XVII DLACZEGO PISZĘ

Odpowiedź jest prosta. Robią to dla siebie – cokolwiek uczynią sobie, uczynią Warn. Jesteśmy Jednością. A konkretniej?

Znajduję się w pubie. Siedzę przy stole w gronie samych Starszych Mężczyzn.

Darek masz do zrobienia tylko jedną rzecz
Będzie to ostatnia
 Po niej odzyskasz WOLNOŚĆ

Natychmiast zrywam się na równe nogi i wybiegam na zewnątrz... Będę Wolny, WOLNY...! Krzyczę i podskakuj ę z radości. Ale żar aż, co takiego właściwie mam zrobić?! O boże! Nie wysłuchałem do końca Starszyzny! Co teraz będzie?! Nie odzyskam WOLNOŚCI?! Pojawia się przy mnie Kobieta, ujmuje mnie za rękę i mówi:

Będziesz WOLNY Dareczku
Chodź pokażę Ci co masz jeszcze do zrobienia

Po chwili jesteśmy w szpitalnej izbie przyjęć. Zapełniona jest po brzegi chorymi, kalekami, starcami. Każdy z nich trzyma wręczoną przez lekarza receptę. Jednak żaden z pacjentów nie potrafi jej przeczytać... Mam im napisać wyraźną, czytelną receptę? Czy to oznacza, że mam napisać książkę?

Dokładnie

A co jeżeli nie dam rady? Mówię to z takim przerażeniem, że czuję, jak nogi uginają mi się w kolanach. Kobieta chwyta mnie pod bok i przytrzymując dodaje:

Na pewno dasz radę
 Będziemy przy Tobie

Kobieta po tych słowach odchodzi. Klękam i zaczynam płakać. Ze szczęścia, ale i też ze strachu. Bo co jeżeli z jakiejś przyczyny nie wykonam planu? Nie będę WOLNY...!

Gdy tylko wróciłem do ciała, zerwałem się na równe nogi, wziąłem brulion i długopis, po czym zacząłem pisać. Wylewałem słowa na papier jak w jakimś transie. Zupełnie jak w hipnozie. Nic do mnie nie docierało. Przerwałem dopiero, gdy mi się wypisał wkład. Na palcu środkowym miałem potężny odcisk. Zapomniałem nawet o śniadaniu. Wyszedłem natychmiast z domu, udałem się do sklepu, kupiłem dziesięć wkładów i trzy bruliony. Wróciłem i znowu pisałem. Zrezygnowałem ze wszystkiego z czego tylko mogłem. Każdą wolną chwilę poświęcałem pisaniu książki. Zredukowałem godziny snu nocnego do 4 – 5 godzin. Zgadnijcie, z czego zrezygnowałem jeszcze? W życiu byście na to nie wpadli. Zawiesiłem wychodzenie z c.f. Komunikowałem się z Niefizycznymi Przyjaciółmi tylko wtedy, gdy Oni tego wymagali. Przychodzili do mnie nocą i podpowiadali mi, o czym i w jaki sposób mam pisać.

Pisałem wszędzie – w domu, pracy, samochodzie na parkingu, nawet, gdy robiłem zakupy nic rozstawałem się z notesem. Gdy tylko coś mi przyszło do głowy, jakiś pomysł, myśl, szybko ją zapisywałem. Pomagałem sobie również dyktafonem. Przez cały ten czas nie opuszczała mnie nawet na moment energia. Byłem tak nią nabuzowany, że mogłem dodatkowo rozładować gołymi rękami wagon węgla. Pisałem, jadłem i spałem... i tak w kółko. Po około sześciu tygodniach praca była prawie skończona. Z moją dysgrafią to był nie lada wyczyn. Pozostał mi tylko ten rozdział. Zostawiłem go na koniec, gdyż wywoływał u mnie tak silne emocje, że ilekroć próbowałem coś skrobnąć, zaczynałem cały się trząść, w głowie miałem natłok myśli. Nie mogłem za nic wydobyć z siebie słowa. Przez cały czas gdy pisałem i nadal piszę, nie opuszcza mnie lęk. Bo co się stanie jeśli nie zdążę? Jeżeli mi sienie uda? Czy odzyskam WOLNOŚĆ?

Pod koniec pisania pracy otrzymałem Komunikat. Zamieściłem Go na końcu. Szczerze powiedziawszy, tyle samo mi pomógł, co zaszkodził. Omal nie wpadłem w histerię. Do końca pracy pozostało jeszcze kilka rozdziałów. Byłem pewny, że nie zdążę. Zwerbowałem do pomocy przyjaciół. To oni wszystko wklepali do komputera. Wiele im zawdzięczam. – Dzięki Paweł! Dzięki Radek!

Gdy moja panika sięgała zenitu, wówczas otrzymywałem solidne wsparcie. Mężczyzna nocą robił mi takie dowcipy, że wielokrotnie cofało mnie do c.f. (ze śmiechu). Oto jeden z nich:

Znajdują się pod blokiem. Czuję, że coś mnie ugniata w tylnej kieszeni spodni. Sięgam ręką do tyłu i wyciągam... kawałek zwiniętego papieru toaletowego. Rozwijam go i widzę, że coś jest na nim napisane. Czytam uważnie:

Nie sraj się tak z tą książką

Tylko raz podczas całego pisania ogarnęło mnie zwątpienie: a co jeżeli źle odczytałem komunikat? Może tu chodzi o coś innego? Człowiekowi do durnej głowy przychodzą różne myśli. Ja nie jestem wyjątkiem. A może to był tylko sen? No już głupszej rzeczy nie mogłem wymyśleć. Ale widać człowiek potrafi. Co wówczas zrobiłem? Ściślej, co Oni zrobili? Mając umysł przesiąknięty zwątpieniem, tuż przed snem zadałem Im pytanie: Mam pisać, czy nie? Proszę o bardzo wyraźną odpowiedź. Zgadnijcie, co zrobili. Taki numer mi wycieli, że mi gębę zatkało:

Obudziłem się fizycznie w samym środku nocy. Poczułem silną potrzebę pójścia do ubikacji. Gdy tylko usiadłem na muszli i odprężyłem się, zacząłem nagle rytmicznie przytakiwać głową. Co jest grane? Mam jakieś tiki nerwowe z tego przepracowania czy co? Zupełnie zapomniałem o zadanym przed snem pytaniu. Dopiero, gdy położyłem się z powrotem do łóżka, uzmysłowiłem sobie, że to Ich przekaz. Przyjaciele! Jeżeli to jest odpowiedź “tak" na moje pytanie, powtórzcie!

Byłem jednak najwyraźniej zbyt mocno podekscytowany, gdyż nic tym razem nie zaobserwowałem, żadnych ruchów głową. Wyciszyłem się, zrelaksowałem i powoli zacząłem zapadać w sen... Nagle słyszę w głowie silny Męski Głos:

Taaak

To mi wystarczyło. Wreszcie dotarło to do mojej durnej łepetyny. Tak jak mówiłem, niewiele przewyższam inteligencją Foresta. Potrzebowałem komunikatu łopatologicznego. Tej nocy nie było mowy o zaśnięciu. Wstałem i pisałem jak opętany...

Wiedziałem, że dysponują wiedzą, która mogłaby zerwać chociaż po części Kurtynę między Tym a Tamtym Światem. Zasłoną zbudowaną z irracjonalnego lęku przed Nieznanym. Pragnąłem przerzucić solidny pomost łączący obie Rzeczywistości. Doskonale wiedziałem i nadal wiem, że gdyby mi się to powiodło, Świat, w którym żyjemy, diametralnie zmieniłby się. Zbudowalibyśmy Tutaj drugi PARK. Zapanowałaby Wszechobecna MIŁOŚĆ.

Chciałbym dodać, że zanim zacząłem pracą nad książką, skrzętnie notowałem każde wyjście w dzienniku. Zapisywałem również w nim swoje sny. Dlaczego to robiłem? Z różnych wzglądów. Przede wszystkim oczyszczało mnie to emocjonalnie. Czułem ulgą, gdy wylewałem swoje uczucia na papier. Gdybym tego nie robił, chyba bym się rozchorował. Zwierzanie się przyjacielowi niewiele pomagało, a niekiedy przynosiło odwrotny efekt. Czułem jak mi zazdrości, czasem w ogóle mnie nie rozumiał, nie wiedział o czym mówią. Wcale mu się nie dziwią, ja zachowywałbym się na j ego miejscu tak samo.

Od kiedy tylko pamiętam, miałem bardzo silną potrzebą pomagania ludziom. Nie potrafiłem nigdy przejść obojętnie obok człowieka, któremu działa się krzywda. Nie zawsze na tym dobrze wychodziłem.

Pamiętam to jak dziś...

Na moich oczach dwoje pijanych rodziców katowało swoje dziecko. Ludzie stali i tylko się gapili. Interweniowałem... Traf chciał, że tatuś synka był recydywistą...

Innym razem pomogłem materialnie pewnej bliskiej mi osobie – pożyczyłem dużą sumą pieniędzy. Musiałem stracić kupę zdrowia, czasu i nerwów zanim odzyskałem gotówkę.

Zaufałem koledze w interesach. Nie śmierdział groszem. Pomyślałem, że możemy razem się dźwignąć...

Jak mówi przysłowie: Kto ma miękkie serce, musi mieć twardą dupę. Tak było, święta racja. Mimo to, iż tyle razy dostałem po tyłku, nadal lubię pomagać ludziom. Dlatego między innymi napisałem tą książką. Bada niezmiernie szczęśliwy, jeżeli pomoże ona choćby jednej osobie. Ileż zawdzięczam Robertowi Monroe! Gdyby nie Jego Trylogia, spałbym do dziś. Dziękują Ci Przyjacielu!

Dlaczego piszą? A dlaczego miałbym milczeć? Nie mógłbym siedzieć cicho i patrzeć jak moi bracia chodzą z zawiązanymi oczami i obijają się o siebie. Czy Ty byś mógł? Nie próbowałbyś zdjąć im klapek z oczu?

Moja potrzeba podzielenia się swoimi odkryciami z innymi ludźmi – chęć niesienia im pomocy, była tak ogromna, że niekiedy w OSPUO działy się ze mną zaskakujące rzeczy...

Znajduję się na rynku. Trwa kampania wyborcza. Mnóstwo zgromadzonych ludzi. Widzę wozy transmisyjne. Na podium przemawia wysokiej rangi polityk. Opowiada niestworzone historie o tym, jak będzie dobrze, co jego partia zrobi dla narodu... Nie wytrzymują, przeciskam się przez tłum. Powiem im o wszystkim! To doskonała okazja! Mój przekaz pójdzie na cały świat! Wyrywam mikrofon politykowi i... ogarnia mnie potężna blokada. Wszystkie myśli, które chcę przekazać, stanęły nagle w gigantycznym korku. Czuję, jak mi Coś rośnie w brzuchu. Teraz kieruje się to Coś przełykiem w górę. Stanęło mi w gardle. Jak ja to zrobię?! W jaki sposób przekazać im swoją wiedzę?! Czy to w ogóle jest możliwe? Gardło mi puchnie i zaczyna boleć... Tak bardzo chcę podzielić się z nimi swoimi doświadczeniami, pomóc im wyzwolić się z tego bagna. Zaraz mi rozerwie gardło! Nie wytrzymam! Zacznę krzyczeć! Czuję ogromne ciśnienie w głowie. Oczy zabiegły mi krwią. Nagle dostaję silnych wibracji... Odzyskuję pełną świadomość i... w tym samym momencie wypluwam z siebie dużą, błyszczącą Kulę. Przynosi mi to niesamowitą ulgę, uczucie wypróżnienia... Kula jest wielkości mojej głowy, kształtem przypomina piłkę z kolorowego, pomiętego pazłotka. Cala jest naelektryzowana, spowita w niebieskawe łuki elektryczne, skwierczy i wibruje tuż przed moją twarzą. A więc to jest Rota! Tyle razy chciałem ją zobaczyć! No i zobaczyłem – swoją! (...)

Gdybym nie napisał tej książki, w życiu bym sobie tego nie darował. Cała ta praca, którą trzymasz w ręku jest tym, co ze mnie często wychodziło w OSPUO – duszącą, bolesną Kulą Wiedzy. Czy czytając, czułeś jakieś emocje? Jeżeli tak, to wiedz, że teraz masz tą Kulą w sobie. Możesz zrobić z Nią, co zechcesz. Pamiętaj jednak, że może Ona stanowić dla Ciebie ogromnej mocy paliwo, które wyniesie Cię na Orbitą. Nie chcesz lecieć do DOMU? To zignoruj Kulą Wiedzy – wyrzuć książką i śpij dalej.

Wolność

Mówi indyk do wróbla
Spójrz jaki jestem piękny młody bogaty
Całe podwórko do mnie należy
Jestem tu panem władcą
W zimie jest mi ciepło
Nie straszne mi są wilki
Ogrodzenie mnie chroni
Mój dobrodziej dba o mnie
Mogę jeść do syta
A ty szaraku kim jesteś

Wróbel nic nie odpowiedział
Wzbił się wysoko w niebo
Odleciał w stroną zachodzącego słońca

Było niedzielne popołudnie
Domownicy zasiedli do obiadu
Podano indyka
Spis Treœci / Dalej