAŁU
Jaka jest rola modlitwy? Czy modlitwy są wysłuchiwane?
Są różne modlitwy. Niektóre kierują umysł w stronę określonego
duchowego celu i inspirują na drodze do niego,
przez co pomagają w jego osiągnięciu. Jako przykład można
przytoczyć modlitwę o tolerancję i współczucie wobec
innych. Są też modlitwy związane z poszczególnymi osobami
czy sytuacjami, na przykład modlitwa o czyjeś zdrowie
czy też o zachowanie spokoju umysłu i poczucia sensu
życia w chorobie.
Aby modlitwa została wysłuchana, nie wystarczy tylko
się modlić. Należy również stworzyć odpowiednie warunki
do jej spełnienia. Modlitwa to nie myślenie: „Buddo, spraw,
proszę, żeby stało się to, czego pragnę. A więc posiedzę
sobie i poczekam, aż zrobisz, co trzeba". Jeżeli na przykład
modlimy się, byśmy stali się bardziej kochający i miłosierni,
a jednocześnie nie robimy nic, żeby opanować swój
gniew — nie stwarzamy warunków do spełnienia się modlitwy.
Przekształcenie umysłu odbywa się dzięki własnemu
wysiłkowi, a do buddów możemy modlić się jedynie
o to, by nam w tym pomogli.
186 Buddyzm dla początkujących
Otrzymywanie błogosławieństwa nie oznacza, że oto coś
konkretnego wypływa z buddy i spływa na nas. Oznacza
raczej, że przekształcanie umysłu odbywa się dzięki mocy
nauk, przewodnictwu buddów i bodhisattwów oraz dzięki
naszej własnej praktyce. Prośba o błogosławieństwo buddów
to prośba o inspirację, która pomoże nam przekształcić
swoje myślenie i działanie, by przynosiły więcej dobrego.
Niektórzy buddyści pragną się odrodzić w czystej krainie,
ponieważ są tam warunki szczególnie sprzyjające praktyce
dharmy, w związku z czym rozwijanie mądrości i współczucia
jest względnie łatwe. Nie można jednak modlić się
o odrodzenie w czystej krainie i oczekiwać, że buddowie
i bodhisattwowie po prostu je nam zapewnią. Trzeba podjąć
wysiłek wcielania nauk w życie: nie chwytać się egoistycznie
doczesnych przyjemności, rozwijać współczucie i zrozumienie
pustki. Jeśli zrobimy, co do nas należy, to modlitwa
będzie miała bardzo głęboki wpływ na nasz umysł.
Jeżeli natomiast nie podejmiemy wysiłku zmiany swoich
szkodliwych nawyków i jeżeli modląc się, będziemy rozproszeni,
efekt będzie niewielki.
Niektórzy modlą się o czyjeś zdrowie, o poprawę stanu
rodzinnych finansów lub o szczęśliwe odrodzenie dla krewnego,
który właśnie zmarł. Żeby te prośby mogły się spełnić,
ludzie, których dotyczą, muszą stworzyć po temu przyczyny.
Jeśli takie przyczyny istnieją, to nasze modlitwy
wspomagają dojrzewanie nasion dobrych uczynków, spełnionych
w przeszłości przez te osoby. Jeśli jednak ludzie
ci nie zasiali pozytywnych nasion — trudno będzie naszym
modlitwom się wypełnić. Można podlewać i nawozić glebę,
jeśli jednak rolnik niczego w niej nie zasiał — nic nie
wyrośnie.
Kiedy Budda nauczał, jak oddziałuje na naszą świadomość
prawo przyczyny i skutku, mówił, że skutkiem zabijania
jest krótkie życie i słabe zdrowie. I odwrotnie: kto nie
Modlitwa, rytuał i ofiarowanie pozytywnego potencjału 187
zabija i ochrania życie innych istot, ten doświadcza w następnych
wcieleniach życia długiego i wolnego od chorób.
Jeśli nie przestrzegamy tej podstawowej reguły, a mimo to
modlimy się o zdrowie i długie życie — pokazujemy, że
nie zrozumieliśmy istoty sprawy. Jeśli natomiast nie zabijamy
i chronimy życie, moc naszych modlitw pomoże dojrzeć
pozytywnym nasionom tych działań.
Budda nauczał także, że przyczyną bogactwa jest szczodrość.
Jeśli w poprzednich żywotach byliśmy szczodrzy,
a teraz modlimy się o poprawę swojej sytuacji materialnej,
to rzeczywiście może się ona poprawić. Ale jeśli zarazem
jesteśmy skąpi, to stwarzamy przyczyny przyszłego ubóstwa,
nie bogactwa. W takim wypadku, niezależnie od tego,
jak bardzo modlimy się o bezpieczeństwo finansowe, swoim
postępowaniem stwarzamy przyczyny czegoś dokładnie
odwrotnego. Próbujmy zamiast skąpstwa rozwijać szczodrość:
pomagajmy tym, którzy są w potrzebie, i dzielmy
się tym, co mamy.
Jaki jest cel rytuałów? Czy są one niezbędne?
Rytuały mają nam pomagać w przeciwdziałaniu szkodliwym
nastawieniom i destrukcyjnym czynom i w kultywowaniu
naszych zalet i dobrych uczynków. Rytuał jest
środkiem do celu, nie celem samym w sobie. Jako początkujący
adepci dharmy często mamy trudności z odróżnieniem
tego, co należy praktykować na budyjskiej
drodze, od tego, co należy porzucić. Modlitwy ułożone
przez duchowych mistrzów dostarczają nam niezbędnych
wskazówek. Odmawianie modlitw pomaga zestroić się
wewnętrznie z ich treścią. Kiedy je czytamy lub recytujemy,
powinniśmy jednocześnie próbować medytować
i osiągać taki stan umysłu, jaki opisano w tekście. Jeżeli
wykonujemy rytuał sami, nie w grupie, możemy robić
188 Buddyzm dla początkujących
przerwy, by koncentrować się na tych jego miejscach, które
szczególnie nas poruszają.
Wcale nie trzeba ograniczać repertuaru swoich modlitw
do tych, które zostały ułożone przez kogoś innego. W miarę
zapoznawania się z dharmą i drogą do oświecenia, modlitewne
słowa mogą nam się nasuwać spontanicznie. Mogą
też zaistnieć okoliczności życiowe, które wywołają w nas
potrzebę modlitwy — takie przeżycia bardzo pogłębiają
doświadczenie dharmy.
Wiele osób lubi rytuały i uważa, że sprzyjają one rozwojowi
ich praktyki. Są też tacy, których rytuały rozpraszają.
Bywają i tacy, którzy w jakimś okresie życia mają
większą potrzebę rytuałów, a w innym — mniejszą. Każdy
z nas jest inny, dlatego też nie ma w tym wypadku żadnych
sztywnych reguł. Róbmy to, co nam odpowiada. Nie
wykonujmy rytuałów tylko dlatego, że wszyscy tak robią.
Jakie rytuały są wspólne dla wszystkich buddyjskich
tradycji?
Takimi wspólnymi rytuałami są: przyjmowanie schronienia
u Buddy, w Dharmie i Sandze, składanie ślubowań, które
pomagają wystrzegać się złych uczynków, wychwalanie
doskonałych zalet Trzech Klejnotów, składanie im ofiar,
rozwijanie miłującej dobroci w stosunku do innych, wyznawanie
swoich błędów i radowanie się szczęściem i osiągnięciami
innych. Oprócz tego każda tradycja ma swoje
własne modlitwy, skupiające się na tych aspektach duchowej
drogi, które są dla niej szczególnie istotne.
Jaka jest rola śpiewu w naszym duchowym rozwoju?
Śpiewanie może przynieść dobroczynne rezultaty, o ile
towarzyszy mu właściwa motywacja: pragnienie dobrego
Modlitwa, rytuał i ofiarowanie pozytywnego potencjału 189
przygotowania się do przyszłych żywotów, wyzwolenia
z kołowrotu wcieleń i osiągnięcia stanu buddy, by jak najlepiej
pomagać innym. Aby śpiew pomagał nam osiągać
pozytywny stan umysłu, musimy starać się koncentrować
i myśleć o znaczeniu tego, co śpiewamy. Możemy śpiewać
bardzo głębokie modlitwy, ale jeśli myślimy przy tym
o jedzeniu, pracy czy zabawie, rezultat takiego śpiewania
będzie znikomy — magnetofon też potrafi śpiewać imiona
Buddy i powtarzać modlitwy. Jeśli jednak jesteśmy w stanie
zestroić swoje myśli z treścią tego, co śpiewamy, śpiew
staje się silnym i pożytecznym przeżyciem.
Jednakże praktyka duchowa to więcej niż śpiewanie.
Słuchanie nauk, rozważanie i omawianie ich znaczenia,
wreszcie wcielanie ich w życie sprawia, że zaczynamy
myśleć, czuć, mówić i działać w zdrowy sposób. Samo
śpiewanie nie uwolni nikogo z kołowrotu wcieleń. Potrzeba
jeszcze głębokiej medytacji, która prowadzi do mądrości
rozumiejącej pustkę ego.
Jaka jest różnica między modlitwą a mantrą? Czy musimy
śpiewać je w obcym języku, którego nie rozumiemy?
Mantry są sylabami, które ochraniają umysł. Chcemy go
chronić przed przywiązaniem, gniewem, ignorancją i innymi
truciznami umysłu. Bywa, że prowadzimy niekończący
się dialog wewnętrzny, komentując w myślach na przykład
czyjś wygląd czy słowa. Kiedy recytujemy mantry, przekształcamy
swoją skłonność do wewnętrznej paplaniny:
zamiast myśleć o nieważnych i banalnych rzeczach, koncentrujemy
się na sylabach, które wypowiadali buddowie.
Recytacja mantry w połączeniu z czterema mocami (omówionymi
w rozdziale poświęconym karmie) jest skutecznym
sposobem oczyszczania śladów negatywnej karmy,
190 Buddyzm dla początkujących
jakie pozostały w naszej świadomości. Recytując mantry,
ćwiczymy się w pozytywnym myśleniu, odczuwaniu i wizualizacji,
wykształcając w sobie w ten sposób konstruktywne
myślowe i emocjonalne nawyki. Oprócz tego recytowanie
mantr działa uspokajająco i zwiększa siłę koncentracji.
Językiem mantr jest sanskryt. Nie tłumaczy się ich na
inne języki, ponieważ są to słowa Buddy, wypowiedziane
przez niego w głębokiej medytacji. Dźwięk tych sylab ma
moc pobudzania dobroczynnej energii (wibracji). Recytując
mantrę, możemy skupiać się na jej dźwięku, znaczeniu lub
też na towarzyszącej jej wizualizacji, przekazanej nam przez
nauczyciela.
Co zaś się tyczy modlitw, ułożyli je wielcy duchowi
mistrzowie, aby wspomóc nas w rozwijaniu tego, co pozytywne.
Uczynili to, ponieważ mamy czasami kłopoty z odróżnieniem
tego, co należy praktykować na buddyjskiej drodze,
od tego, co należy porzucić. Modlitwy mówią o samej
istocie pozytywnych stanów umysłu, kiedy więc myślimy
o znaczeniu ich słów, nasz umysł nabywa owych szlachetnych
właściwości. Ponieważ rozumienie treści modlitw jest
istotne, powinny być tłumaczone na języki Zachodu. Choć
śpiewanie modlitw po japońsku czy tybetańsku może być
bardzo przyjemne i inspirujące, powinniśmy także śpiewać
je we własnym języku, żeby je dobrze rozumieć.
Co znaczy mantra om mani padme bunt?
To mantra buddy współczucia, Awalokiteśwary (Kuan Yin,
Kannon, Czenrezig). W jej sześciu sylabach zawiera się
cały sens drogi do oświecenia. „Om" odnosi się do ciała,
mowy i umysłu buddów — czyli do tego, co chcielibyśmy
osiągnąć przez swoją praktykę. „Mani" znaczy „klejnot"
i dotyczy wszystkich metod stosowanych na buddyjskiej
drodze: pragnienia, by wyzwolić się z kołowrotu wcieleń,
Modlitwa, rytuał i ofiarowanie pozytywnego potencjału 191
oraz współczucia, szczodrości, moralności, cierpliwości, radosnego
wysiłku i innych. „Padme" (przez Tybetańczyków
wymawiane „peme") znaczy „lotos" i odnosi się do mądrości
na drodze do oświecenia. Kiedy łączymy w swojej praktyce
skuteczne metody i mądrość, jesteśmy w stanie oczyścić
strumień świadomości ze wszelkich splamień i rozwinąć
wszystkie swoje pozytywne możliwości. „Hum" (pisane też
„hung") odnosi się do umysłu wszystkich buddów.
Powtarzanie mantry om mani padme hum [lub om mani
peme hung] skutecznie oczyszcza umysł i pomaga rozwinąć
współczucie. Możemy powtarzać ją na głos lub po
cichu, kiedy tylko chcemy. Kiedy na przykład czekamy
w kolejce, zamiast niecierpliwić się czy złościć, możemy
w duchu recytować tę mantrę i myśleć ze współczuciem
o otaczających nas ludziach.
Istnieje zwyczaj udzielania ustnego przekazu mantry,
który polega na tym, że nauczyciel ją recytuje, a my albo
słuchamy, albo powtarzamy za nim. Dzięki temu otrzymujemy
energię całej linii praktykujących, którzy powtarzali
tę mantrę — nasza recytacja nabiera wówczas większej
mocy. Mantrę om mani padme hum można jednak recytować
i doświadczać jej kojącej energii nawet bez otrzymania
ustnego przekazu.
Co to jest zasługa? Czy to nie egoistyczne: spełniać
dobre uczynki po to, żeby gromadzić zasługę, jakby to
były duchowe pieniądze?
Słowo „zasługa" nie jest najlepszym odpowiednikiem buddyjskiego
terminu, ponieważ kojarzy się z otrzymywaniem
nagród. Lepszym tłumaczeniem, bliższym duchowi oryginału,
jest określenie „pozytywny potencjał". Kiedy postępujemy
konstruktywnie, nikt nie daje nam nagród. Skutkiem
takiego postępowania są pozytywne ślady w naszej
192 Buddyzm dla początkujących
świadomości; gdy zaistnieją odpowiednie warunki, owe
nasiona dobra przyniosą owoce. Nie należy ich traktować
jako czegoś materialnego, fizycznego — pozytywny potencjał
jest wartością duchową.
Traktowanie pozytywnego potencjału jakby był czymś
w rodzaju duchowej waluty, nie jest ani właściwe, ani korzystne.
Z takim nastawieniem będziemy najprawdopodobniej
kłócić się o to, kto pierwszy ma składać ofiary, i zazdrościć
tym, którzy spełniają więcej dobrych uczynków
niż my. Nie jest to szlachetne podejście. Powinniśmy oczywiście
wykorzystywać wszelkie możliwości budowania pozytywnego
potencjału, ale z intencją pracy nad sobą, pomagania
innym i tworzenia przyczyn szczęścia, nie zaś
z przywiązania czy zawiści.
Dlaczego pozytywny potencjał należy ofiarowywać?
Ofiarowywanie pozytywnego potencjału jest bardzo ważne
— chronimy go w ten sposób przed zniszczeniem przez
nasz gniew i błędne poglądy. Podobnie jak manewrując
kierownicą, prowadzimy samochód, tak ofiarowując pozytywny
potencjał, pomagamy jego owocom dojrzeć. Najlepiej
jest ofiarować go we wzniosłych i szlachetnych intencjach.
Kiedy tak robimy, pomniejsze rezultaty pojawią się
w naturalny sposób. Jeśli ofiarujemy pozytywny potencjał,
choćby najmniejszy, w intencji doskonałego szczęścia
i oświecenia wszystkich istot, tym samym włączamy w ten
akt takie intencje, jak szczęśliwe odrodzenie i szczęście
naszych krewnych i przyjaciół.
Zdarza się, że ludzie myślą: „Mam tak mało pozytywnego
potencjału. Jeśli poświęcę go dla szczęścia innych, nie zostanie
nic dla mnie". To niewłaściwe podejście. Ofiarowywanie
pozytywnego potencjału innym wcale nie pozbawia
nas jego dobrodziejstw. Sprawia natomiast, że znacznie
więcej istot będzie mogło odnieść pożytek z naszych
Modlitwa, rytuał i ofiarowanie pozytywnego potencjału 193
dobrych działań. Kiedy poświęcamy swój pozytywny potencjał
dla dobra wszystkich istot, możemy oczywiście modlić
się również o pomyślność poszczególnych osób, które
właśnie przeżywają trudności.
Czy można przekazać swoją zasługę zmarłym krewnym
lub przyjaciołom?
Mówmy raczej o ofiarowywaniu pozytywnego potencjału
(zasługi) niż o jego przekazywaniu, to pierwsze określenie
lepiej bowiem oddaje istotę rzeczy. Nie da się przekazać
pozytywnego potencjału tak, jak przekazujemy prawo do
nieruchomości czy dajemy komuś samochód. Skutków działań
doświadcza ten, kto stworzył ich przyczyny. Nie można
stworzyć przyczyn i sprawić, żeby kto inny doświadczył
rezultatów, ponieważ ślady działania jednej osoby odciskają
się w jej świadomości, nie w świadomości kogoś innego.
Jeśli więc nasi zmarli krewni czy przyjaciele nie
postępowali konstruktywnie za życia, nie możemy nagromadzić
dobrej karmy i dać im jej w prezencie.
Niezależnie od tego nasze modlitwy, a także składane
z myślą o bliskich zmarłych ofiary mogą stworzyć korzystne
warunki, by dojrzały owoce ich pozytywnych działań.
Nasienie wysiane w ziemię, aby mogło rosnąć, potrzebuje
słońca, wody i nawozu. Podobnie dzieje się z nasionami
naszych działań: dojrzeją, kiedy zaistnieją sprzyjające okoliczności.
Jeżeli zmarli postępowali za życia szlachetnie,
możemy im pomóc, tworząc dodatkowy pozytywny potencjał
przez składanie ofiar, czytanie i recytowanie świętych
tekstów, robienie posążków Buddy czy medytowanie
nad miłością i współczuciem dla wszystkich istot. Pozytywny
potencjał, jaki powstanie w wyniku tych działań,
możemy ofiarować w intencji zmarłych — to pomoże dojrzeć
nasionom ich własnych dobrych uczynków.
Słowniczek
Altruistyczna postawa (sanskr. bodhiczitta) — pragnienie
osiągnięcia oświecenia, aby skuteczniej pomagać
innym.
Arhat — osoba, która osiągnęła wyzwolenie i jest wolna
od kołowrotu wcieleń.
Arja — osoba, która bezpośrednio doświadcza pustki; wskutek
tego jest jednym z klejnotów Sanghi, do której uciekamy
się po schronienie.
Bodhisattwa — osoba, która rozwinęła spontaniczną altruistyczną
postawę.
Brak ego — patrz: pustka.
Budda — każdy, kto oczyścił wszystkie splamienia i rozwinął
wszystkie pozytywne właściwości. Także: historyczny
Budda Śakjamuni, który żył 2500 lat temu w Indiach.
Buddyjskie bóstwo — przejawienie oświeconego umysłu
pod postacią osobową.
Cierpienie (sanskr. duhkha) — wszelkie niezadowalające
okoliczności: nie tylko ból fizyczny i psychiczny, lecz
także kłopoty, trudności i brak satysfakcji.
196 Buddyzm dla początkujących
Czysta kraina — jedna z tradycji buddyzmu mahajany,
w której kładzie się nacisk na metody osiągnięcia odrodzenia
w czystej krainie. Czysta kraina to szczególne
miejsce, powołane do istnienia przez buddę lub bodhisattwę,
gdzie wszystko sprzyja praktykowaniu dharmy
i osiągnięciu oświecenia.
Dharma — rozumiejąca pustkę mądrość, która pociąga za
sobą wolność od cierpienia i jego przyczyn. W ogólniejszym
sensie dharma to nauka Buddy.
Duchowni świeccy — w niektórych szkołach buddyzmu
japońskiego duchowni nie ślubują celibatu i wolno im
zakładać rodziny.
Inicjacja — patrz: przekaz mocy.
Karma — zamierzone działanie. Nasze czyny zostawiają
w świadomości ślady, które kształtują nasze późniejsze
doświadczenia.
Kołowrót wcieleń (sanskr. sansara) — niekontrolowane
odradzanie się, uzależnione od naszych szkodliwych
skłonności i prawa karmy.
Koncentracja — zdolność do wnikliwego skupienia się
na przedmiocie medytacji.
Mahajana — buddyjska tradycja, według której wszystkie
istoty mają możliwość osiągnięcia oświecenia. Kładzie
silny nacisk na rozwijanie współczucia i altruistycznej
postawy.
Mantra — grupa sylab, pobłogosławionych przez jednego
z buddów, wyrażająca istotę całej drogi do oświecenia.
Recytowanie mantr sprzyja koncentracji i oczyszcza
umysł.
Słowniczek 197
Mądrość rozumiejąca pustkę (mądrość rozumiejąca rzeczywistość,
mądrość wolna od wyobrażonych sposobów
istnienia) — umysł, który właściwie rozumie sposób,
w jaki istnieją ludzie i wszystkie inne zjawiska, czyli
umysł, który jest świadomy pustej natury niezależnego,
samoistnego istnienia.
Medytacja — przyzwyczajanie samego siebie do pozytywnych
postaw i właściwych poglądów.
Miłość — życzenie, aby wszystkie istoty osiągnęły szczęście
i przyczyny szczęścia.
Mnich — wyświęcony buddysta przestrzegający celibatu.
Mniszka — wyświęcona buddystka przestrzegająca celibatu.
Natura buddy (potencjał buddy) — wrodzone cechy umysłu,
które umożliwiają każdej istocie osiągnięcie oświecenia.
Niezależne (inherentne) istnienie — nieistniejąca cecha,
którą przypisujemy osobom i zjawiskom; istnienie niezależne
od przyczyn i uwarunkowań, od swoich części składowych
oraz od świadomości, która je pojmuje i nazywa.
Nirwana — ostateczny koniec wszelkich niezadowalających
okoliczności i ich przyczyn.
Oświecenie (stan buddy) — stan, w którym zostały ostatecznie
wyeliminowane wszelkie zaciemnienia umysłu,
zaś w pełni rozwinięte wszystkie pozytywne właściwości
i mądrość. Oświecenie następuje po wyzwoleniu.
Pozytywny potencjał — ślady pozytywnych działań, które
w przyszłości zaowocują szczęściem. Termin ten bywa
też tłumaczony jako „zasługa" lub „dobra karma".
198 Buddyzm dla początkujących
Pragnienie wyzwolenia —- pragnienie uwolnienia się od
wszelkich problemów i cierpień.
Przekaz mocy (inicjacja, sanskr. abhiszekd) — ceremonia
w buddyzmie wadżrajany, po której uczniowi wolno
medytować nad określoną postacią Buddy.
Przyjęcie schronienia — zawierzenie swojego duchowego
rozwoju przewodnikom: Buddzie, Dharmie i Sandze.
Patrz też: Trzy Klejnoty.
Pustka — nieistnienie zjawisk w sposób niezależny (inherentny).
W rzeczywistości wszystkie osoby i zjawiska są
w swojej naturze puste.
Sangha — ci, którzy zrozumieli pustkę bezpośrednio i pozapojęciowo.
W ogólniejszym znaczeniu słowo „sangha"
odnosi się do wspólnoty zakonnej. Czasami określa się
tak również wszystkich buddystów.
Strumień świadomości — ciągłość świadomości.
Szczególny wgląd (sanskr. wipaśjana) — mądrość analityczna,
rozróżniająca. Szczególny wgląd w pustkę polega
na rozpoznaniu pustej natury zjawisk.
Szkodliwe nastawienia (postawy) i negatywne (niszczące)
emocje — postawy i emocje, takie jak ignorancja,
przywiązanie, gniew, duma, zazdrość oraz ciasnota
umysłowa, które zakłócają spokój umysłu i popychają
do uczynków krzywdzących nas samych i innych.
Ślad karmiczny — ślady energii pozostające w świadomości
po określonym działaniu. Kiedy dojrzewają, kształtują
nasze doświadczenia. Owe ślady to inaczej nasiona
karmiczne.
Ślubowania — patrz: wskazania.
Słowniczek 199
Tantra — tekst opisujący praktykę wadżrajany. Termin ten
może też oznaczać praktykę wadżrajany jako taką.
Therawada — Tradycja Starszych, buddyjska tradycja rozpowszechniona
w południowo-wschodniej Azji i na Śri
Lance.
Trzy Klejnoty — Budda, Dharma i Sangha.
Umysł — doświadczający i poznający aspekt żywych istot.
Umysł jest bezpostaciowy, nie składa się z atomów, nie
da się go postrzegać zmysłowo.
Wadżrajana — tradycja buddyzmu mahajany, rozpowszechniona
w Tybecie i w Japonii.
Wskazania (ślubowania) — wskazówki pozostawione
przez Buddę, mające nam pomóc wystrzegać się niszczących
działań.
Współczucie — pragnienie, aby wszystkie istoty były
wolne od cierpienia i jego przyczyn.
Wyobrażony sposób istnienia — patrz: niezależne (inherentne)
istnienie.
Wyświęcenie — przyjęcie wskazań, które ustanowił Budda,
aby powstrzymać nas od szkodliwych działań. Istnieją
różne poziomy święceń, zarówno dla osób świeckich,
jak i duchownych. W zasadzie określenie to jest
używane w odniesieniu do przyjmowania wskazań przez
mnichów i mniszki.
Wyzwolenie — wolność od kołowrotu wcieleń.
Zen (chin. cz'ań) — tradycja buddyzmu mahajany, rozpowszechniona
w Chinach i w Japonii.
200 Buddyzm dla początkujących
Zrozumienie — jasne, głębokie i właściwe pojmowanie
nauk Buddy. Może to być zarówno pojęciowe, jak i pozapojęciowe
bezpośrednie doświadczenie. Pozapojęciowe
bezpośrednie zrozumienie, uzyskiwane na bardziej
zaawansowanych etapach rozwoju duchowego, raz na
zawsze oczyszcza wszelkie zaciemnienia umysłu.