XVI NAJDALSZA PODRÓŻ

Wyjście 946-te. Czas rozpoczęcia procedury dostrajania 4:40 nad ranem. Domniemany start około 5:30.

Odzyskuję świadomość w Głębokim OP. Drzwi do sypialni otwierają się, wchodzi żona z dzieckiem. Żartują sobie ze mnie, chcą mnie obudzić. Zastanawiam się, która może być godzina w FŚ. Chyba gdzieś około w pół do szóstej. Więc może się do nich dostroiłem? Przyglądam się im uważnie. Ich oczy są mętne, pozbawione życia. WW podpowiada, że to projekcje. Odcinam się. Wstaję pokonując lekki opór NG-C. Po chwili jestem oswobodzony. Przechodzę zuchwale przez nibyżonę i nibydziecko. Idę szybkim krokiem w stronę dużego pokoju. Przyspieszam, zaczynam biec, mocne odbicie, trzask w stopach. Jeszcze to NG-C?! OK, jestem wolny... O cholera, ale się zajebiście dostroiłem! Wiszę w powietrzu, widzę czysto i wyraźnie aż po sam Horyzont. Czuję na sobie powiew świeżego wiatru. W powietrzu unosi się zapach kwitnących akacji, przesiąknięty miodową wonią. Jest cudownie, bajecznie... OSPUO znakomicie uformowany. W oddali dostrzegam przepiękny iglasty las, pole porośnięte żółtym rzepakiem, polanę, na której pasie się gazela. Gazela? Zaraz, ja tego nie stworzyłem. To PARK! Jego przedłużenie. Pewnie ktoś z obecnych tu mieszkańców to wykreował. To nie jest moje dzieło! OK, szkoda czasu, do roboty. Otwieram się szeroko i wysyłam potężny sygnał o przejęcie Steru. Co jest? Nie pojawiają się! Znów coś kombinują! Trudno, sam sobie polatam, zwiedzę PARK. Składam ramiona do przodu niczym Superman i obieram kurs na Horyzont. Może w końcu uda mi się zalecieć za Jego linię! Hej przygodo! Nabieram prędkości. Teraz uważnie przyglądam się gazeli. Pasie się spokojnie, nie zwraca na mnie najmniejszej uwagi. O! Jest i panda, objada bambus z liści. Przyspieszam, zwiększam pułap. A cóż to? To Ty Gigancie? Och, zapomniałem, że straszny z Ciebie milczek. Chcesz żebym leciał z Tobą. Pragniesz przejąć Ster. Jeszcze się głupio zastanawiam! Jasne Stary, bierz mnie na Hol i jazda do DOMU! Niefizyczny Przyjaciel chwyta mnie za nadgarstek. Nie mam najmniejszej szansy, by choćby w połowie objąć Jego przegub. Jest przeogromny... Nabieram tak gwałtownego przyspieszenia, że czuję, jak krew z głowy odpływa mi do nóg. Co za kosmiczna prędkość! Podziwiam Cię Przyjacielu, ale masz dopalacze. Nie, to nie dopalacze? Zaledwie pierwszy bieg. Jesteś niesamowity. Policzki falują mi od ciśnienia powietrza. Ależ ten PARK jest piękny... Co Przyjacielu mówisz? Mam się odciąć i rozluźnić? OK. Ty tu jesteś szefem. Zamykam się szczelnie i maksymalnie relaksuję. Czuj ę jak mi się wydłuża kręgosłup. Co za dziwne uczucie, jakbym miał za chwilę popuścić w gacie. Co ja gadam, tu nie mam ciała. Robi mi się coraz cieplej, to dobry znak, faza się zgłębia. Zbliżam się do Linii Horyzontu. Może w końcu się uda! Taki jestem ciekaw co za Nią jest. Dalej, dalej Gigancie lećmy do ŹRÓDŁA! A cóż to?! Widzę, jak na moich oczach OSPUO i PARK urywają się nagle i przechodzą w potężny, biegnący w nieskończoność na lewo i prawo Wodospad. Niagara przy Nim to cieknąca woda z kranu! Wysoka kamienica, droga, pokaźnej wielkości dom gwałtownie przechodzą w ciągnącą się Kolorową Substancję, z której są zbudowane. Przypomina Ona różnobarwną, rzadką modelinę, tęczową mgłę. Każdy z kolorów stanowi odrębność. Barwy nie mieszają się ze sobą. Spływa to wszystko w dół, tworząc pokaźnej wielkości Kaskadę, Szczelinę...

Mijam Wodospad, w tym samym momencie czuję uwalnianie, jakbym wniknął w przeogromną przestrzeń, cudowne uczucie Wolności... Robi się jeszcze Cieplej. Zbliżam się do Kolorowych Chmur. Wnikam w Nie. Teraz gwałtownie spadamy, pikujemy z potężną prędkością w dół. Co za przeciążenie! Aż zapiera mi dech w piersiach, żołądek podchodzi do gardła. Temperatura gwałtownie wzrasta. Zbliżam się do czegoś, co przypomina rozgrzaną do białości Magmę. Dookoła mnie nieskończona przestrzeń zbudowana z Energii – Tęczowej Mgły/Modeliny. To z Niej Ludzkie Umysły kreują swoje OSPUO i PARK. Jest niczym materiał budulcowy podatny na odkształcanie przez myślo-emocje. Zbliżam się do Centrum Białej Magmy. Gorąco staje się nie do wytrzymania. Strugi potu obmywają mi całe ciało. Ciało? Gdzie jest moje niefizyczne ciało? Nie ma go! Czuję, że je posiadam, ale nie widzę. To dobry znak, oznacza, że faza przesuwa się bliżej Środka. Dalej Przyjacielu, do DOMU! Energia Magmy zaczyna mnie parzyć. Boże! Co za Gorąc! Zaraz się rozpuszczę! Dochodzi do mnie niewerbalny komunikat, że mam się jeszcze bardziej rozluźnić, poddać się Gorącu, to ułatwi sprawę. Tak też robię... Faluję w rytm wibracji Parzącej Magmy. Jedna fala... druga... trzecia... Przenikają mnie, biegną wzdłuż ciała... Nagle! Chłód! Przenikliwy Mróz! Odruchowo wzdycham jak podczas szoku termicznego... Ciemno, dookoła przenikliwy Mrok. Przyjaciel wciąż jest przy mnie. Chłód jest tak wielki, że czuję Go nawet w gardle. Zupełnie jakbym zażył cukierka eukaliptusowego. Zimno narasta...

Wciąż lecę na Holu Giganta. Posiadamy świetlną prędkość... A cóż to, słyszę jakiś szum. Wsłuchuję się. To mamrotanie... ludzkie głosy! Po chwili przeradzają się w uliczny gwar, a ten z kolei w zgiełk... Czuję, jakbym zbliżał się do potężnej demonstracji... kobiet? Tak! Przede wszystkim to kobiece krzyki, ale nie tylko, są też męskie, krzyczą również dzieci... Co za okropny wrzask! Zupełnie jakby tysiące ludzi ryczało mi prosto do uszu. Gigant podpowiada, żebym szczelnie się zamknął, wówczas przelecimy gładko. Bez dwóch zdań wysłuchuję Przyjaciela – ob-kurczam się... Czuję, że zbliżamy się do kulminacji. Chłód i Wrzask narastają i przyjmują niebotyczne rozmiary... Wtem... Stop! Bezruch... Cisza... Cudowna Cisza...Ciepło... Przyjemnie Ciepło... Znajduję się w gigantycznej Kopule. Jestem w Jej Centrum. Ściany zbudowane ma z falującej i mieniącej się barwami tęczy, żywej materii. Cóż to za miejsce? Czy to jest mój DOM? Nie, kolejne miejsce przesiadkowe. To Strefa Ciszy, tuż za obszarem ludzkich myślo-emocji. A więc te wrzaski to były niekontrolowane i emitowane w eter myśli, to, co Robert Monroe nazywał pasmem H dźwięku, kakofonią. Trafna nazwa.

WW mówi mi, że dzisiaj padł rekord w przesunięciu fazy. Znajduję się bardzo daleko od c.f. A gdzie jest Środek? Mój DOM? Cisza, nic, tylko przenikliwa Cisza. Jestem w Niej zawieszony i mam mnóstwo czasu na to, by poukładać sobie w głowie to, co mi się dzisiaj przydarzyło, dokładnie odświeżyć pamięć całej przygody...

Gigant wciąż jest przy mnie, lecz czuję, że Jego uścisk słabnie. Co jest Przyjacielu, lećmy dalej! To nie jest moje Miejsce! Nie mogę przerwać procesu znikania Dłoni Giganta. Dociera do mnie niewerbalny komunikat, że dzisiejsza Lekcja zbliża się do końca. Teraz mam jeszcze chwilę czasu, by dobrze zapamiętać to miejsce, zebrać jego Adres. OK Przyjacielu! Zapamiętam to miejsce do końca życia! Trwam zawieszony w Kopule Ciszy, tuż za pasmem H dźwięku... Gigant mówił o chwili, a ja tymczasem trwam tu w nieskończoność. Rozglądam się na lewo i prawo, spoglądam w górę i w dół. Nadal nie widzę swojego niefizycznego ciała, pamiętam, jak znikło już w Strefie Gorąca. Mogę ocierać dłoń o dłoń, klepać się po brzuchu, ale nie dostrzegam nawet najmniejszych jego konturów...

Czuję, że faza powoli cofa się do c.f. Nie odczuwam ruchu. To dziwne, tyle leciałem i to z taką hiperprędkością, a teraz wracam do Rzeczywistości Fizycznej bez najmniejszego przemieszczania się. Przełączanie na zmysły fizyczne trwa wieki... Dosłownie kropla po kropli przelewam się do c.f. Wciąż jestem w Kopule Ciszy, jednak coraz wyraźniej czuję kontakt z FŚ. Uścisk Giganta jest ledwie wyczuwalny. Obraz Kopuły Ciszy powoli blednie. Tak mi smutno, że muszę wracać... Może spróbować odbić? Nie, na dzisiaj koniec. Mam wrócić, przetrawić to wszystko, przestudiować i ...nauczyć się samodzielnie Tu trafiać, dostrajać się do Miejsca leżącego tuż za pasmem H dźwięku. Oni będą, ale o krok dalej. Dziękuję Przyjaciele, chyba pierwszy raz zdążyłem Warn podziękować, zawsze tak szybko znikacie... Łzy napływają mi do oczu... W głowie rozlega się ciche pip i jestem kompletny w c.f.

Egoizm

Darek od zawsze był egoistą egocentrykiem
Wszystko robił wyłącznie dla siebie
Myślał że jest pępkiem świata
Całe szczęście że tak robił
Całe szczęście że tak myślał
Inaczej pożarłby go
Wielki egoista super egocentryk
Zwany społeczeństwem
Spis Treœci / Dalej